Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
Dziennik budowy majstra Smudy (2)2012-10-03 23:53:00 Jerzy Cierpiatka

Polska drużyna narodowa ma nowego selekcjonera. Na szczęście przestał nim być Franciszek Smuda, co stwierdzam z nieskrywaną satysfakcją. Dlaczego? Odpowiedź poniżej, w tekście pisanym systematycznie od jesieni 2009, czyli objęcia funkcji przez Smudę. Fragmenty mych felietonów opublikowanych na portalu „sportowetempo” nie powinny zostawić złudzeń, że klęska poniesiona przez Smudę i jego drużynę podczas EURO stanowiła splot pechowych okoliczności. I była skutkiem spisku złych mocy, które za cel ataków obrały sobie akurat biało-czerwonych.

Z pozycji programowego oponenta pomysłów i działań Smudy (w roli selekcjonera, nie trenera klubowego) ani mi w głowie zaakceptowanie tej wersji dla naiwnych. Gruby błąd polegający na powierzeniu stanowiska Smudzie, zaś następnie obdarzeniu go nieograniczonym kredytem zaufania został popełniony zaraz na starcie, a raczej przy falstarcie. A później sprawy potoczyły się już normalnie. Włącznie z epilogiem serialu, w którym zamiast upragnionego happy endu mieliśmy czeskie kino we Wrocławiu...

Mesjasz nie zbawił Hiszpanów

(Szwajcaria - Hiszpania, czerwiec 2010)

Wykręcenie przez Szwajcarów parszywego numeru Hiszpanom od razu skłoniło mnie do refleksji, że to fatalny wynik dla Franciszka Smudy. Tydzień po klęsce w Murcii okazało się, że drużynę Vicente del Bosque można utemperować, ale pod koniecznym warunkiem, iż nie pozwoli się jej otworzyć skrzydeł. Egzamin z taktyki oblał Smuda z kretesem, w przeciwieństwie do Ottmara Hitzfelda, który w roli helweckiego selekcjonera zdał test na celująco.

Były trener Borussii Dortmund i Bayernu Monachium był w tej komfortowej sytuacji, że trzymał pod ławką dwie ściągi. Jedną przygotował mu już w zeszłym roku Bob Bradley, Amerykanin podczas próby generalnej przed mundialem w RPA detalicznie rozpisał na głosy, co w meczu z Hiszpanami mają robić US Boys. I wygrali, nawet wyżej od Szwajcarów, bo 2-0. Drugą opcję stanowił plan taktyczny Smudy na Murcię. Hitzfeld byłby durniem, gdyby tego wariantu natychmiast nie wyrzucił do kosza. (...)

Pudrowanie na różowo

(Polska - Australia, wrzesień 2010)

Wygląda na to, że w ramach obywatelskiej pomocy i w duchu ekumenicznym Polski Związek Piłki Nożnej kupił Franciszkowi Smudzie nowy telewizor. Sprzęt jest najwyższej klasy światowej, technologiczny krzyk mody, z okularami 3D włącznie. Nie mogę się jednakowoż oprzeć wrażeniu, że to niby cacko dziwnie przypomina mi starego grata budzącej grozę marki „Rubin”. Bo tak samo jako za czasów Gierka ma tylko jeden kolor. Różowy.

Róż służy również do pudrowania szpetoty. Baba w biało-czerwonej chuście mizdrzy się do lustra (tfu, do ekranu) i stamtąd wmawia ludziskom, jaka to z niej będzie Miss Europe. Tych, co mają rozum, powoli krew zalewa. Bo jak uwierzyć, że maszkarę da się zrobić na bóstwo, skoro cycki dawno obwisły, kinol brzydszy od Quasimodo, tyłek większego kalibru niż Gruba Berta a szlachetność rysów twarzy nakazująca sądzić, iż Belphegor (czyli upiór Luwru) wcale nie przestał straszyć?

Słowem powtarzanym przez Smudę jak mantra jest „progres”. Z każdym przegranym, albo sporadycznie remisowanym meczem przez polską reprezentację rzekomo dokonuje się postęp. Dzisiejszy selekcjoner był kiedyś wyznawcą zupełnie innej filozofii, zresztą całkowicie zgodnej z duchem sportu. Smudę interesowały zwycięstwa i umiał po nie sięgać. Teraz, nie wierzę własnym uszom, przede wszystkim liczą się dla „Franza” doznania estetyczne. Drużyna ma w pierwszej kolejności ładnie grać, to wartość w najwyższej cenie.   Osobiście, zamiast wizyt w teatrze, proponowałbym wybrańcom Smudy cykl obowiązkowych warsztatów w „zawodówce”. Innymi słowy, terminowanie na czeladnika. Bez spełnienia tego warunku nie ma mowy, aby zdobyć papiery mistrzowskie. Po wczorajszym meczu w Krakowie można mieć pewność, że w przeciwieństwie do Polaków wiedzą o tym Australijczycy. Na miarę możliwości zademonstrowali solidne rzemiosło. Smuda, czego niestety nie robi, powinien skupić uwagę na tym samym.

Podobno jedynym elementem szwankującym na murawie pięknego dopiero w połowie stadionu Wisły była skuteczność. Czyżby? To co w takim razie powiedzieć o postawie defensywy, z Michałem Żewłakowem na czele, której demontaż dokonał się do pauzy kilkakrotnie? Jak było z rozłożeniem akcentów w linii środkowej? Czy Rafał Murawski, Sławomir Peszko i Jakub Błaszczykowski w dostatecznym stopniu wspomagali ostatnią formację przed Przemysławem Tytoniem? Jaką kasę wniósł wczoraj do puli wspomniany Peszko? Czy zawężenie zakresu obowiązków Dariusza Pietrasiaka do roli trzeciego stopera okazało się szczęśliwym pomysłem? I w ogóle czemu, w szerszym aspekcie, miało służyć testowanie Pietrasiaka? (...)

Uważam, że wspomniane kwestie powinny być potraktowane przez Smudę z większą powagą, niż radość z dwóch kapitalnych dośrodkowań Sebastiana Boenischa tudzież świetnego wykorzystania przez Lewandowskiego innej asysty defensora Werderu Brema. A nie traktowane przez selekcjonera w kategoriach złośliwego czepiania się jego roboty. Ale konkretne sprawy reprezentacji trzeba nazywać po imieniu, a nie urzędowo klajstrować rzeczywistość, bo to drugie niczemu dobremu nie służy.

Smuda na razie nic trwałego nie zbudował, a skazanie reprezentacji na klęskę w Murcii było kompromitacją, w konsekwencji której jego poprzednik byłby powieszony na suchej gałęzi. Bynajmniej nie podpowiadam wcielenia tego pomysłu w życie. Ale coraz bardziej skłaniam się ku zaryzykowaniu tezy, że skala problemu pod tytułem „EURO 2012” może przekraczać strategiczno-logistyczne horyzonty obecnego selekcjonera. Wcześniej bez wątpienia świetnego trenera klubowego. Tylko, że dziś mamy zupełnie inną bajkę. (...)

JERZY CIERPIATKA
Cdn

Odcinek 1 - kliknij tutaj


Jerzy Cierpiatka



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty