Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Aktualności
Andrzej Kucharczyk nie żyje2025-06-19 19:34:00 JC

Wczoraj, 18 czerwca 2025, odeszła kolejna Postać jakże urokliwego futbolu kojarzonego ze starym Krakowem. W wieku 85 lat zmarł Andrzej Kucharczyk, przez kilka dekad filar RKS Garbarnia.


Najpierw był jednym z ulubieńców Ludwinowa, gdzie „Garbarze” rozgrywali niezapomniane mecze. Z Garbarnią związał się od dziecka, jako junior (wraz z Andrzejem Wełniakiem) reprezentował Polskę w Turnieju UEFA, de facto były to mistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej. Interesujące, że prowadził tę drużynę Kazimierz Górski, później najwybitniejszy trener w historii polskiego futbolu.


Z wyjątkiem dwuletniej służby wojskowej w Lubliniance (awans do II ligi) był Andrzej Kucharczyk wierny biało-brązowym barwom. Jesienią 1966 z powodzeniem zagrał w pucharowym meczu, w którym Garbarnia sensacyjnie wyeliminowała Górnika Zabrze. Tych udanych występów było zdecydowanie więcej, „Garbarze” długo stanowili w tamtym okresie drugoligową elitę.


Po zakończeniu kariery piłkarskiej został cenionym trenerem, ponadto żywo angażował się w sprawy szkoleniowe macierzystego klubu, pełnił funkcję wiceprezesa do spraw sportowych. Został Członkiem Honorowym RKS Garbarnia, zaś przed trzema laty odznaczono Go „Złotym Krzyżem Zasługi”.


Pogrzeb Andrzeja Kucharczyka odbędzie się w czwartek 26 czerwca 2025 o godz. 12:00 w Łapanowie.


Cześć Jego Pamięci!


***


W tych jakże smutnych chwilach przypominamy sylwetkę Zmarłego, zamieszczoną w klubowej monografii na 85-lecie zasłużonego klubu:


ANDRZEJ KUCHARCZYK. Na dobre i na złe


To była fotografia z gatunku „kto kogo?”. Z lewej i prawej strony zawodnika Garbarni dwaj utytułowani gracze zabrzańskiego Górnika: Alfred Olek i Erwin Wilczek. Ale kontrolę nad futbolówką wciąż trzymał Andrzej Kucharczyk (ur. 1 października 1939), za moment w kierunku bramki mistrzów Polski została zainicjowana kolejna groźna akcja. „Garbarze” sprawili wtedy ogromną sensację w Pucharze Polski (3-2), zaś nazajutrz efektowna fotka znalazła należną ekspozycję na tytułowej kolumnie katowickiego „Sportu”.


Andrzej należał akurat do tych graczy, którym prawa noga służyła na boisku niemal wyłącznie do podpierania. Piszemy „niemal”, bowiem - chyba ze dwa razy w całej karierze - zdarzył się taki oto cud, że po strzałach Kucharczyka prawą nogą piłka wpadała do siatki. Jeśli pamięć nie myli, jedno z tych magicznych spotkań dotyczyło wizyty lubelskiego Motoru na Ludwinowie, drugie miało bezpośredni związek z porażką wałbrzyskiego Górnika.


Generalnie jednak rzecz biorąc, Andrzej czuł się jak ryba w wodzie, gdy przyszło mu operować kończyną lewą. Wówczas bywał niebezpieczny, bo dysponował groźnym strzałem z dystansu. Ale bez wątpienia największą zaletą Kucharczyka było bardzo rozważne ogarnianie planu boiskowego. Widział na murawie dużo, miał bardzo klarowny przegląd pola. Wspomniane atuty praktycznie dawały gwarancję na etatowe miejsce w podstawowym składzie.


Również z tego względu, że „podpadał” bardzo rzadko. Taki wypadek przy pracy miał miejsce w maju 1964 w Łodzi, gdzie Garbarnia walczyła z tamtejszym Startem o awans do ekstraklasy. Na 20 sekund przed końcowym gwizdkiem utrzymywał się bezbramkowy remis i wówczas Kucharczyk odruchowo zagrał piłkę ręką. Za chwilę Józef Bończak wykonał z jedenastu metrów wyrok i na Ludwinowie znów huczało od plotek. Andrzej jeszcze dziś zapewnia, że absolutnie niesłusznie. I naprawdę warto mu wierzyć.


Z kolei dramatyczny mecz z Wisłą (3-3) w tymże roku musiał Kucharczykowi kojarzyć się z ambiwalentnymi odczuciami. Najpierw strzałem z niemal 40 metrów kompletnie zaskoczył Bronisława Leśniaka, przed którym piłka zaskakująco skiksowała. Później jednak przypomniał o sobie dynamicznym rajdem Andrzej Sykta i oficjalnie jego nazwisko wpisano do pomeczowego protokołu. Mało kto wtedy wiedział, że świetnemu „wiślakowi” wydatnie dopomógł pech, jaki przydarzył się lewemu pomocnikowi Garbarni. Chcąc przerwać groźną akcję Sykty Kucharczyk tak niefortunnie interweniował, że niestety stało się...


W sumie bardzo interesującą i udaną karierę piłkarską, w trakcie której znalazł się w szkoleniu centralnym, zakończył Andrzej w połowie 1971 roku. Pojawiły się problemy z pracą serca, podejmowanie ryzyka nie miało najmniejszego sensu. „Przekwalifikował” się zatem na szkoleniowca, który podejmował pracę w różnych miejscach. Ale punktem zbornym, niczym stały fragment gry, zawsze stawała się Garbarnia. W niej spędził piękne chwile na boisku (vide popisowe partie przeciwko ŁKS-owi Łódź, Cracovii czy Olimpii Poznań) i ławce trenerskiej. Jako „garbarz” z krwi i kości wrócił z „brązowymi” do II ligi w 1973 roku. Z Garbarnią przeżywał dziesięć lat później gorycz remisu w Jaworznie, gdzie asystował Michałowi Królikowskiemu.


Był i jest z nią na dobre i na złe. Półwieczny, choć czasem na odległość, romans Kucharczyka z ukochanym Klubem trwa w najlepsze. Dla dobra obu stron.


JERZY CIERPIATKA


kucharczyk

Dwa filary ludwinowskiej Garbarni: Andrzej Kucharczyk i Marek Konopka.

kucharczyk

Turniej UEFA w Luksemburgu (1958). Drugi z lewej Andrzej Kucharczyk, pierwszy z prawej wieloletni trener koordynator MZPN Marian Cygan.

kucharczyk

Andrzej Kucharczyk (pierwszy z prawej w górnym rzędzie) w roli trenera Garbarni (1983).

kucharczyk

Druga połowa lat 50. ubiegłego wieku, obóz treningowy Garbarni. Andrzej Kucharczyk trzeci z prawej w górnym rzędzie.

kucharczyk

W walce o piłkę na starym stadionie ludwinowskim. Andrzej Kucharczyk pierwszy z lewej.

kucharczyk

Młodzież Garbarni w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Trenerem klubowego narybku Andrzej Kucharczyk.

kucharczyk

Letni obóz Garbarni w Nowym Targu, pierwsza połowa lat 60. Andrzej Kucharczyk drugi z lewej w górnym rzędzie. A piłkarze z gitarami to Jerzy Odsterczyl (w środku) i… Robert Gadocha.

kucharczyk

Zgrupowanie kadry juniorów we Wrocławiu, druga połowa lat 50. Piąty z prawej Andrzej Kucharczyk.


JC
5.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty