Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Siatkówka > Ekstraklasa mężczyzn
Jeden set to za mało na Skrę2010-04-19 22:23:00 Marek Styka

Siatkarze Resovii zgodnie z tradycją nie mieli wiele do powiedzenia w starciu ze Skrą Bełchatów. Podopieczni Ljubo Travicy wygrali wprawdzie inaugurującego seta, ale potem było już tylko gorzej. Na dodatek przyjmujący rzeszowian Aleh Akhrem w połowie pierwszej partii doznał skręcenia stawu skokowego.


PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3-1 (14-25, 25-19, 25-20, 25-19)

SKRA: Falasca, Wlazły, Możdżonek, Pliński, Antiga, Winiarski, Gacek (libero) oraz Novotny, Dobrowolski, Kurek.

RESOVIA: Redwitz, Oivanen, Grzyb, Kosok, Akhrem, Gierczyński, Ignaczak (libero) oraz Wika, Ilić, Papke, Perłowski, Mika.

Sędziowali: G. Jacyna i D. Jasiński (obaj Wrocław). Widzów: 2500. Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 1-0.

 

Oba zespoły miały się zmierzyć ze sobą w finałowej konfrontacji. Tak przynajmniej zakładano w przedsezonowych dywagacjach. Wprawdzie to dopiero pierwszy pojedynek półfinałów, nie mniej jednak wiele wskazuje na to, że o najwyższe trofeum, a ściślej mówiąc o szósty z rzędu mistrzowski tytuł bić się będzie Skra.

Bełchatowianie dość pewnie uporali się z Resovią. Wyjątek stanowił jedynie pierwszy set. W nim resoviacy zagrali jak z nut. Wszystko im wychodziło począwszy od zagrywki poprzez blok, atak oraz znakomity odbiór. W Resovii wszyscy grali na wysokim poziomie skuteczności we wspomnianych elementach siatkarskiego rzemiosła. Rzeszowska drużyna szybko objęła prowadzenie 5-3, które systematycznie powiększała. Jej równego rytmu nie zakłóciła nawet pechowa kontuzja skręcenia stawu skokowego przez Aleha Akhrema. To wydarzyło się przy stanie 16-10  dla gości.  Reprezentanta Białorusi zastąpił Marcin Wika i wydawało się, że sprosta zadaniu. Owszem sprostał, ale tylko w pierwszej odsłonie spotkania.

W secie drugim gospodarze szybko narzucili swój styl gry. Goście nie byli już tak precyzyjni. Systematycznie uchodziło z nich powietrze. Mariusz Wlazły zaczynał nabierać właściwego dla siebie rytmu. Największy problem tkwił w odbiorze. W tym miejscu wyraźnie dała znać o sobie ogromna przepaść w jakości rezerw, które posiadają oba zespoły. Ljubo Travica dokonywał roszad w składzie, lecz te w żadnym stopniu nie poprawiały jakości gry Resovii. Dopiero w czwartej partii przyjezdnym udało się nawiązać równą walkę, tak było do stanu 13-13, 15-15. W drugiej fazie seta nastąpił powrót do tradycji.  Warunki ponownie zaczęli dyktować gospodarze.

Ostatnią akcję spotkania przeprowadził skutecznym atakiem z prawego skrzydła Mariusz Wlazły. Można by gdybać, co było gdyby nie pechowa kontuzja Akhrema, który rozpoczął mecz wręcz znakomicie. Trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Tak czy inaczej zespół mający wysokie aspiracje do odegrania czołowej roli w lidze powinien posiadać w swoich szeregach silne rezerwy, a tych niestety Resovia jeszcze się nie dorobiła.

Po meczu powiedzieli:

Michał Winiarski, Skra: Powoli łapaliśmy właściwy rytm.

- W pierwszym secie resoviacy zdobyli aż 12 punktów po naszych własnych błędach. W ekipie gości nie za bardzo miał kto zastąpić Aleha Akhrema. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia. Gdyby nie ta pechowa kontuzja chyba mielibyśmy zdecydowanie cięższą przeprawę. Czeka nas drugi pojedynek, który chcemy wygrać, aby na rewanż do Rzeszowa udać się z jakimś komfortem psychicznym.

 

Krzysztof Ignaczak, Resovia: Do momentu złapania kontuzji Aleh Akhrem grał niczym natchniony.

- Skra perfekcyjnie wykorzystała nasze załamanie. Mimo to nie stoimy na straconej pozycji. Walczymy o zwycięstwo. To jest możliwe pod warunkiem ,że zagramy bez bojaźni i zapomnimy o statystykach. Po prostu chodzi o taki pełny luz. Może w końcu to będzie jakiś klucz do pokrzyżowania szyków gospodarzom.


Marek Styka



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty