Kiepska w wykonaniu Znicza końcówka spotkania z Kotwicą sprawiła, że kibice drżeli o wynik. Jarosławianie wygrali jednak po raz piąty w sezonie i w tabeli ustępują jedynie mocarzom - Asseco Prokomowi, Turowowi i Anwilowi. Czy w nadsańskim mieście rodzi się klasowa drużyna?

Znicz Jarosław - Kotwica Kołobrzeg 91-84 (31-24, 24-13, 17-31, 19-16)

Znicz: Chappel 28 (4x3), Mays 22 (6x3), Zabłocki 16 (2x3), Sarzało 8 (1x3), Misiewicz 7 oraz Witos 5 (1x3), Mikołajko 5 (1x3), Wyka 0.
Kotwica: Harris 26 (1x3), Wichniarz 15 (3x3), Stelmach 12, Smith 10, Diduszko 9 (1x3) oraz Bręk 8 (2x3), McFarlin 4, Freeman 0, Rduch 0, Danesi 0.

Znicz przegrał tylko raz, na inaugurację z mistrzami Polski z Gdyni. Rywali o podobnym bądź nieco tylko większym potencjale zostawiał w tyle i nieoczekiwanie stał się rewelacją rozgrywek. Połowa ligi i większość kibiców przeciera oczy ze zdumienia, bo targana latem olbrzymimi problemami finansowymi drużyna skazywana była z góry na pożarcie.
Jarosławianie przekonali się, jak ważna w koszykówce jest defensywa. Po dobrej obronie można pobiec szybko do ataku i zdobyć w ten sposób łatwe punkty. Piekielnie groźną bronią są również rzuty z dystansu, głównie te zza linii 6,25 metrów. Trener Dariusz Szczubiał znalazł wykonawców do takiej gry. Do zwycięstwa nad Kotwicą gospodarzy znów poprowadzili Amerykanie - Keddric Mays i Jeremy Chappel, lider klasyfikacji strzelców naszej ekstraklasy. Błyszczał również Tomasz Zabłocki.
Radość z piątej wygranej nie powinna zasłonić mankamentów, a takowe były. W 27 minucie Znicz prowadził 72-51, zanosiło się na pogrom "Czarodziejów z Wydm", tymczasem trzy minuty później na tablicy pojawił się remis 72-72! W nerwowej końcówce miejscowi znów lepiej trafiali za 3 punkty - w całym meczu zanotowali aż 15 "trójek"!
Najbliższe tygodnie odpowiedzą na pytanie, czy zachwyt nad Zniczem jest w pełni uzasadniony i na co tak naprawdę ten zespół stać. Przeciwnikami podkarpackiej ekipy będą Trefl Sopot (6 miejsce w lidze), Energa Czarni Słupsk (9) i Anwil Włocławek (3).