Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
JERZY CIERPIATKA martwi się o losy Garbarni
autor
Jerzy Cierpiatka (ur. 1953 w Krakowie) - dziennikarz sportowy. Reporter i felietonista „Tempa”, „Gazety Krakowskiej”, „Dziennika Polskiego”, „Przekroju”, wieloletni współpracownik katowickiego wydawnictwa „GiA”. Autor bądź współautor wielu książek, m. in. trzech monografii Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, „Boży doping”, „90 lat Białej Gwiazdy”, „85 lat RKS Garbarnia”, „Od Urugwaju do Rosji” (historia mundiali), „Jak to było naprawdę” (prawdziwe opowieści sportowe), „Olimpizm polski”, „Poczet związkowych legend”.
Wcześniejsze wpisy:

Z DOMIESZKĄ RETRO (7)

Kataklizm może dopiero nadejść…

Całkiem nieoczekiwanie, bo prosto z zaświatów dotarł na Rydlówkę protest wystosowany przez Karela Finka. Ów trener, zresztą świetny, stanowczo dementuje informację internetowej strony Garbarni, iż był szkoleniowcem klubu tylko w 1962 roku. To zaledwie część prawdy, bo Finek trenował Garbarnię również wcześniej, przez połowę 1959 roku. Wniósł zatem konkretny wkład w bardzo szybki powrót „Brązowych” do drugiej ligi. O takim powrocie, choć de facto klasę niżej, ponoć marzy się teraz obecnym władcom Garbarni. Gdyby przyszło Finkowi analizować ten problem, a zwłaszcza aktualną sytuację w klubie pewnikiem rzekłby, że choć z niego Czech to nic nie kuma z tej polskiej wersji czeskiej komedii pod obiegowym tytułem „Nikt nic nie wie”.


Rezygnacja


Nie da się ukryć, że akcja wkraczania przez Garbarnię w nowy etap (jest niestety mocno prawdopodobne, że będzie to kolejny ostry wiraż), rozwija się dynamicznie. Najpierw, 11 lipca, z przyczyn osobistych złożył rezygnację dotychczasowy prezes Garbarni, Grzegorz Bartosz. Błyskawicznie, bo nazajutrz zamieszczono komunikat, iż na 27 lipca Zarząd RKS zwołuje Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Członków Stowarzyszenia. Porządek obrad ma dotyczyć wyboru prezesa i udzielenia ustępującym członkom zarządu absolutorium za okres pełnienia przez nich funkcji. A na koniec obrad przewidziano możliwość składania wolnych wniosków.


I to wszystko, co na razie ma do przekazania klub w sytuacji szczególnej, bo inaczej nie byłoby potrzeby zwoływania nadzwyczajnego zebrania. Jak widać dominuje opcja wybitnie oszczędnościowa. Cedzenia przez zęby newsów, którymi nie warto się chwalić. Prezes Bartosz przez niemal trzy lata, od chwili złożenia deklaracji programowej na ostatnim walnym, umiał dbać o publicity. Miało być za jego rządów po nowemu, w przeciwieństwie do poprzedników transparentnie i pełnym głosem. To w całej okazałości widać w komunikacie o rezygnacji, a de facto dymisji. Całe jedno zdanie okraszone grepsem o przyczynach osobistych… Jakich? Tą wiedzą, o przecież kluczowym znaczeniu, prezes Bartosz już się nie dzieli. Ani z elektoratem, ani mediami. Nic do dodania ma rzecznik prasowy Rafał Stary, który jak widać skrupulatnie trzyma się instrukcji prezesa nawet wtedy, gdy prezes już przestał prezesem być. O nic w tej bulwersującej sprawie nie pyta, przynajmniej w oficjalnej formie, Komisja Rewizyjna, choć w teorii stanowi organ do tego jak najbardziej upoważniony. Bo przecież w tej chwili jedynie ważne jest to, kto nowym prezesem zostanie. No właśnie…


Transparentność


Prezes Bartosz niewątpliwie zasługuje na szacunek, bo z komunikatu o dymisji jasno wynika, że nie lubi się chwalić. Tym bardziej należy mu w tym miejscu podać pomocną dłoń i wyręczyć w wyliczeniu przykładów o praktycznym realizowaniu hasła „transparentność”. Doświadczył tego m.in. Ryszard Słapak, w przeszłości wiceprezes zarządu, człowiek o ogromnym doświadczeniu zawodowym w branży budowlanej, wielokrotnie nagradzany za osiągnięcia w skali ogólnopolskiej. Słapak, jako były zawodnik Garbarni sentymentalnie wciąż mocno związany z klubem, kilkakrotnie zaoferował w obecnej kadencji pomoc w zakresie rozwiązywania problemów inwestycyjnych. Bo się na tym zna i mógłby coś podpowiedzieć, doradzić… Z takiej możliwości prezes Bartosz i jego podwładni nie skorzystali ani razu.


Z kolei w nieporównywalnie lepszym położeniu znalazł się były zawodnik i były prezes Garbarni, Maciej Gigoń. Już na początku kadencji zaproponował następcy z przeskokiem o dwie dekady wypicie kawy, co stanowić miało pretekst do rozmowy na tematy merytoryczne. Gigoń chciał służyć doświadczeniem, w zamian licząc na podzielenie się przez prezesa Bartosza choćby założeniami planu na nieuchronny rozkwit klubu. Głos Gigonia został przyjęty z dużą życzliwością, z ust prezesa Bartosza padła deklaracja szybkiego oddzwonienia. Od niemal trzech lat telefon milczy… Gigoń i tak jednak ma powody czuć się lepiej od Słapaka. Bo rozmawiał z prezes Bartoszem tylko raz, na następne konwersacje jakoś przestał mieć nadzieję i ochotę.


Zresztą… Czy władze klubowe w ogóle chciały rozmawiać z innymi członkami klubu, względnie sympatykami Garbarni? Jak traktować zorganizowanie naprędce (w przerwie meczu ligowego…) spotkania z wybranymi, aby ich poinformować o pomyśle założenia spółki? Jak odnieść się do awizowanej potrzeby zwołania półmetkowego podsumowania kadencji, skoro 5 lipca br. zdążył upłynąć rok od przekazania - przez upoważnionego przewodniczącego Komisji Rewizyjnej - takiej deklaracji prezesa? I co? I nic.


Lista


Prezes Bartosz radykalnie zmienił podejście do wirtualnej rzeczywistości. Jeszcze przed kilku tygodniami zeznawał na stronie internetowego medium lovekrakow.pl (które informacji o lipcowej rezygnacji prezesa jakoś nie uznało za stosowne zamieścić): „Garbarnia zawsze będzie oknem wystawowym i my się temu nie przeciwstawiamy. Próbujemy się tylko lepiej zabezpieczać, podpisywać korzystniejsze dla nas umowy z zawodnikami, odpowiednio obwarowane”. I jeszcze: „Mamy w składzie dwóch młodzieżowych reprezentantów Polski: Karola Dziedzica i Cezarego Polaka. Warto zaznaczyć, że są to nasi zawodnicy, którzy podpisali dłuższe kontrakty z Garbarnią. To efekt pracy skautingu i obserwacji, natomiast w późniejszym etapie umiejętne wprowadzenie ich do pierwszej drużyny. Chwalimy się tą pracą, bo jest to duży pozytyw. Taką pracę chcemy kontynuować, ponieważ przynosi ona efekty”.


Weryfikacja słów prezesa Bartosza? Liczmy wspólnie: po zakończeniu sezonu 2022/2023, a przed rozpoczęciem sezonu 2023/24 zawodnikami zdegradowanej do III ligi Garbarni, wypożyczonymi do niej, bądź przez nią wypożyczonymi do innych klubów przestali być: Xavier Dziekoński, Kais Al-Ani, Bartłomiej Mruk, Patryk Warczak, Cezary Polak (bo zdążył odejść do Kotwicy Kołobrzeg), Mateusz Bartków, Damian Derenda, Bartłomiej Purcha, Donatas Nakrosius, Tomasz Tymosiak, Patryk Mularczyk, Wojciech Słomka, Grzegorz Marszalik, Konrad Handzlik, Kacper Ciuruś, Jakub Karbownik, Kamil Kuczak, Adam Żak, Mark Assinor, Jakub Kuczera, Dorian Gądek, Adrian Dziedzic, Bartłomiej Niedzielski. Garbarnię na razie opuściło „tylko” 23 zawodników. Doprawdy imponujące…


Remanent


Ponieważ nie ma żadnej pewności czy podczas nadzwyczajnego walnego zostanie dokonana próba remanentu, spróbuję to zrobić teraz.


Plusy:

• z rozmachem przygotowane i przeprowadzone obchody jubileuszowe stulecia (wszak z kompletnym niewypałem w postaci mianowania wiślaka Marcelo ambasadorem jubileuszu)

• budowanie wizerunku Garbarni jako klubu z dużymi aspiracjami (niestety tylko na papierze…)

• dwukrotne uplasowanie się w drugoligowej czołówce klasyfikacji Pro Junior System (wszak z połowicznym sukcesem finansowym w ostatnim, spadkowym sezonie)

• awans drużyny U-14 do Centralnej Ligi Juniorów (z obligatoryjnie postawionym pytaniem: co z nich wyrośnie?)

• usunięcie ze społeczności klubowej Tadeusza Zapióra, po skazaniu go prawomocnym wyrokiem sądowym w sprawie karnej o pomówienie członków poprzedniego zarządu


Minusy:

• nie pozyskano sponsorów na zabezpieczenie finansowania klubu, choć na samym starcie prezes Bartosz akcentował: „od 16 lat prowadzę firmę zajmującą się marketingiem sportowym, w tym obszarze poruszam się dość sprawnie”…

• w ogóle nie rozpoczęto budowy trybuny głównej. Inwestycja była przygotowana przez poprzedników do rozpoczęcia na wrzesień 2020 w postaci: prawomocnego pozwolenia na budowę; ofert trzech generalnych wykonawców tej inwestycji; zatwierdzonego przez PZPN projektu wykonawczego; środków finansowych w wys. około 9 mln złotych zgromadzonych na rachunku bankowym Garbarni

• nie sfinalizowano umowy przedwstępnej podpisanej przez poprzedników z inwestorem na terenach klubu (z pozostałą należnością w wys. 10 mln zł dla Garbarni). Podpisany przez zarząd prezesa Bartosza aneks do w/w umowy nałożył na Garbarnię dodatkowe zobowiązania, których nieudolna próba realizacji doprowadziła do poważnego konfliktu z Urzędem Miasta Krakowa. Gmina Kraków wystąpiła z pozwem do sądu o rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego części terenów Garbarni. Proces trwa, następne rozprawy wyznaczono na wrzesień i listopad br. Co będzie z Garbarnią, jeśli ten proces przegra?

• poza postawieniem stojaka na rowery całkowity zastój inwestycyjny

• dopuszczenie do dewastacji boiska ze sztuczną nawierzchnią, jeszcze w chwili rozpoczęcia kadencji najlepszego obiektu w tej kategorii w Krakowie, a może i Małopolsce

• na koniec sierpnia 2020 pierwsza drużyna seniorów grała w II lidze, rezerwy w IV. Teraz, odpowiednio, to ligi III i V. I tylko sprzeciw opinii publicznej spowodował, że pierwszej drużyny nie wycofano od razu do ligi IV…


Pozostaje jeszcze wątpliwość: do której kategorii zaliczyć wydawanie pieniędzy?


Marsjanie


M.in. tym zagadnieniom, na plus i na minus, powinna być poświęcona dyskusja podczas nadzwyczajnego walnego. Ale czy tak się stanie? - mocno powątpiewam. Bo, mówiąc eufemistycznie, poziom intelektualny klubu stoi na dramatycznie niskim poziomie. Tu nie ma miejsca na refleksję i choćby odrobinę samokrytycyzmu. Dowodem niedawny wpis członka zarządu, Szczepana Buryły na klubowym facebooku, gdzie wzrusza do łez (narażanie zdrowia i poświęcanie prywatnego czasu przez prezesa Bartosza dla Garbarni, burzenie przez niego murów niezrozumienia i niechęci wokół klubu) i wygłasza pogląd, że taki a nie inny wynik sportowy (czytaj: spadek z II ligi) to zbieg okoliczności, a nie błędnych decyzji…

Czyli:

• polityka kadrowa była słuszna, choć z Garbarni w ostatnim czasie odeszli piłkarze „tylko” na dwie drużyny seniorów…

• niemal całkowita wymiana kadr niewątpliwie dobrze świadczy o stabilizacji pod tym względem i prowadzeniu przemyślanej polityki personalnej…

• wspomniany zbieg okoliczności można tłumaczyć różnie. Na przykład niespodziewanym atakiem Marsjan, choć pod względem inwencji Szczepanowi Buryle raczej daleko do Orsona Wellesa i jego słynnego słuchowiska z 1938, które wywołało panikę w Stanach…

• zamiast fali hejtu należy się prezesowi Bartoszowi podziękowanie? Tak! Niewątpliwie odważnego podjęcia decyzji o rezygnacji należy całkiem szczerze pogratulować, a nade wszystko za to serdecznie podziękować.


Intryguje awizowana przez zarząd kolejność punktów porządku obrad nadzwyczajnego walnego. Najpierw wybór nowego prezesa. Później absolutorium ustępującym członkom zarządu. A na sam koniec, niejako na deser, możliwość zgłaszania wolnych wniosków. Zatem: najpierw wybieramy i głosujemy, zaś później dyskutujemy… W tej sytuacji czymś kompletnie nieistotnym pozostanie nieśmiała uwaga, że wciąż obowiązujący statut Garbarni (miano go zmieniać, ale przez trzy lata nie zdążono zmienić choćby przecinka) jasno określa, że udziela się absolutorium c a ł e m u zarządowi (a nie jego poszczególnym członkom). Ale to pewnie drobiazg…


Memento


Z czym wchodzi Garbarnia w nowy zakręt swej niewątpliwie bardzo skomplikowanej historii? Zapewne z nadzieją, że nowy prezes, w przeciwieństwie do prezesa starego, jednak podoła. Na przedzjazdowej giełdzie ruch jak w ulu, jedni odmawiają, inni wietrzą życiową szansę. Wedle krążących plotek jednym z kandydatów jest Jacek Kaim. Przypomnę, że ten „prawdziwy Garbarz z krwi i kości” w przeszłości już zdążył uaktywniać się w chwilach wyborczej gorączki. I mieszać chochlą w cudzej zupie.


W 2008 roku przyczynił się do groźnego tąpnięcia podczas zjazdu, co zaowocowało potężnym kryzysem personalnym we władzach klubowych. Osiem lat później poszedł jeszcze dalej: będąc członkiem zarządu równolegle prowadził pokątne rozmowy z opozycją. O fiasku tej operacji był łaskaw poinformować zarząd kilka godzin przed zebraniem wyborczym, bo przecież zawsze kochał grać w otwarte karty. Zintensyfikowanie działań nastąpiło w okresie 2018-2020. Najpierw miał szczere intencje odegrać znaczącą rolę w sprawie Tadeusza Zapióra, sąd jednak uznał Jacka Kaima za świadka niewiarygodnego. Następnie zaś należał do liderów akcji, aby podczas walnego 2020 konsekwentnie poniżać członków poprzedniego zarządu w oczach elektorów.


Czy teraz trzyma w rękawie jakiegoś asa na zjazdowego pokera? Jest pewne, że koncentruje się na próbach pozyskiwania sojuszników. Jednego z nich próbował zjednać telefonicznie, kończąc negocjacje pytaniem: czy w momencie decydującym, już przy urnie, może liczyć na głos poparcia? Nie może, bo owa osoba nie jest obecnie członkiem klubu.


Czy Jacek Kaim wystartuje na prezesa? Jeśli tak się stanie, zabrzmi to jak memento. Alarmuję, aby jak teraz, za trzy lata znów nie było na Rydlówce zadawane sakramentalne pytanie: jak to się stało? A każdy patrzył na drugiego, ale za skarby świata nie na siebie.


JERZY CIERPIATKA

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty