Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Siatkówka > Ekstraklasa mężczyzn
MICHAŁ BĄKIEWICZ: Cierpliwość popłaca2010-02-18 12:44:00 Marek Styka

Zdobywca siatkarskiego Plusa - nagrody dla najlepszego zawodnika 2009 roku opowiada portalowi sportowetempo.pl o rzeszowskiej szkole życia, perypetiach ze zdrowiem i chęci podbicia Ligi Mistrzów.


- Zostałeś właśnie najlepszym polskim siatkarzem roku 2009. Byłeś zaskoczony w momencie ogłaszania wyników?

- Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że sięgnę po główne trofeum. Gdy siatkarscy eksperci wytypowali mnie do konkursu, w którym potem głosy oddawali kibice, poczułem się usatysfakcjonowany. Siatkarski Plus był dla mnie zaskoczeniem, ale z drugiej strony...miałem za sobą jeden z najbardziej udanych sezonów w karierze.

- Znany jesteś z uporu, nie załamujesz się, kiedy przychodzi stawić czoła problemom...

- Nauczyłem się być cierpliwym, pracowitym. Prawdziwą szkołę życia przeszedłem jako uczeń w rzeszowskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego PZPS. Człowiek wstawał z łóżka przed 6 rano. Potem szybka toaleta, śniadanie, trening, nauka. Po niej był krótki odpoczynek z przerwą na obiad i od nowa nauka, treningi i tak dalej. Aha, zapomniałem o porannych apelach. Czasami bywało ciekawie, zwłaszcza kiedy wizytował nas ówczesny trener kadry narodowej Ireneusz Mazur. Czuliśmy przed nim ogromny respekt, ale jednocześnie darzyliśmy szacunkiem. Musieliśmy twardo stąpać po ziemi. Ten sukces dedykuję moim nauczycielom, rodzinie, przyjaciołom z parkietów.

- A propos szkoły, pamiętam Cię nie tylko jako świetnego ucznia, ale też młodzieńca obsesyjnie punktualnego.

- Na miejsce zbiórek przybywałem jako pierwszy, na długo przed wyznaczonym czasem. Z nauką nie miałem problemów. Siedziało się po nocach i wkuwało. Pokój dzieliłem wspólnie z Wojtkiem Grzybem. On miał podobny do mnie charakter, więc kiedy do późnych godzin w naszym pokoju paliło się światło, nikt do nikogo nie miał pretensji. Czasami uzupełnialiśmy sie, aby wyrobić z czasem. Wojtek rozwalał zadania z matmy, ja zajmowałem się przedmiotami humanistycznymi. Był taki profesor z historii, który uwielbiał zadawać referaty. To były katusze (śmiech).

- W pewnym momencie Twoja dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Opłaciło się jednak być wytrwałym do końca.

- Miałem problemy z krążeniem. Nie pamiętam, ilu lekarzy odwiedziłem, bo to nie ma sensu. Każdy wydawał inną opinię, a ja się tylko stresowałem. Chudłem w oczach. Dopiero Raul Lozano pomógł mi w załatwieniu wizyty u specjalisty we Włoszech. Szybko wróciłem do zdrowia i na parkiet. W Polsce spotkałem lekarzy, którzy sugerowali, żebym dał sobie spokój z siatkówką.

- Czego oczekujesz po tym sezonie?

- Walczymy na dwóch frontach. O szóste z rzędu mistrzostwo Polski i zwycięstwo w Lidze Mistrzów. To byłby historyczny wynik.

- Bartosz Kurek i Daniel Pliński już przedłużyli umowy ze Skrą. Twój wygasa po następnym sezonie. Co dalej?

- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Liczy się to co tu i teraz. Oby tylko zdrowie dopisywało.


Marek Styka
7.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty