Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Reprezentacja > Wiadomości reprezentacja
Dziennik budowy majstra Smudy (1)2012-09-29 12:55:00 Jerzy Cierpiatka

Polska drużyna narodowa ma nowego selekcjonera. Na szczęście przestał nim być Franciszek Smuda, co stwierdzam z nieskrywaną satysfakcją. Dlaczego? Odpowiedź poniżej, w tekście pisanym systematycznie od jesieni 2009, czyli objęcia funkcji przez Smudę. Fragmenty mych felietonów opublikowanych na portalu „sportowetempo” nie powinny zostawić złudzeń, że klęska poniesiona przez Smudę i jego drużynę podczas EURO stanowiła splot pechowych okoliczności. I była skutkiem spisku złych mocy, które za cel ataków obrały sobie akurat biało-czerwonych.

Z pozycji programowego oponenta pomysłów i działań Smudy (w roli selekcjonera, nie trenera klubowego) ani mi w głowie zaakceptowanie tej wersji dla naiwnych. Gruby błąd polegający na powierzeniu stanowiska Smudzie, zaś następnie obdarzeniu go nieograniczonym kredytem zaufania został popełniony zaraz na starcie, a raczej przy falstarcie. A później sprawy potoczyły się już normalnie. Włącznie z epilogiem serialu, w którym zamiast upragnionego happy endu mieliśmy czeskie kino we Wrocławiu...

Spod kielni polała się woda...

(Polska - Rumunia, listopad 2009)

Po upragnionym zrzuceniu przez PZPN holenderskiego balastu pobrzmiał dzisiaj motyw rumuński. Zresztą w przeszłości towarzyszył  on niektórym selekcjonerom w debiucie. Bukareszteńskie wyprawy nie przysłużyły się Ryszardowi Kuleszy (0-1) i Antoniemu Piechniczkowi (0-2). Franciszek Smuda znalazł się dzisiaj w niepomiernie lepszym położeniu. „Franzowi” było dane, aby mógł otwierać nowy rozdział w domowych pieleszach. (...)

(…) Po godzinie meczu z buńczucznej zapowiedzi Smudy, że dzisiaj jego drużyna składać się będzie z samych desperados pozostały same słowa, ani trochę nie mające pokrycia w faktach. Odwołanie się do sennych rycerzy, albo jeźdźców bez głowy byłoby natomiast całkiem adekwatne. (...)  - Podnosi się z trudem Apostel, Apostol... - na początku drugiej połowy poprawił się Dariusz Szpakowski. Na początku budowy nowej reprezentacji, tej spod kielni majstra Smudy, nachodzi mnie taka refleksja, że to będzie iście francowata robota „Franza”. Piasku może nie zabraknie, cement być może uda się podprowadzić z sąsiedniej budowy. Pewny natomiast jestem o okna. A ściślej o kit, bo tego z pewnością będzie pod dostatkiem. Niewątpliwie najgorzej, wbrew temu co z absolutną pewnością przepowiada łaskawca Jerzy Engel, będzie z robotnikami. Na razie są niedouczeni, a swą rzekomą desperację śmiało powinni zastąpić poważnymi rozmyślaniami o zmianie doskonale płatnego zawodu. (...)

Franciszka Smudę należy pocieszyć przypomnieniem, że „Toni” Piechniczek na dzień dobry też przegrał z Rumunami, ale 15 miesięcy później szczycił się trzecią drużyną na świecie. Jak jednak „Franz” doprowadzi misję do szczęśliwego końca w finałach „EURO 2012”? Czy w ogóle dotrwa jako selekcjoner do tej imprezy? Zaiste, nie potrafię mu pomóc. O radę i o wsparcie powinien Smuda poprosić Engela oraz inne tęgie głowy. One podobno wiedzą wszystko. (...)

Tupot białych mew

(Hiszpania - Polska, czerwiec 2010)

Raptem kilka dni po rzekomych cymesach w Kielcach i Kufstein nastała pora prawdy w Murcii. Niestety potwierdziły się w niej przewidywania ludzi oskarżanych o sianie defetyzmu. Mieli i mają oni za złe, iż podstawowym materiałem używanym przy budowie nowej reprezentacji piłkarskiej wciąż pozostaje kit. Wciskany gdzie tylko się da przez najwyższe władze futbolowe, które z uporem maniaka lansują gierkowskie hasło, że Polak potrafi. Zwłaszcza w kontekście plag zesłanych przez dywersanta Leo Beenhakkera, którego trzeba było pogonić z lukratywnej posady, ponieważ interes publiczny tego wymagał.

Wcale nie atakuję tamtej decyzji. De facto jednak chodziło i nadal chodzi o coś zupełnie innego. O przepływ grubych pieniędzy w wąskich kręgach. Zasada jest prosta: ty do mnie, ja do ciebie. No i rodzą się w ostatnich miesiącach takie potworki jak reprezentacja U-23, którą powołano tylko dlatego, aby po skasowaniu krociowej rekompensaty za jesienną gotowość antykryzysową - ktoś przecież musiał po Beenhakkerze ciągnąć ten wózek - Stefan Majewski nagle nie umarł z głodu. (...)

Wybitnym ekspertem od tzw. systemu szkolenia od dawna jest Jerzy Engel. Idzie mu niewątpliwie dobrze, to widać na każdym kroku. A najlepiej w roli telewizyjnego eksperta, który z racji ogromnej wiedzy konsekwentnie wychodzi z założenia, że kibicowski motłoch tworzą sami idioci. Dokładnie tacy jak mieszkańcy bloku przy Alternatywy 4 w oczach towarzysza Jana Winnickiego. Jeśli Stanisław Bareja z martwych wstanie, natychmiast podpowiem mu, aby do drugiej części serialu obowiązkowo zaangażował Engela. Bo ten jeszcze mocniej niż tow. Winnicki wmawiać będzie plebsowi, że czarne jest białe, białe jest czarne, zaś obrana droga to oczywiście droga jedynie właściwa.

Poruszyłem temat Jerzego E., ponieważ dostałem wczoraj białej gorączki od jego frazesów, teorii, genialnej wiedzy tajemnej. W Murcii osobiście dostał po d... „Franz” Smuda, o nim będzie za chwilę. Tutaj natomiast zauważę, iż główny winowajca siedział wygodnie rozparty w fotelu i ani się nie zająknął na temat, na którym powinien się skoncentrować i za który powinien odpowiadać. Chodzi o tragicznie niewydolny, kompletnie nie przystający do wymogów światowych tzw. system szkolenia, który to przecież Engel ma w swej gestii. Pytam zatem: jak się to szkolenie ma do hiszpańskiego modelu? Dlaczego tak upiornie beznadziejni są polscy piłkarze pod względem wyszkolenia technicznego? (...)

W Murcii nijak nie dało się tego zmierzyć, bo dla drużyny Smudy odbył się wczoraj z konieczności specyficzny rodzaj suchego treningu. Coś na wzór tenisa bez piłki w słynnej scenie z „Powiększenia”. Siłą rzeczy nie mógł być zatem sprawdzony ofensywny wariant gry trzema napastnikami, na co naiwnie i zarazem nieodpowiedzialnie liczył Smuda. „Franz” śmiało mógł desygnować do przedniej formacji i ośmiu napastników, przedstawiając zmodyfikowaną wersję pomysłu inżyniera Jacka Gmocha w warszawskim meczu z Cyprem (1976).

Ilość napadziorów nie miała żadnego znaczenia dla totalnej bezradności polskiego ataku, bo kłopoty ze sforsowaniem z piłką linii środkowej były kolosalne. Natomiast w sposób fatalny rzutowała koncepcja Smudy na bezpieczeństwo zwłaszcza prawej flanki polskiej obrony. Osamotniony Grzegorz Wojtkowiak modlił się o przerwanie, tymczasem Engel i Gmoch zarzucili mu, i Dariuszowi Dudce przy okazji, że nie włączają się do akcji ofensywnych. Tupot białych mew, jak śpiewał Wojciech Młynarski...

Jak na razie najważniejszym parametrem pracy Smudy w charakterze selekcjonera jest niesamowita ilość testowanych piłkarzy. Jak dokładnie policzył red. Roman Hurkowski, dokładnie już 43...Tutaj znów kłania się podobieństwo sytuacyjne z Gmochem i jego osławionymi konsultacjami, na które zjeżdżała połowa piłkarskiej Polski. Z tym oddzielaniem ziaren od plew przez Smudę jest niestety związany podstawowy problem. Że plew ci u nas pod dostatkiem... Dlaczego? Zapytajcie w pierwszej kolejności Engela, ale pod warunkiem, że zamiast opowiadania dyrdymałów o polskiej myśli szkoleniowej zdobędzie się na szczerą odpowiedź. Ale się na nią nie zdobędzie, gwarantuję. Tak samo zresztą nie doczekamy się energicznej ingerencji władz PZPN. Bo przecież w nowej wersji komedii „Sami swoi” Engel wcale nie jest jedynym aktorem. Zaś to, że zamiast komedii mamy tragedię - jakoś nie przeszkadza nikomu.

JERZY CIERPIATKA
Cdn


Jerzy Cierpiatka



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty