Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Tenis > Wiadomości tenis
RYSZARD NIEMIEC: Szwoleżerska seria Jerzego Janowicza pokazuje skuteczność mecenatu rodzicielskiego2012-11-04 12:40:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (158)

Tenis a kwestia polska


Trzeba było dwadzieścia parę lat, które upłynęły od zakręcenia kurka państwowych dotacji na sport wyczynowy, aby pokazał swą skuteczność mecenat rodzicielski. Nawiązuję błyskawicznie do wydarzenia, jakim jest od paru dni zwycięska seria polskiego tenisisty Jerzego Janowicza, w paryskim turnieju ATP w Paryżu. Renomowana publiczność zgromadzona w sławnej sali Bercy stała się świadkiem sportowego szlagieru z młodym Polakiem w roli głównej. Kiedy pisze niniejszy utwór, łodzianin gra już w finale turnieju o puli nagród, budzącej szacunek wśród kibiców o predyspozycjach księgowych. Do podziału organizatorzy zebrali dwa i pół miliona dolców, z czego Janowicz, dochodząc do finału skasuje pół melona. Kładę akcent na aspekt finansowy tego przełomowego startu, albowiem chcę wrócić do kontynuowania myśli zawartej w pierwszym zdaniu felietonu…

Nasz bohater jest bowiem triumfem konsekwentnego inwestowania rodziców w jego sportowy rozwój. Mamy bowiem do czynienia z takim samym podejściem do sprawy, z którym spotkaliśmy się już w rodzinie Radwańskich. Jak wiadomo, u źródła rozkwitu talentów Agnieszki i Urszuli stała desperacja rodziców, a zwłaszcza babci i dziadka, którzy zaryzykowali, zastawiając rodzinne zasoby w postaci obrazów mistrzów szkoły krakowskiej. Zaznaczmy wszakże, gwoli precyzji przekazu, że skala ryzyka nie należała do kategorii typowego gestu Klubu Oszalałych Rodziców, czyli ślepej miłości antenatów w linii prostej do swojej progenitury. Wręcz przeciwnie, brała się z realnej prognozy możliwości panien, a na taką mogą sobie pozwolić jedynie ludzie ze wszech miar kompetentni. Ojciec Robert to znakomity trener tenisa, genetycznie, pozytywnie skażony genem ojcowskim (Władysław - w przeszłości czołowy zawodnik w hokeju na lodzie i niezły tenisista).

Z Janowiczami sprawa przedstawia się podobnie. Oboje rodzice przeszli solidną drogę szkoleniowo-startową w profesjonalnej siatkówce i empirycznie pojęli cenę sukcesu w sporcie, wprawdzie w innym systemie lat osiemdziesiątych, ale jednak. Matka Jerzyka - Anna Szalbot,  to reprezentantka Polski i wieloletnia reprezentantka Łódzkiego Klubu Sportowego. Wyszła spod ręki Jerzego Matlaka i z nim jako trenerem zdobywała mistrzostwo kraju 1983, a także Puchar Polski, grała w europejskich pucharach. Ojciec grywał w drużynach Resursy i Wifamy, aliści poza poziom ligowy nie wychynął. Miał za to głowę do biznesu i w warunkach wolnego rynku utworzył sieć sklepów detalicznych, czyniąc z tego źródło utrzymania rodziny. On też zaprowadził syna na korty łódzkiego AZS w Parku Poniatowskiego, gdzie był w stanie płacić trenerom za dodatkowe lekcje tenisa, zwane powszechnie „sztundami”. Siatkówka to wprawdzie sport drużynowy, ale mający sporo wspólnego z tenisem, więc Janowicz senior jako pierwszy pojął skalę możliwości synowskich, w kontekście znaczenia w tych grach wzrostu, a przede wszystkim możliwości, jakie otwiera w nich skuteczny serwis…

Aby jednak syn pozwolił sobie na konieczne włączenie się w rywalizację światowego cyrku tenisowego, trzeba było znaleźć sponsora. W tym względzie jednak sytuacja zdolnej, polskiej młodzieży nie zmieniła się ani na jotę od czasów Wojciecha Fibaka, którego w świat popchnęły, jako pierwszego, ojcowskie oszczędności. No, i musiał tata Janowicz spieniężyć swoje sklepy, do tego dołożyć kasę za sprzedane mieszkanie, aby w ten sposób zainwestować w rozwój synowskiej kariery. Dziś na kortach Paryża zaczęło się spłacanie kredytu w rodzicielskim banku, a niebawem zacznie się odbieranie sowitych dywidend od włożonego kapitaliku…

Casus Janowicz wyznacza w polskim sporcie cezurę związaną ze stereotypem, od którego skromnymi wyjątkami były kariery Jadwigi Jędrzejowskiej, Władysława Skoneckiego, Wojtka Fibaka. Polegał on na przekonaniu o organicznej „odporności” młodzieży polskiej na mistrzowskie przyswojenie arkanów tego dżentelmeńskiego sportu.

Jeszcze dziesięć lat temu tak to ujmował znakomity socjolog sportu, felietonista, autor prywatnego leksykonu „Wokół sportu” - dr Andrzej Ziemilski: "Gdyby sporządzić mapy obrazujące sukcesy europejskich nacji w poszczególnych dyscyplinach sportu, to na mapie tenisowej w samym jej środku, tam gdzie Polska, byłaby dziura. Szczególnie widoczna w kontraście z osiągnięciami krajów sąsiednich. Nie ma co mówić o Czechach, Niemczech czy Szwecji, bo w tej dziedzinie nie wytrzymujemy porównania także ze Słowacją, Ukrainą czy Białorusią… W Polsce jednak, choć tenis od przynajmniej ćwierć wieku stracił swoją „elitarność”, przełożenia jego upowszechnienia na sukcesy wyczynowe nie widać…”

Ocena, w świetle sukcesu Janowicza, który wdziera się do światowej czołówki w sposób iście szwoleżerski, a także osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej, tenisistki z pierwszej trójki rankingu globalnego, przestaje być aktualna. Szkoda, że Ziemilski nie doczekał jej dewaluacji; szkoda tym większa, bo tylko on jeden skalą swej erudycji byłby w stanie zaprezentować w sposób oryginalny, sportową, socjologiczną i ekonomiczną interpretację przebicia tenisowego sufitu niemożności przez polską młodzież. Zbitka "tenis a sprawa polska" nabrała teraz kompletnie odmiennej wymowy…

Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty