Kiosk
- Rozmowa z Moniką Kobylińską
- PIŁKA RĘCZNA. Biało-czerwoni bohaterami transferów
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Adam Sokołowski po raz 28. mistrzem Polski kibiców sportowych
- 48. MP Kibiców Sportowych już w sobotę w Gostyniu
- Ćwierćwiecze super kibica Stanisława Sienkiewicza
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski Mistrzem Mistrzów, podziękowania dla Stanisława Sienkiewicza
- 48. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Gostyń 2025, eliminacje cd.
- OMNIBUS SPORTOWY. Kolejny triumf Adama Sokołowskiego
- 48. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Gostyń 2025
Raz do roku Springfield w stanie Massachusetts zamienia się w prawdziwą mekkę koszykówki. Od 1959 roku następuje tutaj ceremonia wprowadzenia do koszykarskiej Basketball Hall of Fame (Galerii Sław) najwybitniejszych graczy świata.
Nie ma większego zaszczytu w zawodowej koszykówce, niż pewnego dnia znaleźć się w tej wybranej grupie. Piątkowa ceremonia miała naprawdę niezwykły wymiar. "Największy dzień w historii Galerii Sław", "Tych wybrańców już nic nie przebije" - takie tytuły można było znaleźć w amerykańskiej prasie. Trudno jednak dziwić się emocjom nawet u dziennikarzy piszących o NBA od kilkudziesięciu lat, bo co może być większego od dnia, w którym do Galerii Sław wkraczają David Robinson, John Stockton, legendarny trener Utah Jazz, Jerry Sloan i Michael Jordan?
Oto najważniejsze fragmenty z bardzo szczerej, otwartej konferencji prasowej Michaela Jordana:
- Kim chciałeś być w młodości?
Michael Jordan: Kimś takim jak mój ojciec. Jest między nami wiele podobieństw. Nie mogłem tego obejść. Jeśli wszyscy chcą być tacy jak ja, powinni zacząć od strzyżenia i opalenizny. Jestem szczęśliwy, że jestem sobą, bez wątpienia.
- Co myślałby o taki dniu, jak ten twój zmarły tata?
MJ: Pewnie stałby przed wami i odpowiadał na pytania. Uwielbiał za mnie mówić. Nauczyłem się od niego bardzo wiele i gdyby mógł być dziś z nami, na pewno byłby szczęśliwym człowiekiem. Byłby dumny z moich wyborów, dobrych i złych, ze wszystkiego co osiągnąłem. Jest z nami teraz duchem, wiem to na pewno. Kiedy widzicie mnie, widzicie cała rodzinę Jordanów, ja ich reprezentuję - mamę i tatę, braci i siostry.
- Ulubiony moment z koszykarskiej kariery?
MJ: Trudne pytanie. To tak, jakbyś się zapytał, które z moich dzieci kocham najbardziej. Miałem tyle wspaniałych osiągnięć, zagrań, zwycięskich rzutów. Trudno wybrać tylko jeden moment. Jeśli zacznę od gry w University of North Carolina w 1982 roku, to muszę skończyć na zwycięskim rzucie w Utah, grze w Dream Teamie, czy meczach bejsbolowych. Ja wiem, że wy tego ostatniego nie uważacie za mój sukces, ale ja myślę inaczej. Nie mogę wybrać jednego. Jestem szczęśliwy ze wszystkich.
- Co chciałbyś powiedzieć kibicom w Chicago?
MJ: Że to mój drugi dom. Ciągle tam przecież mieszkam. Wielu ludzi w to nie wierzy, ale tak właśnie jest. Podziękować za wszystko co dla mnie zrobili, zaczynając od Jonathona Kovlera i Roda Thorna, który wybrał mnie w drafcie i zabrał do Chicago - mnie, chłopaka, który nigdy nie był w wielkim mieście. To był mój pierwszy raz z dala od domu. Budynki Uniwersytetu Północnej Karoliny były tylko 2,5 godziny od mojego domu w Wilmington, czyli bardzo blisko. Ale oni mnie zabrali i musiałem zapracować na to zaufanie. Wierzyli we mnie, a ja wierzyłem im. Ten związek ciągle trwa i zawsze, naprawdę zawsze, będę czuł coś specjalnego i naprawdę ciepłego dla Chicago, dla pomocy oraz wsparcia, które tam otrzymałem. Zrobiłem dla miasta wszystko co mogłem, już chyba więcej się nie dało. Być może nadejdzie dzień, kiedy Chicago zdobędzie kolejny tytuł i będzie mogło porównać swoje wrażenia. Nie byłoby mnie tutaj bez Chicago.
- Co mógłbyś powiedzieć o rywalizacji z Utah Jazz? Czy John Stockton był naprawdę najbardziej nieczysto grającym zawodnikiem w lidze?
MJ: Nie powiedziałbym tego - mógłbym wymienić kilku innych... Niektórzy mówią "nieczysto grający", ja oceniam go jako zawodnika, który wkładał w sukces każdy centymetr swojego ciała, fizycznie i mentalnie. Dla nas dwukrotnie pokonać ten zespół było naprawdę specjalnym osiągnięciem. To była wielka rywalizacja wielkich zespołów. Stockton, Malone, trener Jerry Sloan - oni reprezentowali wszystko co najlepsze. Lubiłem tą rywalizację, bo musiałem podnosić swoja poprzeczkę do najwyższego poziomu. Moje szczęście, że to ja triumfowałem.
- Co myślisz, kiedy wszyscy nazywają cię Największym?
MJ: Kiedy słyszę, że byłem najlepszym koszykarzem w historii, nie wiem jak się zachować. To tylko opinia. A dla mnie? Nigdy nie grałem przeciwko Jerry Westowi, Elginowi Baylorowi czy Wiltowi Chamberlainowi. Pewnie, że bym chciał, ale nie ja decyduję, czy jestem lepszy od nich. Sam fakt, że jestem częścią takiej debaty jest wielkim przywilejem. Ale ja sam nigdy bym o sobie tego nie powiedział - przecież nie grałem przeciwko wszystkim, którzy są w Galerii Sławy...
- Twoje pierwsze wspomnienia jako zawodnik Chicago Bulls?
MJ: Kiedy pojawiłem się w drużynie, nie szło im zbyt dobrze. Mogliśmy tylko grać lepiej, bo gorzej już nie można było. Przyszedłem z prestiżowego uniwersytetu z tradycją zwyciężania, więc starałem się robić wszystko by pomóc Bulls wygrywać - powoli, stopień po stopniu. Najpierw byąa gra w playoffs, później awans do finałów Konferencji Wschodniej. Trener Doug Collins zaczął budowę zespołu z mistrzowskimi aspiracjami, Phil Jackson dokończył dzieła. Kiedy przyszedłem do drużyny, na mecze przychodziło tylko 6 tysięcy ludzi, a później każdy nasz mecz był wyprzedany do ostatniego miejsca. Pamiętałem te czasy i dlatego pod koniec mojej kariery byłem bardziej surowy, wygadany niż zwykle, chcąc uzmysłowić moim kolegom, jak ważne są zwycięstwa i jak ciężko przyszło na to pracować. Jedno wiem na pewno - jeśli zapytacie moich kolegów z Bulls z czym im się kojarzę, na pewno odpowiedzą , że ze zwycięstwami. Pamiętam jedną z moich rozmów z trenerem Texem Winterem, który był znakomity szkoleniowcem: schodzę z parkietu, zdobyłem chyba 20 punktów pod rząd i wygraliśmy mecz. Tex zaczyna mi wypominać, że nie ma litery "I" (ja) w słowie "team" (zespół). Moja opowiedź: "Ale "I" jest w słowie "win" (zwycięstwo). To jak ma być?
- Jak bardzo 63 punkty zdobyte przeciwko Boston Celtics na początku kariery pomogły w twoim rozwoju?
MJ: Bardzo, bo do tego momentu było wielu dziennikarzy, którzy mówiąc o mnie, twierdzili, że jestem dobry, ale "nie w tej samej klasie do Magic Johnson czy Larry Bird". Po tym meczu Larry nabrał do mnie respektu, a dla mnie oznaczało to, że jestem na właściwej drodze by zostać jeszcze lepszym graczem. Ale nie te 63 punkty, bo jak pamiętacie, my ten mecz przegraliśmy. Szacunek Birda był dokładnie tym, czego potrzebowałem jako gracz, uznanie od kogoś jego formatu. To był największy komplement jaki mogłem wtedy otrzymać.
- Twoja opinia o Kobe Bryancie i LeBronie Jamesie?
MJ: Dostrzegam podobieństwa. Na tym polega ewolucja w koszykówce. Kiedy wchodziłem do ligi, były porównania z Juliusem Erwingiem, a ja byłem wielkim fanem Waltera Davisa. Jak mogę nie widzieć mojego podobieństwa do LeBrona i Kobe? Będziecie mieli z nich wiele uciechy, ale nie spieszcie się, by szukać następnego Michaela Jordana, bo takiego już nie będzie. Czasy są inne, mecze są inne, motywacje zawodników są inne. Ludzie zawsze chcą znaleźć następnego Michaela Jordana. Mnie nie znaleźliście, ja się po prostu trafiłem, a teraz stoję przed wami. Już wkrótce, jeśli już nie teraz, znajdziecie mojego następcę. Obaj, LeBron i Kobe, mają potencjał, by w przyszłości być lepszymi ode mnie, wyrobią sobie własną sławę, koszykarską osobowość. Dajcie im tylko trochę czasu...
Przemek Garczarczyk (ASInfo), współpraca: KC Johnson
ASInfo
- Koszykarze przed meczami z Austrią i Holandią
- EUROBASKET 2027. Cypryjki rozgromione
- EUROBASKET 2027. Rumunki rozgromione
- Biało-czerwone pokonały Słowację
- Zmarł Lenny Wilkens
- Listopadowe kwalifikacje do EuroBasketu 2027
- Kadra koszykarzy na Austrię i Holandię
- 16 zawodniczek w kadrze koszykarek
- KOSZYKÓWKA. Krosno - Lublin (FOTO)
- 24 koszykarki w szerokiej kadrze
- Koszykarki chcą wrócić na ME
- Nowa strategia PLK na lata 2025-31. Koszykówka ma spore ambicje
- EUROBASKET. Złoto dla Niemców
- EUROBASKET. Porażka z Turkami
- EUROBASKET VLOG #6: Polska w ćwierćfinale!
- EUROBASKET. Biało-czerwoni w ćwierćfinale
- EUROBASKET VLOG #5: Media, courtside i ostatni mecz w Spodku
- EUROBASKET. Belgia lepsza o włos, ale gramy dalej
- EUROBASKET VLOG #4: Lewy, Oki, Fornal
- EUROBASKET. Trójkolorowi za mocni
- EUROBASKET VLOG #3: Polska wygrywa z Islandią
- Zmarł Janusz Seweryn
- EUROBASKET. Zwycięstwo nad Islandią i awans
- EUROBASKET VLOG #2: Polska wygrywa z Izraelem
- EUROBASKET. Biało-czerwoni pokonali w dreszczowcu Izrael
- EUROBASKET VLOG #1: Polska wygrywa ze Słowenią
- EUROBASKET. Słowenia pokonana!
- Dwunastka na EuroBasket
- Druga porażka z Finami
- Porażka koszykarzy z Finami
- Na remis ze Szwedami, kadra bez Sochana, ale z Loydem
- Porażka koszykarzy z Serbami
- Koszykarze pokonali Islandię
- Porażka koszykarzy z Senegalem
- Kadra koszykarzy w Krakowie (FOTO)
- MŚ 3x3: Polki tuż za podium
- Paulina Gajdosz sędzią finału EuroBasketu
- ME koszykarek. Belgia znów na tronie
- Gala ORLEN Basket Ligi za nami
- Grzmot z Oklahomy mistrzem NBA
- Koszykarze Legii mistrzem po 56 latach
- Nie żyje Mieczysław Młynarski
- Koszykarki z Gdyni mistrzyniami Polski
- Klęska z Litwinami
- KOSZYKÓWKA. Wysoka wygrana na otarcie łez
- Porażka koszykarek z Litwą
- KOSZYKÓWKA. Polacy wygrali w Estonii
- Estonia minimalnie lepsza
- Minęło 25 lat, złota drużyna koszykarek wyróżniona
- Porażka koszykarek z Belgijkami
więcej wiadomości >>>


