Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka > Wiadomości koszykówka
Zwycięzcy sobotniej części 59. All Star Game w Dallas2010-02-14 09:55:00

Zanim Steve Nash i Paul Pierce, wybrani do grona najlepszych graczy ekip Zachodu i Wschodu National Basketball Association wyszli w niedzielny wieczór grać w Meczu Gwiazd w Dallas, uczestniczyli w sobotnich konkursach weekendu Gwiazd. Ze znakomitym skutkiem, a swój tytuł mistrza wsadek z ubiegłego roku obronił też mierzący tylko 175 cm wzrostu, Nate Robinson z New York Knicks.


Konkurs wszechstronności: Steve Nash, Phoenix Suns
Konkursu nie mógł wygrać obrońca tytułu najwszechstronniejszego z ubiegłego roku, Derrick Rose z Chicago Bulls, bo choć był w Dallas, ze względu na kontuzję musiał wybierać - konkurs w sobotę czy prawdziwy mecz Wschód - Zachód w niedzielę. Wybór był prosty, więc o tytuł tego, który najszybciej drybluje, podaje piłkę i rzuca do kosza walczyła czwórka Russell Westbrook (Oklahoma Thunder), Brandon Jennings (Milwaukee Bucks), Derron Williams (Utah Jazz) i Steve Nash z Phoenix Suns.

Steve przyleciał do Dallas w sobotę o siódmej rano i musiał pokonać samolotami i z przesiadkami 2200 mil bo jako duma Kanady zapalał znicz na otwarciu w Vancouver. Zupełnie mu to nie przeszkodziło z rezultatem 29,9 sekund wygrać rywalizacji z Williamsem i dostać olbrzymi puchar od szefa sponsorującej te zawody firmy Taco Bell, sieci restauracji z meksykańskim fast-foodem. Steve jest znanym koneserem win i dobrego jedzenia więc pewnie za często nie będzie wpadał zajadać się "tacos" za 99 centów, ale tytuł się liczy. - Byłem najstarszy w tym towarzystwie, nawet zaproponowałem chłopakom, żeby mi dali zaczynać od drugiego koszyka bo to bliżej, ale się nie zgodzili. Miałem szczęście - mówił rozgrywający Suns, który po tych 29,9 sekundach na parkiecie wyglądał tak zmęczony jakby biegł w Vancouver za Justyną Kowalczyk. Zdążył jednak dodać, że imprezą na którą naprawdę czeka są mistrzostwa świata w piłce nożnej w RPA "bo te cztery lata bez mistrzostw się strasznie dłużą". A Williams wyraźnie się zmartwił, bo do połowy dystansu wszystko mu wychodziło, ale przegapił zwycięstwo podaniami, które jak zaczarowane wypadały z zawieszonej na parkietem opony...

Konkurs rzutów za trzy punkty: Paul Pierce, Boston Celtics
Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że 33-letni Paul Pierce z Boston Celtics ma, po odnowionej kontuzji, z głowy cały sezon, ale nastąpił cud i nie tylko gra w Bostonie, ale uczestniczy w Meczu Gwiazd w konkursie i głównym, niedzielnym meczu w Cowboys Stadium. W pierwszej rundzie konkursu "za trzy" był znakomity, zapisał po swojej stronie 17 punktów, tyle samo co inny weteran NBA, 34-letni Chauncey Bills. Później byli ci młodsi - 22-letni Stephon Curry (Golden State Warriors) z 18 punktami i 22-letni Włoch Danilo Gallinari, zdobywca 15 pkt czyli tyle samo dwóch kolejnych koszykarzy: najwyższy w NBA specjalista od rzutów za trzy punkty, mierzący 211 cm wzrostu, 27-letni Channing Frye i jako ostatni startujący w eliminacjach Daequan Cook, który zaskoczył wszystkich w ubiegłym roku, zostając najlepszym snajperem konkursu 2009 roku.

Na placu boju została więc trójka Billups, Pierce i Curry, Zaczął Pierce, od 20 punktów, pokazując, że ma zimną krew tak w finałach NBA, jak grając o drobne czyli 15 tysięcy dolarów podczas Meczu Gwiazd. Chauncey Billups, znakomity rozgrywający Nuggets miał tylko 14 punktów i wszystko było w rękach 22-latka. Curry zaczął znakomicie od sześciu trafień w ośmiu rzutach, ale później zadrżała mu ręka i skończył z rezultatem o jeden punkt skromniejszym niż w pierwszej rundzie - 17 punktami. Skromny po zwycięstwie nie był na pewno Pierce. -Wiem, że na trybunach było wielu takich, którzy pytali siebie co tam robi ten Pierce. Ja jednak bardzo chciałem to wygrać, bo wiem, że jestem jednym z najlepiej rzucających graczy w historii NBA. Zresztą zawsze podchodzę do każdej rywalizacji bardzo poważnie - nie ma znaczenia czy to finały NBA, warcaby czy szachy - mówił rozgrywający Celtics. Klaskał Arnold Schwarzenegger, gubernator Kalifornii, skąd pochodzi Pierce, ale jego kolega z zespołu, siedzący w pierwszym rzędzie Kevin Garnett pokładał się ze śmiechu...

Konkurs wsadów: Nate Robinson, New York Knicks
Rok temu, po jednym z najlepszych konkursów od lat, LeBron James, którego siłę wsadu specjaliści obliczyli na mocniejszą od... uderzenia Mike'a Tysona obiecał, że w Dallas wystąpi. Później się rozmyślił, a ostatni konkurs sobotniego wieczoru miał być popisem "latającego" w Los Angeles Lakers Shannon Browna. W pierwszej rundzie był dynamiczny (46 pkt), w drugiej przeciętny choć posiłkował się Kobe Bryantem - zebrał tylko 41 punktów (na 50 możliwych) bo choć skoczył wysoko, wsad był łatwy. "Mały" (175 cm wzrostu) Nate Robinson, obrońca tytułu miał być już "wystrzelany" i zmęczony przepychankami w NY Knicks, ale i tak awansował z 89 punktami do finału. Tak naprawdę jednak, widownię poderwał z miejsc dopiero drugi wsad Demara DeRozana (Toronto Raptors). Nawet Dwyane Wade z Miami Heat bił na stojąco oklaski, patrząc jako Demar łapie piłkę odbitą od rogu tablicy, przekłada ją z lewej ręki do prawej i wsadza do kosza.

W finale nie było już faworyta z Los Angeles, a Demar DeRozan skoczył i wsadził piłkę nad swoim kolegą z Raptors, ale zachwytów nie było. Jakiś specjalny wpływ na "Małego" Robinsona musiały mieć jednak wachlujące go cheerleaderki Dallas Cowboys, bo te najlepsze zachował na koniec, odbijając piłkę od tablicy, chwytając ją w obie ręce i potężnie wsadzając do kosza. To wystarczyło, by zebrać od decydujących o wyniku internautów najwięcej głosów i wygrać. Czy udałoby mu się to, gdyby wystąpił LeBron? Takich cudów nie ma...

Przemek Garczarczyk z Dallas





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty