Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Siatkówka > Wiadomości siatkówka
Edward Skorek: Nie można wygrać wszystkiego!2023-08-21 23:57:00

Memoriał Huberta Jerzego Wagnera to najlepsza, często jedyna okazja dla kibiców, by spotkać legendarnych siatkarzy, kolegów i podopiecznych wybitnego trenera, złotych medalistów mistrzostw świata (1974) i igrzysk olimpijskich (1976). Podczas ostatniego weekendu w TAURON Arenie Kraków pojawili się znów: Edward Skorek, Ryszard Bosek, Stanisław Gościniak, Marek Karbarz, Zbigniew Lubiejewski, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Sadalski i Wiesław Czaja. Wspólnie świętowali jubileusz dwudziestolecia turnieju. O fenomenie tego wyjątkowego wydarzenia sportowego rozmawialiśmy z kapitanem reprezentacji z lat siedemdziesiątych Edwardem Skorkiem.


- Przez tyle lat udało się podtrzymać bogate tradycje memoriału, który szczególnie dla Was jest na pewno czymś wyjątkowym.

- Chwała Jurkowi Mrozowi, który założył fundację i wpadł na pomysł, żeby coś takiego zorganizować. Słowa uznania należą się też Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej, bo bez współpracy z PZPS-em na pewno trudno byłoby ściągnąć tak znakomite drużyny. Co roku mamy tutaj przekrój czołowych zespołów świata, przyjmujących zaproszenia na memoriał. Jest to godne uczczenie pamięci Jurka Wagnera.


- Codziennie do TAURON Areny Kraków przychodziło po 15 tysięcy widzów na towarzyski turniej. O takiej frekwencji mogą pomarzyć nawet organizatorzy największych imprez, w których walczy się o medale i tytuły. Jak to możliwe?

- To wynika z tego, że siatkówka wypracowała określony program. Ludzie chętnie uczestniczą w tych wydarzeniach, wiedząc, że nic się nie stanie nawet najmłodszym. Wszyscy doskonale się bawią.


- Wasi następcy osiągnęli w ostatnich latach wiele sukcesów w mistrzostwach światach i innych prestiżowych zmaganiach, z wyjątkiem igrzysk olimpijskich. Wciąż czekamy na powtórkę z Montrealu 76 albo chociaż na brązowy medal. Dostrzega Pan taką szansę, na przykład za rok w Paryżu?

- Na pewno szansa jest, choć media niepotrzebnie kreują naszą reprezentację jako murowanego kandydata do medalu. Igrzyska Olimpijskie są bardzo specyficzną imprezą. Przyjeżdżają najlepsi sportowcy w różnych dyscyplinach. Są sensacje i niespodzianki, sukcesy i porażki, Atmosfera rywalizacji jest niesamowita i niepowtarzalna. Siatkarze grają praktycznie od początku do końca igrzysk. W związku z tym tak ogromna presja oddziaływuje na nich cały czas. A muszą normalnie funkcjonować i trenować, skupiać się na meczach. Jest to trudna i daleka droga, trzeba więc umieć to wszystko pogodzić. Trenerzy muszą opracować odpowiednią strategię działania, zadbać o szczegóły, pamiętać, że warunki będą zupełnie inne niż podczas zgrupowań, gdzie sala treningowa jest obok hotelu.


- Jak bardzo różni się współczesna siatkówka od tej z okresu Pana kariery?

- Ważne, że się zmienia, nie jest konserwatywna. Działacze FIVB modyfikują przepisy, dynamizują grę. Samo liczenie punktów sprawiło, że siatkówka stała się bardzo interesująca. Wcześniej wiele osób nie wiedziało o co chodzi, kiedy jest punkt a kiedy tylko przejście. Można było prowadzić 14-0 i przegrać seta albo nawet mecz. Teraz to niemożliwe. I świadczy o tym, że nasza dyscyplina sportu się rozwija. Pojawiła się też specjalizacja na poszczególnych pozycjach na boisku. Łatwiej jest przygotować zawodnika do określonej roli niż szkolić go wszechstronnie. Inna kwestia to warunki fizyczne siatkarzy. Ja czy Tomek Wojtowicz uważani byliśmy za wielkoludów, przy moich 194 centymetrach, a Tomka - 198.  Teraz mielibyśmy problemy, aby znaleźć się w drużynie, bo zdecydowana większość ma ponad 2 metry, a środkowi po 2,08 - 2,10, czy nawet 2,15 i przy tym są bardzo sprawni. Dwumetrowi rozgrywający nie są już wyjątkiem. Ten trend zapoczątkowali Holendrzy, mistrzowie olimpijscy z Atlanty (1996). To wymusiło na innych zespołach szukanie bardzo wysokich zawodników.


- W bogatej Pana karierze były też występy we Włoszech. Zaskakuje Pana olbrzymia, pozytywna metamorfoza tej reprezentacji, wymienianej wśród najwiekszych faworytów igrzysk w Paryżu?

- Włosi długo budowali swoją pozycję w światowej hierarchii. Wypracowali pewien model szkolenia. Teraz w ekipie trenera De Giorgiego widzimy dużą grupę młodych graczy o świetnych warunkach fizycznych i dużych umiejętnościach. Pamiętajmy jednak, że nie można wygrać wszystkiego. Są okresy lepszej i gorszej gry.


Rozmawiał Jerzy Sasorski





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty