Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka
Kobe Bryant: Mam więcej tytułów niż Shaq2010-06-18 17:28:00

Przez całe tegoroczne play-offy Kobe Bryant robił wszystko, by ukryć przed dziennikarzami i światem, jak ważne dla niego jest zwycięstwo nad Boston Celtics.


- Czy chcesz być uznawany za najlepszego gracza w NBA?

- To nie ma znaczenia.

- Mieć więcej tytułów niż Shaq?

- Kto?

- Czy finały przeciwko Celtics są czymś specjalnym?

- Nie.

- Czy chcesz się odegrać na Celtach za kompromitującą, 39-punktową porażkę w finałach sprzed dwóch lat?

- Nie.

Prawdę powiedział dopiero zlany szampanem, w zwycięskiej szatni Lakers...

Było sporo takich, którzy się na taką pozę obojętnej na wszystko supergwiazdy nabrali. Słychać było krytykę, że jego czas już minął, że jest wściekły na to, iż tytuły najwartościowszego gracza dostaje młodszy o prawie dekadę LeBron James, że na niczym już Kobe'emu nie zależy. Zapomnieli, że był już kiedyś taki koszykarz, którego publiczne słowa, nie tylko w trakcie finałów, trzeba zawsze było brać jako bardziej przekorę niż prawdę, który uwielbiał śmiać się z tego, co wychwytywali z jego pomeczowych wypowiedzi reporterzy. Ten koszykarz nosił numer 23 i nazywał się Michael Jordan. Ktoś, na kim Kobe, czasami bezwiednie, czasami z pełną premedytacją, się wzorował. Nie miałem żadnych wątpliwości, że ten Kobe Bryant z konferencji prasowych, to taki sam prześmiewczy aktor jakim był Jordan, zdobywając dla Chicago Bulls sześć tytułów. Pozostawało tylko pytanie, czy podobnie jak Jordan płaczący w szatni, Kobe wreszcie powie prawdę.

Powiedział, i to pewnie nie dlatego, że opił się podczas świętowania szampanem. - Pewnie, że cały czas kłamałem. Przecież wiecie, co znaczy dla mnie koszykówka, wiecie, jak bardzo interesuję się jej historią. Znam każde finały w których grali Lakers. Zawsze miałem obsesję na punkcie "Jeziorowców", więc znałem te wszystkie finałowe mecze Bostonu. Każdą statystykę. To zwycięstwo było dla mnie najważniejsze na świecie - mówił Kobe.

Bryant tak samo chroni swoją prywatność, jak wszelkie informacje mogące dać rywalom przewagę na parkiecie. - Muszę coś zrobić z moim kolanem, bo nie można z czymś takim grać przez cały sezon. To samo z palcem. Bez bandaża nie mogę nawet chwycić piłki. Jest parę rzeczy, nad którymi muszę teraz pomyśleć. To tylko kontuzje, nic wspólnego z moim wiekiem. Wściekałem się, jak słyszałem, że jestem już za stary. Oczyściłem moje kolano, zacząłem rzucać po trzydzieści punktów w meczu i nagle wszyscy zaczęli mówić o tym, jak młodo wyglądam. Dlatego ten tytuł jest tym bardziej słodki - przyznał Bryant.

Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał go wprost, co znaczy dla niego ten piąty tytuł, 32-letni Bryant nawet się nie zawahał, nie próbował wskrzeszać postaci z historii Lakers, tylko od razu walnął to, o czym wszyscy wiedzieli: - Mam jeden więcej niż Shaq. Wiecie wszyscy jaki jestem, że niczego nie zapominam - powiedział. "Niczego nie zapominam" - to oczywiście słowa O'Neala: "Kobe ma trzy tytuły dzięki mnie". Geniusz Bryanta, podobnie jak Jordana, polega na tym, że on wszystko traktuje osobiście, że gdzieś w jego głowie są ciągle niezakończone porachunki z każdym chyba graczem w NBA, każdą drużyną, każdym trenerem. Nie mam wątpliwości, że kiedy obudził się po świętowaniu, pomyślał: "Jeszcze jeden tytuł i będę miał tyle, ile Jordan..."


Przemek Garczarczyk, USA





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty