Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > III liga (Rzeszów-Lublin)
Tomasz Wacek: Mecz jak teatr2010-01-28 13:32:00 Tomasz Szeliga

Po latach spędzonych w Krakowie wrócił w rodzinne strony, by pomóc piłkarzom Karpat Krosno. Tomasz Wacek specjalnie dla portalu sportowetempo.pl o nowym wyzwaniu, zezowatym szczęściu i próbie charakteru.


- Zdążył się Pan stęsknić za najbliższymi? To już dwa miesiące, odkąd żona i córeczka zostały w Krakowie, a Pan realizuje się jako trener w Krośnie.
- Na szczęście żona ma ferie. Wcześniej były święta i moje, całkiem długie, wizyty w Krakowie. Dajemy radę.


- Skąd w ogóle pomysł, by po latach wrócić na stare śmieci? Nie miał Pan pomysłu na życie w Krakowie?
- Zadecydowały sentyment i ambicje. Otrzymałem propozycję z gatunku tych, których się nie odrzuca. Uzgodniliśmy z prezesem Karpat, że najlepsza będzie na początek umowa półroczna. W Krakowie miałem co robić. Prowadziłem dwie drużyny Victorii, występujące w klasie B i C. Tą pierwszą zostawiłem na pozycji lidera - wygraliśmy wszystkie mecze, raz zremisowaliśmy. Mam niewielką, ale rozwijającą się firmę, w której pomaga mi idący moimi śladami brat. Także student AWF Kraków. Jednocześnie wiedziałem, że siódma liga to tylko przystanek na drodze do poważniejszego futbolu.


- Debiutuje Pan w roli szkoleniowca i od razu wskakuje na głęboką wodę. Karpaty zajmują w trzeciej lidze odległe, 13 miejsce, jesienią wygrały ledwie trzy mecze.
- Uściślijmy, że takim stuprocentowym żółtodziobem nie jestem. O Victorii już mówiłem, wcześniej przez dwa i pół roku opiekowałem się trampkarzami Cracovii. Ale z seniorami na tak wysokim szczeblu nie pracowałem – to fakt. Dla Karpat wiosną każdy punkt będzie na wagę złota. Jestem jednak optymistą, bo widzę, że zawodnikom nie brakuje zapału do pracy. Młodzież też mamy szalenie zdolną. Rozmawiałem zresztą z wieloma trenerami i oni opowiadali, że niska pozycja Karpat nie odzwierciedla potencjału drużyny. Jesienią brakowało wykończenia pod bramką przeciwnika i szczęścia.


- Sporo Pan jednak ryzykuje. Jak się nie uda, powiedzą, że Tomasz Wacek nie nadaje się na trenera. Albo, że przynosi pecha, bo jako piłkarz zleciał z Karpatami do trzeciej i czwartej ligi.
- Wiem, że jeśli zespół będzie grał słabo, to stracę. Ale mimo wszystko więcej mam do zyskania. Poza tym – lubię ryzyko.


- Ma Pan opinię brata-łaty, a zespół broniący się przed spadkiem potrzebuje raczej silnej ręki...
- Zapewniam, że potrafię się zezłościć. Przez lata miałem do czynienia z futbolem profesjonalnym, sam też na boisku nigdy nie odpuszczałem i tego samego będę wymagał od swoich piłkarzy. Dużo z nimi rozmawiam, chcę wiedzieć o nich jak najwięcej. Jeden potrzebuje krzyku, drugi – uśmiechu i ciepłego słowa. Tak, trener musi być dobrym psychologiem.


- Jaka jest zatem pańska filozofia futbolu? Jak Pan sobie wyobraża grę Karpat?
- Żelazna dyscyplina w grze obronnej, polot i finezja w ataku. Musi to być poparte bardzo dobrym przygotowaniem taktycznym i motorycznym. Chciałbym, żeby drużyna grała ładnie dla oka, a przy tym skutecznie. Tylko w ten sposób zapełnimy trybuny. Trzeba pokazać determinację i coś, co kibicom będzie się kojarzyło ze spektaklem. Bo mecz piłkarski jest jak przedstawienie teatralne - są chwile grozy, radości i smutku. Oby tych ostatnich w wykonaniu Karpat było jak najmniej.


- A co z tzw. krakowską małą grą?
- To utrzymywanie się przy piłce dzięki krótkim, szybkim podaniom. Tak grają najlepsi. W Małopolsce uczą się tego od małego i generalnie tamtejsi zawodnicy są lepiej wyszkoleni technicznie. Takiego modelu do Krosna nie przeniosę, bo w wieku seniora pewnych braków nadrobić się nie da. Ale zrobię wszystko, by moja drużyna grała skutecznie i ładnie dla oka. Musimy szanować i utrzymywać piłkę, a przede wszystkim myśleć na boisku.


- Karpaty powinny być wiosną mocniejsze, tymczasem najlepszy młody piłkarz Jakub Popielarz przenosi się do Młodej Ekstraklasy Lechii Gdańsk.
- Szkoda, że odchodzi. Namawiałem go, żeby został w Karpatach na najbliższe pół roku. Obiecałem, iż potem pomogę mu znaleźć dobry klub. Lechia zaproponowała jednak dobre warunki i Kuba postanowił poszukać szczęścia nad morzem.


- Kończył Pan krakowską Akademię Wychowania Fizycznego, kierunek nauczycielsko-trenerski. W trakcie kariery zetknął się z wieloma szkoleniowcami. Którzy wywarli na Panu największe wrażenie?
- Od każdego można się czegoś nauczyć, ale najmilej wspominam Wojciecha Stawowego. Potrafił wydobyć potencjał z mało znanych zawodników i awansować z nimi z trzeciej ligi do ekstraklasy.


- Tomasz Wacek też przeszedł z „Pasami” długą drogę z trzeciej ligi na szczyt, ale chyba ma powody, by czuć niedosyt. Gdy w klubie pojawiły się duże pieniądze, Pana w nim już nie było.
- Nie miałem szczęścia. Pojawiła się firma Comarch, awansowaliśmy do ekstraklasy, a ja zerwałem wiązadła w kolanie. Potem była operacja, rehabilitacja, roczna przerwa od futbolu. Gdy wyzdrowiałem, Cracovia uparła się, by sprzedać mnie – tuż przed zamknięciem okna transferowego - do Górnika Zabrze. Sprzeciwiłem się, działacze nie byli z tego powodu zadowoleni...Pięknych chwil było jednak dużo, dużo więcej. Nigdy nie zapomnę audiencji u Jana Pawła II.


- Na własnej skórze doświadczył Pan słynnej biedy Cracovii. Słyszałem, że mieszkał Pan w fatalnych warunkach, że żywiła Pana mama jednego z kolegów.
- Aż trudno uwierzyć, że to wszystko działo się zaledwie pół roku przed wejściem do klubu pana Janusza Filipiaka. Mieszkałem w budynku klubowym, w którym w środku zimy wyłączyli prąd, bo Cracovia nie płaciła rachunków. Gdy przyszło mi nocować przy minus 10 stopniach, pomyślałem, że pora wracać do domu. Nie mogłem jednak zostawić swoich trampkarzy. Zacisnąłem zęby, na miesiąc przeniosłem się do swojego przyjaciela Tomka Woźniaka. Jego rodzice bardzo mi pomogli. A potem zaświeciło słońce.


- Twardy Pan jest.
- Jak się w coś zaangażuję, to nie ma zmiłuj. Nie lubię niedokończonej roboty. Do Krakowa przyjechałem na studia w 1996 roku. Zaczynałem w Wieczystej, w piątej lidze, a skończyłem w jednym z najsłynniejszych polskich klubów. Rozegrałem ponad 60 meczów w ekstraklasie. To chyba nie najgorszy wynik?


Tomasz Szeliga
wacek.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty