Doskonała w wykonaniu Znicza trzecia kwarta zadecydowała o pierwszym zwycięstwie jarosławian w tym sezonie. Gospodarze po przerwie poprawili grę w obronie, a punkty zdobywali ponawiając własne akcje. Właśnie ilość wygranych zbiórek w ataku zrobiła w tym meczu różnicę.

Znicz Jarosław - Polonia Azbud Warszawa 69-57 (15-16, 14-15, 20-10, 20-16).

Znicz: Mays 8, Chappel 22 (1x3), Misiewicz 2, Sarzało 13 (2x3), Williamson 12 oraz Zabłocki 6 (2x3), Wyka 6 (2x3), Mikołajko 0.
Polonia: Hughes 11, Bacik 12, Alexander 7 (1x3), Ansley 4, Frasunkiewicz 0 oraz Nowakowski 5 (1x3), Łączyński 6 (1x3), Kingsley 6, Perka 6, Czujkowski 0.

- W pierwszej połowie jeszcze jakoś wyglądaliśmy. W drugiej zagraliśmy fatalnie. Spudłowaliśmy 30 rzutów spod kosza - kręcił głową z niedowierzaniem trener Polonii Wojciech Kamiński.
Koszykarze Znicza doskonale zdawali sobie sprawę, że o ile w niedzielnym meczu z Asseco Prokomem nie mieli szans, o tyle z warszawianami i drużynami o zbliżonym do nich potencjale wygrywać we własnej hali muszą. Inaczej trudno będzie myśleć o utrzymaniu się w elicie. Ta świadomość chyba nieco sparaliżowała miejscowych, którzy wprawdzie rozpoczęli od prowadzenia 8-2 i 14-8, ale potem oddali pole rywalom. Polonistom pomogli zawodnicy z ławki - Kamil Łączyński, Aleksander Perka i Matt Kingsley. Jarosławianie przed przerwą trafili tylko jeden z 10 rzutów z dystansu, rzuty wolne też nie były ich najmocniejszą stroną.
W przełomowej III kwarcie cały zespół Znicza pokazał swoje lepsze oblicze, jednak najważniejsze były "trójki" Bartosza Sarzały i żółtodzioba Dariusza Wyki. Pierwszy punkt po przerwie Polonia zdobyła dopiero w 27 minucie. - Ten fragment odwrócił losy spotkania. Zwycięstwo cieszy, lecz w naszej grze jest wiele do poprawienia - przyznawał trener jarosławian Dariusz Szczubiał.
W niedzielę o godzinie 17 w Stalowej Woli koszykarskie wydarzenie Podkarpacia - mecz Stali ze Zniczem.