- Przed meczem z Resovią założyłeś się ze swoim przyjacielem Wojciechem Grzybem o to, kto wygra. Oczywiście obaj postawiliście na swoje drużyny...
- Z Wojtkiem przyjaźnimy się już od wielu lat. W Rzeszowie spędziliśmy trzy lata w tamtejszym SMS PZPS, później przyszedł czas na wspólne występy w AZS Olsztyn. To był taki przyjacielski zakład bez zobowiązań, bo na ich realizację nie mamy czasu. Po prostu - ot tak dla zasady, kto ma rację. Wygrałem, lecz nie przyszło łatwo.

- Spodziewaliście się tak doskonałej gry ze strony Asseco Resovii?
- Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do zwycięstw i to nawet bez straty seta. To już jednak historia. Wiedzieliśmy, że w tym sezonie rzeszowianie są zdecydowanie mocniejsi. Tak na dobrą sprawę swoją postawą nas nie zaskoczyli. Spotkały się dwa zespoły, które aspirują do mistrzowskiego tytułu. Myślę, że poziomem spotkania zgotowaliśmy kibicom prawdziwą siatkarską ucztę.
- A co sądzisz o drugim secie sobotniego pojedynku?
- Zostaliśmy rozbici. Mało - Resovia zdemolowała nas! Na szczęście szybko się pozbieraliśmy. Nie przypominam sobie, aby w ostatnim czasie we własnej hali jakiś rywal pozwolił nam ugrać tylko 13 punktów.
- Jak postrzegasz grę Białorusina Aleha Akhrema?
-  To będzie jedna z gwiazd naszej ligi. Jest graczem kompletnym. Kapitalnie przyjmuje, skutecznie atakuje a do tego jest niezwykle skuteczny, nawet w bloku. No nie wiem jeszcze jak rozgrywa (śmiech).
- Skra pokonała Resovię, ponieważ...
- Może miała troszeczkę więcej szczęścia w tie breaku. Może skuteczniej atakowała ze środka, trudno dopatrzyć się jakiś dodatkowych przyczyn wygranej. To był szalenie wyrównany pojedynek.
- Jako junior występowałeś pod szyldem Resovii. Może jeszcze kiedyś do niej powrócisz?
- To było tak dawno temu...Póki co, gram dla Skry, i pragnę z nią ponownie sięgać po krajowe laury, no i rzecz jasna, zanotować jakiś sukces w Lidze Mistrzów.