Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > II liga (wschód)
Pech nie opuszcza Stali Rzeszów

Stal Sandeco Rzeszów - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 1-2 (0-1)

0-1 Zjawiński 17
1-1 Wójcik 66
1-2 Lendzion 90+3
Sędziował Szymon Ubożak (Kielce). Żółte kartki: Wójcik, Udoudo - Lendzion, Zezula. Widzów 1000.
STAL:
Wróbel - Hus, Tomasik (74 Krauze), Duda, Chałas - Wójcik, Kiema, Majda, Kloc (86 Reiman), Grad (42 Sunday) - Udoudo (90 M. Jędryas).
ŚWIT: Fogler - Lendzion, Gurzęda, Drwęcki, Adamczyk - Jagodziński (90 Lewicki), Zezula (27 Enow), Gmitrzuk, Kończyński (72 Galicki) - Obem, Zjawiński (84 Reginis).

Pech wciąż nie opuszcza piłkarzy Stali Rzeszów. Podobnie, jak w Brzesku rzeszowianie jeden punkt stracili w trzeciej minucie doliczonego czasu gry i pozostali z niczym. W tej sytuacji nie popisał się Tomasz Wróbel, który przepuścił lekkie uderzenie z rzutu wolnego Marka Lendziona.

Stal zagrała najlepszy mecz w tej rundzie przed własną publicznością, ale na Świt to nie wystarczyło. Zadecydowała o tym przede wszystkim pierwsza połowa, w której gra rzeszowian nie wyglądała tak, jak powinna. Po przerwie natomiast było pod tym względem zdecydowanie lepiej. Piłka zaczynała chodzić, jak po sznurku, akcje nabierały właściwego tempa i jedyne czego brakowało, to ostatniego podania. "Stalowcy" atakowali raz z lewej, raz z prawej strony, ale obrona gości długo pozostawała niewzruszona. Bardzo dobry mecz rozegrał Krzysztof Majda, który zaczął w środku pola, gdzie był wyróżniającym się piłkarzem Stali, a skończył na lewej pomocy, wciąż będąc jednym z najlepszych na boisku. Sporo zamieszania w szeregach defensywnych gości wprowadzał Emmanuel Udoudo, ale tradycyjnie brakowało mu trochę chłodnej głowy w podejmowaniu decyzji. Nigeryjczyk często schodził do boku, ale wtedy brakowało kogoś w polu karnym i kolejne szanse przepadały. Niestety bardzo widoczny jest brak Ireneusza Grybosia i można się pokusić o stwierdzenie, że z nim w składzie rzeszowianie mieliby na swoim koncie kilka punktów więcej. A meczu ze Świtem pewnie nie przegraliby. Okazało się bowiem, że podopieczni Piotra Mosóra wcale nie grają wielkiej piłki. Ich taktyka opierała się na skutecznej grze w obronie oraz liczeniu na szybkie wypady oraz Dariusza Zjawińskiego. Długo to przynosiła efekty, bo już w 17 minucie Zjawiński dobił uderzenie z 20 metrów Marcellinusa Obema i było 0-1. Ten sam zawodnik mógł w zasadzie rozstrzygnąć losy meczu, ale w 58 minucie huknął w poprzeczkę. Ze strony Stali bardzo aktywny w ataku był Paweł Kloc, który już chyba nie pamięta, kiedy ostatni raz tak często uderzał na bramkę rywali. Jego trzy strzały mijały jednak cel, a dwukrotnie został w ostatniej chwili zatrzymany przez obrońców gości. W 66 minucie popisał się jednak idealnym zagraniem do Karola Wójcika, ten spokojnie przyjął piłkę na klatkę piersiową i precyzyjnym uderzeniem z 12 metrów pokonał Bartłomieja Foglera. Na więcej Stali w tym dniu stać już nie było.

Paweł Marzec

Po meczu powiedzieli

Czesław Palik, trener Stali - Ciężko zebrać myśli po tym meczu. Trener gości mówi, że przegrał tak dwa mecze, my mamy ich na koncie trochę więcej. Za każdym razem zdarzy się, że ktoś popełnia kardynalny błąd. Tym razem stało się tak z Tomkiem Wróblem, który we wcześniejszych spotkaniach bronił bardzo dobrze. Przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy byli przegrać. Uważam jednak, że Świtowi nie należał się ten rzut wolny, po którym straciliśmy bramkę. W zasadzie jednym gwizdkiem sędzia zniweczył wysiłek 14 zawodników, którzy bardzo się starali i na ten remis zasłużyli. Oby udało nam się przed następnym, bardzo ważnym meczem podnieść.

Piotr Mosór, trener Świtu - Po dwóch porażkach przyjechaliśmy po remis, a udało się wygrać. Współczuję trenerowi gospodarzy, bo wiem, jak boli taka przegrana. My w ten sposób traciliśmy punkty w dwóch ostatnich meczach. Uważam, że pierwsza połowa była bardzo dobra w wykonaniu mojego zespołu. Wtedy zawodnicy wypełniali wszystkie założenia taktyczne. Po przerwie za bardzo się cofnęliśmy i daliśmy Stali prowadzić grę. Z tego powodu straciliśmy bramkę. Udało się jednak wygrać i z tego się cieszę.
Przed sezonem z prezesem klubu ustaliliśmy, że gramy o spokojne utrzymanie się. Do tej pory nie graliśmy może ładnej piłki, ale liczyły się punkty. Nic na to nie poradzę, że pojawiają się głosy na temat mojej dymisji. Na ten moment jestem spokojny. Nie miałem łatwego zadania zastępując na stanowisku trenera Libora Palę, który w zasadzie stworzył ten zespół. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że między trzecią i drugą ligą jest spora różnica i chcieliby od razu awansu do I ligi. Aby o to walczyć, to trzeba by było w Świcie wymienić pół składu.

(PM)

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty