Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Euro 2012
EURO z Krakowa Jerzego Cierpiatki (10): Premia dla Smudy, czyli bonus za dostanie po d...2012-06-19 17:02:00

Jak potraktować, że we Wrocławiu świeczka zgasła? Wasilewski, globalnie zresztą jeden z lepszych zawodników w słabym wunderteamie Smudy, powiedział o daniu ciała przez polską drużynę. Ta lapidarna ocena trafia do przekonania. W końcu to piłkarze przegrali szansę, tak mi się przynajmniej wydaje. Samokrytyka złożona przez Wasielewskiego, zapewne w imieniu własnym i kolegów, nie została potraktowana poważnie. Biało-czerwonym pożegnano z takim fasonem, jakby osiągnęli cel. A przecież było całkiem na odwrót.


Zaiste, nie mogę pojąć skali spontaniczności akcji ze strony kibiców. Brakowało jeszcze wyścielenia czerwonego dywanu i złożenia wniosków o przyznanie najwyższych odznaczeń państwowych dla bohaterów... Nigdy nie byłem zwolennikiem traktowania piłkarzy jak skazańców w chwilach, kiedy na tarczy wracają do domu. To tylko sport, o czym zawsze warto pamiętać. Należy jednak zachowywać umiar. Uwzględniać w reakcjach stan faktyczny. Nie zamieniać bolesnej porażki na dziejowy sukces i uśmiechać, gdy powinno być do płaczu. Trybuny niewątpliwie zachowały się elegancko. Co jednak od siebie dali ulubieńcy tłumów? Otóż łaskawie zaoferowali stanie na boisku w drugiej połowie meczu z Czechami. I za to należy się noszenie na rękach?!


Winowajca będzie tylko jeden. To powszechnie znienawidzony PZPN, który niewątpliwie wymaga gruntownej przebudowy. Nie ma co się łudzić. Sam programowo jej nie chce, panicznie się tego boi. Tak bez emocji staram się jednak odpowiedzieć na proste pytanie: czego zabrakło Smudzie i jego wybrańcom do szczęścia? Otóż, poza umiejętnościami, mieli wszystko. Kilkuletni komfort prowadzenia spokojnych przygotowań. Bynajmniej nie zakręcony, tylko otwarty kurek z kasą, która lała się szerokim strumieniem. Było ptasie mleko, a nawet Orzeł Biały z powrotem sfrunął na koszulki, aby duch narodowy znów zagościł w sercach naszych kochanych chłopców. Więc czepianie się o to PZPN jest dla mnie pospolitym łotrostwem.


Inna sprawa, że Smuda nigdy nie powinien otrzymać szansy na kontrakt. Na parszywych warunkach, lukratywny, w ogóle żaden. Od startu do mety kompletnie nie nadawał się do pełnionej funkcji. Tu popełniono gruby błąd, choć łatwo zrozumieć skwapliwość, z jaką podjęto tamtą decyzję. Smudy chciał naród, mocno stawiający PZPN pod ścianą. Chcieliście, no to macie. A my mamy spokój... - wygodnicko przeanalizowano sytuację. Nie da się jednak ukryć, że w samym Związku nie brakowało rzeczników stricte narodowego potraktowania tematu. Dość Beenhakkerów, mamy swoich trenerów! - grzmiano z wysokości związkowych urzędów.


Mamy. Jeden z nich, w ostatnich latach akurat trener sztandarowy, właśnie zakończył misję. Uczynił to w stylu olśniewającym. Smuda nie uznał za stosowne być przy drużynie w trakcie celebry pożegnania. Zagrał na poziomie, na jakim grał cały czas, gdy chodził do pracy. Tak czy inaczej, temat „swój czy obcy?” pozostał aktualny. Z niecierpliwością czekam na raport Smudy i ocenę jak zawsze kompetentnych komórek związkowych. I niezmiernie ciekawi mnie, czym postanowią obronić swą tezę. Zakładam w ciemno, że wciskany kit ważyć będzie tony. Jakby istoty sprawy nie stanowiło, aby obojętnie skąd pochodzący nowy selekcjoner po prostu nadawał się do pełnienia tej ważnej funkcji.


Smuda (jako jedno z niewielu, co zrobił dobrze) powołał piłkarzy najlepszych, jacy byli do dyspozycji. Nie można winić Franza, że najlepsi są równocześnie słabi, skoro jedno drugiego wcale nie wyklucza. Jeśli jednak w dzisiejszej wypowiedzi Laty słyszę, że PZPN zrobił wszystko dla optymalnego przygotowania drużyny do EURO, jest to kolejna wersja dla naiwnych. Bo przecież czy tylko i wyłącznie do zabezpieczenia kasy mają sprowadzać się obowiązki Związku?! Toż to prostackie rozumowanie. A gdzie elementarne poczucie obowiązku? Otóż przeogromną winą PZPN jest, oprócz postawienia na złego konia, że temu koniowi nikt nie patrzył w zęby.


Podstawowa kwestia: jak i przez kogo był nadzorowany sposób zawiadywania drużyną przez Smudę? Nie ma szans, nie doczekacie się konkretnej odpowiedzi. Zarząd wskaże na Latę, który ponoć wyłączył dla własnej kompetencji temat selekcjonera. Skądinąd przyjaciela - jak zaakcentował prezes. To szczera prawda. To zresztą widać przy dzieleniu ostatnich łupów, raczej padliny. Smuda dostanie 150 procent tego, co średnio piłkarz. A zatem ok. 150 tys. zł, w ramach premii za zdobyte dwa punkty. Słyszycie wyraźnie? Premii! Czyli bonusa za dostanie po d... Kapitalny pomysł, aby przyjaciel nie zdechł z głodu.


Ta sama kwestia braku nadzoru nad Smudą dotyczy ponadto Wydziału Szkolenia. Jakoś nie stać było mądrych głów na przekazywanie Zarządowi krytycznych uwag na okoliczność dostrzeżonych błędów Smudy. Nikt w nic nie wtrącał mu się w paradę. Szkoda, bo dzięki odstawieniu gum w ostatnim okresie przygotowawczym pewnikiem przybyłoby piłkarzom świeżości i sił. A tak mieli ich przeciwko Grekom i Czechom średnio po 25 minut na mecz. To już za Łazarka było z tym lepiej, pary starczało przynajmniej na trzy kwadranse. Lecz czy to interesowało związkowych bonzów? Retoryczne pytanie.


Słyszę właśnie, że kandydaci do zagospodarowania działki do Smudzie walą drzwiami i oknami. Zgłaszają się znad Wisły, więc per pedes. Skoro trwa EURO, jest reprezentowany Stary Kontynent. Ba, nawet Brazylijczyk się znalazł. Powinien zacząć od szczerej rozmowy ze Smudą, o ile ten zechce zdradzić sekret jak za frajer brać gigantyczną premię. No i jeśli zostanie złamana bariera językowa. Franz, o ile wiem, nie kuma portugalskiego. Ale jak tłumacz Brazylijczyka pokuma polszczyznę Smudy? Toż to wcześniej zwariuje, a z nim kandydat do zaszczepienia na polski grunt tajników współczesnej odmiany „brazyliany”...


JERZY CIERPIATKA





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty