Po dwóch dobrych występach zakończonych zwycięstwami wydawało się, że i tym razem rzeszowianki sięgną po komplet punktów. Nic z tych rzeczy - dziś lepsze okazały się "akademiczki" z Katowic.

AZS Mostostal Res-Drob Rzeszów - AZS AWF Katowice 58-70 (16-19, 12-14, 17-26, 13-11)

RZESZÓW: Czerwonka 16 (2x3), Nieć 13 (1x3), Kieszkowska 11 (1x3), Arodź 8 (1x3), Miszczuk 4 oraz Włodarz 6 (2x3), Wiśniowska 0, Łodygowska 0, Kowal 0, Furdak 0, Rosochacka 0, Marcinik 0.
KATOWICE: Sławkowska 23 (5x3), Kościelny 16 (2x3), Marchewka 12, Bachryj 10, Kozak 0 oraz Zielonka 9, Szabatowska 0, Czajkowska 0, Michalik 0, Ćwiek 0.

Sędziowali Łukasz Mucha (Stalowa Wola) i Adam Kołoszewski (Lublin). Widzów 200.

Drużyna gości zagrała szybko i skutecznie. Gospodynie z kolei nie wykorzystały sporej przewagi wzrostu.
Katowiczanki wygrywały również pojedynki jeden na jeden. W tej materii w rzeszowskiej drużynie tylko Dorota Arodź i Edyta Czerwonka mogły nawiązywać równy bój z dobrze wyszkolonymi technicznie rywalkami. Po dwóch minutach dzięki trafieniom Izabeli Kieszkowskiej i Edyty Czerwonki miejscowe prowadziły 4-0.  Jednak rywalki poprawiły grę w obronie i za moment objęły prowadzenie 8-6, którego nie oddały już do końca meczu. Ten zakończył się "trójką" niezawodnej Agnieszki Sławkowskiej równo z syreną

Grzegorz Wiśniowski, trener AZS Rzeszów

- Dziewczyny popełniły masę błędów w obronie. Nie było zawodniczki, która w decydujących momentach
potrafiłaby wziąć na siebie ciężar gry. Kilka razy zbliżaliśmy się na dystans 5-7 punktów do rywalek, ale zaraz potem skuteczność gdzieś ulatywała. Paulina Miszczuk wciąż nie uporała się z kontuzją pleców. To znacznie osłabia naszą grę w ataku. Rywalki zagrały  szybko i skutecznie. Niskie zawodniczki robiły z naszą obroną, co chciały. Szkoda straconych punktów. Zwycięstwo w znacznym stopniu przybliżyłoby nas do utrzymania. Porażka sprawiła, że teraz znowu musimy za wszelką cenę poszukać zwycięstwa w którejś z wyjazdowych konfrontacji.