Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
JERZY CIERPIATKA o degradacji Garbarni, zanim klamka zapadnie
autor
Jerzy Cierpiatka (ur. 1953 w Krakowie) - dziennikarz sportowy. Reporter i felietonista „Tempa”, „Gazety Krakowskiej”, „Dziennika Polskiego”, „Przekroju”, wieloletni współpracownik katowickiego wydawnictwa „GiA”. Autor bądź współautor wielu książek, m. in. trzech monografii Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, „Boży doping”, „90 lat Białej Gwiazdy”, „85 lat RKS Garbarnia”, „Od Urugwaju do Rosji” (historia mundiali), „Jak to było naprawdę” (prawdziwe opowieści sportowe), „Olimpizm polski”, „Poczet związkowych legend”.
Wcześniejsze wpisy:

Z DOMIESZKĄ RETRO (2)

Przedsionek piekieł

Nawet na Rydlówce nie da się skryć, pod korcem PR, że dobiega końca sezon absolutnie wyjątkowy dla Garbarni. Pierwsza drużyna seniorów zdegradowała się z II ligi. Wiele wskazuje, że rezerwy opuszczą ligę V. Jeśli to nastąpi, skala „sukcesów” będzie oszałamiająca. Nigdy wcześniej takich „osiągnięć” nie odnotowano, choć klub żyje od przeszło stu lat. (Ale jak długo jeszcze pożyje to całkiem odrębny temat).


Bez owijania w bawełnę: spada z II ligi drużyna niewątpliwie słaba. To zdecydowanie najgorsza z wersji zaoferowanych przez Garbarnię w czterech ostatnich sezonach. Wcześniej toczyła się walka o play-off, do której to fazy było bardzo blisko (lokaty: 7, 7 i 8). Teraz, po trwającym od dawna i systematycznym obniżaniu poziomu, przychodzi świecić Garbarni za czerwoną latarnię. Wbrew pozorom wcale nie było słychać na Rydlówce bicia na alarm, co wydawać by się mogło reakcją choćby cokolwiek normalną. Ale nie tam, nawet pięć porażek z rzędu przyjmowano z niezmąconym spokojem. Jakby grubo wcześniej pogodzono się z fatalnym wyrokiem, choć de facto było od niego jeszcze bardzo daleko.


Swoisty paradoks. Nie degradacja, lecz brak konkretnych starań o jej uniknięcie jest po mojemu czymś najbardziej upiornym. Można do spodu puszczać w medialną przestrzeń najprzeróżniejsze bzdety o tym, że „nie ma mowy o pomyłce” (przed wyjazdem do Jastrzębia), można w okolicach Wilgi rzucać chwytające za serce apele, że „walczymy z wszystkich sił”, ale to tylko mowa-trawa… Parszywy los dokonał się jeszcze przed zakończeniem rozgrywek.


Tę „walkę” było widać gołym okiem w końcowych fragmentach jednobramkowo przegrywanych meczów, gdy zamiast va banque zaatakować za wszelką cenę, w pocie czoła wymieniano podania między obrońcami na własnej połowie boiska. Ewentualnie można zwrócić się do buchaltera, aby łaskawie policzył ile to bramek straciła Garbarnia po stałych fragmentach, przy których okazywano totalną bezradność. Stracono tych goli multum, już gdzieś w połowie sezonu około dwudziestu. Tego też nie dało się poprawić na treningach?


Osoby chodzące na drugoligowe mecze Garbarni w tym sezonie, również te o bogatych piłkarsko życiorysach, nie są w stanie pojąć tak żenujących scen.


Czy w świetle tego co napisałem powyżej dało się uniknąć degradacji? Po mojemu tak, skoro nawet przy ewidentnej słabości Garbarni jej dorobek mógł i powinien być okazalszy. Bo gubiono punkty również w sytuacjach, gdzie spokojnie dało się tego uniknąć. Choćby w wiosennym rewanżu z Hutnikiem na Suchych Stawach. Zasadnicza różnica polega na tym, że w przeciwieństwie do Garbarni w Hutniku zarządzono mobilizację i odczuwało się to na każdym kroku. Pod względem wzmocnień kadrowych i wiary w to, że akcja zakończy się pełnym powodzeniem. Hutnik konsekwentnie utwierdzał się na drugoligowych pozycjach, Garbarnia konsekwentnie od II ligi oddalała się. Ot, drobna różnica…


Ale wcale nie sądzę, że to przede wszystkim piłkarzy trzeba stawiać pod pręgierzem. Bo trudno oprzeć się wrażeniu, graniczącemu z rosnącym przekonaniem, iż tak po prawdzie to spadek z II ligi odpowiadał obecnym władzom. Od blisko trzech lat sztabowcami, po mojemu niestety tylko z nazwy, są Grzegorz Bartosz wraz ze świtą. Tworzą ją Stanisław Śliwa, Krzysztof Szopa, Paweł Ciszek, jego brat Marcin Ciszek i błyskawicznie dokooptowany w miejsce Bogdana Liszki (złożył rezygnację kilkanaście godzin po wyborze, sic…) Szczepan Buryło. Warto mieć w pamięci te nazwiska, niezależnie od kilku spektakularnych akcji:


• szybki zakup mebli z czarnej skóry do przestronnego pomieszczenia, bo przecież w starych ścianach nie wypada się gnieść…


• demontaż i odstawienie do pralni zabytkowej szafy gdańskiej, materialnego symbolu starej Garbarni, widać jak symbole i tradycje są szanowane w jednej, wspólnej garbarskiej rodzinie…


• doprowadzenie do dewastacji boiska ze sztuczną nawierzchnią, choć od 2014 stanowiło wizytówkę klubu jako najlepszy w Krakowie (Małopolsce) obiekt tego typu…


• nominacja na ambasadora jubileuszu stulecia klubu wiślaka Marcelo, choć wcześniej nigdy nie miał nic wspólnego z Garbarnią…


Teraz pochyla się owo zacne grono nad rozwikłaniem niewątpliwie trudnego dylematu. Otóż wcale nie jest faktem medialnym, tylko sprawą potwierdzoną publicznie przez dyrektor klubu - Katarzynę Woydę i rzecznika prasowego - Rafała Starego, że ścierają się w zarządzie dwie opcje: wyrażenia zgody na grę Garbarni w lidze III czy może od razu spuszczenia jej do ligi IV. Należy w tym miejscu przypomnieć, że w chwili obejmowania urzędu przez obecne władze (sierpień 2020) niezależnie od drugoligowej Garbarni w lidze IV grały akurat rezerwy pierwszego zespołu. I w tym jednym zdaniu zawiera się skala „postępu” dokonującego się do dziś. Postępu iście dramatycznego.


Słychać z wysokości drugiego piętra na Rydlówce, że u podstaw rozpatrywania opcji celowej przeprowadzki Garbarni na piąty poziom rozgrywek leżą względy finansowe. Spytam w takim razie: co przez te prawie trzy lata zrobił zarząd Grzegorza Bartosza, aby pozyskać nowe środki? I ile tych środków wpłynęło do klubowej kasy? Mając w pamięci przedjubileuszowe bombardowanie opinii publicznej informacjami o lawinowym przypływie sponsorów, teoretycznie powinno być tego skolko ugodno. Niestety, wyłącznie wedle zabiegów stricte o charakterze PR… A wspomnianej troski o finanse klubowe jakoś nie przejawiano w chwilach kontraktowania graczy niewątpliwie wysokobudżetowych, choćby Michała Fidziukiewicza. Nie warto było pomyśleć wtedy, że wysychające źródełko w końcu może wyschnąć?


Po mojemu przymiarki do radykalnego obniżenia aspiracji wcale nie zaczęły się wczoraj. Już przed rokiem, w niezmiernie rzadkich chwilach rozmowy ze mną, członek Komisji Rewizyjnej Karol Jastrzębski stwierdził, że miejsce pierwszej drużyny na futbolowej mapie będzie adekwatne do finansowych możliwości klubu. Gdy rzuciłem hipotetycznie, że osiągnięcie poziomu Garbarza Zembrzyce stanowić będzie pukanie do dna od spodu - podtrzymania tematu zabrakło. Ani gwałtownej repliki. Nie da się wykluczyć, że może już wtedy kiełkował w niektórych głowach pomysł jak dokonać rozwoju poprzez zagładę…


Jeśli ona nastąpi, będzie to skutek gier cynicznych (zarząd) i otwarcia przed nim drzwi na oścież (gorący orędownicy nowych porządków w klubie). Ogromnie smutne, że nieograniczonego zaufania udzielili wtedy niemal en bloc również ci, którzy piękną historię mocnej Garbarni kiedyś na Ludwinowie tworzyli. Niekiedy występują nawet z pozycji członków aż honorowych, albo członków tylko zwyczajnych. Bez znaczenia, wystarczy… Dziś z niedowierzaniem i rosnącym niepokojem przyjmują rozwój wydarzeń, nie mogąc pojąć: jak to się stało? Tymczasem pytanie: co z Garbarnią może się stać? należało zadać sobie trzy lata temu. Jeszcze przed głosowaniami na walnym, za to przed lustrem.


Teraz nawet oni z dystansem, może nawet irytacją, przyjmują zarządową-dyrektorską deklarację stawiania na młodzież. Hasło lekkie, łatwe i przyjemne. Otwierające perspektywę wygodnego życia w nowej rzeczywistości. Gdzie znajdą się pieniądze na młodzież (bo nie poskąpią grosza przede wszystkim rodzice, a i miasto coś dorzuci), infrastruktura klubowa, nawet mimo fatalnego stanu boiska ze sztuczną nawierzchnią, jest i będzie wystarczająca, dach w kilkupiętrowym budynku klubowym jakoś nie przecieka. Skoro tak, dochowajcie się w końcu nowych Jasiówek, Gadochów, Gigoniów czy Odsterczylów… Albo przynajmniej wreszcie zacznijcie wprowadzać szerszym frontem wychowanków do pierwszych seniorów, chyba na tym powinien polegać sens inwestowania w narybek…


To do czego w takim razie są potrzebni seniorzy?!


Odpowiedź jest dla mnie dziecinnie prosta: aby wydostać się z przedsionka piekieł, dokąd Garbarnia konsekwentnie zdąża, a może nawet już zdążyła zawitać.


Na taki model „rozwoju” nie tylko ode mnie nie otrzymacie panowie przyzwolenia. Za to, jeszcze przed podjęciem decyzji, miejcie świadomość, że będziecie pierwszym zarządem w stuletniej historii, który z własnego wyboru podwoił skalę degradacji.


Warto to mieć na uwadze, zanim klamka zapadnie. Zanim pełna kompromitacja nastąpi.


JERZY CIERPIATKA

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty