Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
Spojrzenie na Berlin: Tylko u nas komentarz specjalistów, wybitnych niegdyś rzeszowskich lekkoatletów2009-08-20 13:52:00 Wiesław Opałek

Królowa sportów - lekka atletyka - przeżywa swoje wielkie dni. Oczy kibiców i entuzjastów tej dyscypliny zwrócone są na Berlin, bowiem udział światowych gwiazd oraz prognozy wyników zapowiadały, że dziać się tam będą rzeczy niezwykłe. Nie było rozczarowania.
Bieg Usaina Bolta i jego rekord swiata na 100 m z czasem 9,58 sek sprawił, że odżyły dyskusje na temat granicy ludzkich mozliwości.
Klęska Jeleny Isinbajewej, "carycy damskiej tyczki", dowiodła, że sport nie stał się ( na szczęście) domeną maszyn do wygrywania, a wyśrubowane rekordy nie tak łatwo uzyskać na zawołanie.
Do światowego gwiazdozbioru lekkoatletów - co szczególnie miłe i ekscytujące - dołączyli zawodnicy w biało czerwonych kostiumach. Pięć medali, czwarte miejsce w klasyfikacji reprezentacji narodowych rodzi pytania: czy nasza lekka atletyka powraca na światowy poziom?
Zwróciliśmy się do fachowców, byłych wybitnych rzeszowskich zawodników, osób do dziś blisko związanych z lekką atletyką, o swoje refleksje i komentarz do wydarzeń na berlińskich mistrzostwach świata.

Barbara Baran - mistrzyni Polski w skoku w dal (6,55 m) w roku 1980, uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Moskwie.
- Oglądam mistrzostwa z dreszczem emocji. Patrząc na piękny stadion w Berlinie przypominam sobie moment, kiedy to ja, 20 letnia zawodniczka, pojawiłam się na Łużnikach w 1980 roku, by stanąć do walki o olimpijskie medale. Ogrom stadionu i tysiące wpatrzonych ludzi - zaręczam, że tego odczucia nie zapomnę nigdy.
Transmisje oglądam z mężem Krzysztofem (Krzysztof Baran - skoczek w dal Resovii, w latach 80. członek kadry narodowej, medalista halowych MP, legitymujący się wynikiem 8,06 m) i komentujemy zawzięcie. Doszło nawet do zakładu przed biegiem Bolta - ja twierdziłeam, że czas możliwy do osiągnięcia to 9, 6 z małym "haczykiem", natomiast Krzysztof upierał się, że Bolt pobiegnie poniżej 9,6 sek. To niebywałe osiągnięcie, a do tego ten niespotykany luz przed startem! Wolę oglądać takich zawodników, niż kiedyś wizerunek niedostępnej i posągowej Marion Jones. Bieg na 200 m to będzie prawdziwa uczta.
Isinbajewa - to jest prawdziwa niespodzianka. Przedobrzyła z pierwszą wysokością, wyraźnie miała kłopoty z rozbiegiem. Takie klęski na oczach milionów widzów są wpisane w życiorys sportowca. Tym bardziej cieszą medale Rogowskiej i Pyrek, bo zrobiły "swoje", a to chodzi na najważniejszych imprezach. Wspaniale walczyli Tomasz Majewski i Szymon Ziółkowski, choć największe uznanie mam dla Kamili Chudzik. Tak trafić z formą - to jest majstersztyk!
Myślę, że medale naszej ekipy to efekt dobrej, zespołowej atmosfery, owego ducha zespołu, który sprawia, że niemożliwe staje się możliwe.
Gdzieś zaginęła polska szkoła biegów, a może to efekt poszukiwania takich stref medalowych, które są możliwe do osiągnięcia?
Mam nadzieję, że doskonała relacja telewizyjna pobudzi zainteresowanie tą piękną, ale piekielnie trudną dyscypliną. Widać jak na dłoni, że jest ona równie widowiskowa, jak bardziej u nas popularne gry zespołowe. Trzeba wiedzieć jedno - lekkoatleta walczy na stadionie nie tylko z konkurentami. Widoczny jest również rezultat jaki uzyskał, czyli poziom wyznaczony przez rekordy. Tu naprawdę wiadomo od razu, kto jest gwiazdą światowego formatu. Na to trzeba zapracować piekielnym treningiem i wyrzeczeniami, ale jak widać są chwile szczęścia.

Lesław Lassotaczołowy niegdyś chodziarz, obecnie trener kadry narodowej chodu kobiet, szkoleniowiec utalentowanej rzeszowskiej chodziarki Katarzyny Kwoki.
- Jestem zaskoczony postawą Polaków. Oczywiście - były przymiarki i prognozy medalowe, ale wszystko rozgrywa się na stadionie i w głowach zawodników. Największa niespodzianka? Brązowy medal Kamili Chudzik. To wielki dzień dla niej i dla trenera Sławomira Nowaka.
Usain Bolt przesunął granicę ludzkich możliwości w XXII wiek. Choć to samo mówiono po biegach Bena Johnsona. Nasze biegi nie mają szans nawiązania równorzędnej walki z koalicją Jamajczyków w sprintach, lub Kenijczyków na długich dystansach. To długa droga i wymaga wypracowania własnej "szkoły". My ją mieliśmy i została gdzieś pogrzebana.
Jak niesamowicie wzrósł poziom widać choćby po mojej konkurencji - chodzie kobiet na 20 km: trzy zawodniczki zmieściły się w jednej minucie!
Niezmiennie szkoda, że nie startowała Kasia Kwoka. Na wiosnę była w wielkiej formie, na pucharze Europy w maju rozprawiła się z całą europejską czołówką. Niestety, znów pojawiły się problemy ze zdrowiem. Organizm w tak ciężkim treningu łatwo łapie infekcje i to przytrafiło się teraz, podobnie jak i w sezonie olimpijskim. A jest to zawodniczka o niesamowicie silnej psychice i woli walki. Wierzę, że przyjdzie jej czas na zdobywanie najwyższych trofeów. Tu oczywiście cisną się do głowy pytania o właściwą opiekę medyczną i socjalną zawodników, dbałość o talenty, które pokazują się na dużych imprezach juniorskich, a potem giną w wieku seniora.
Nie mamy nadmiaru utalentowanych zawodników. Medale i tytuły mistrzów świata cieszą, lecz już powinniśmy patrzeć na zaplecze. To jest najlepszy moment, aby pod skrzydłami mistrzów wychowywali się ich następcy.

Wysłuchał:


Wiesław Opałek
barbarabaran.jpg
leslawlassota.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty