Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka > Wiadomości koszykówka
Kontrowersje wokół Meczu Gwiazd NBA2010-01-19 09:04:00

Allen Iverson przez prawie połowę sezonu nie mógł znaleźć klubu, który chciałby mu dać szansę gry w NBA. Tracy McGrady leczył przez dwa miesiące kontuzje, grał w tym roku przez zaledwie 45 minut i ciągle czeka na ławce rezerwowych na to, by mógł albo rzucać do kosza w Houston Rockets albo zmienić klub.


Co mają ze sobą wspólnego? Nikt ich nie chce w National Basketball Association, ale zagrają w pierwszych piątkach najbliższego Meczu Gwiazd na olbrzymim, mogącym pomieścić 80 tysięcy widzów Cowboys Stadium w Dallas. - Jak to możliwe? To kompletna bzdura, trzeba kibicom zabrać głosy - twierdzi strzelec wyborowy Boston Celtics, Ray Allen.

Allen Iverson nie jest nawet liderem swojego zespołu, nie mówiąc już o tym, by był jednym z najlepszych rzucających rozgrywających ligi (przeciętnie 14 pkt w meczu, 4 asysty), a Tracy McGrady (3 pkt, 1 asysta) dopiero wyleczył kolejną kontuzję i trenując w Chicago ma nadzieję, że ktoś przejmie od Rockets jego 23-milionowy kontrakt. Nie zmieni to w niczym faktu, że według kibiców są ciągle wielkimi gwiazdami i właśnie ich głosami, pomimo statystyk i zdrowego rozsądku, wyjdą w pierwszych piątkach Konferencji Wschodniej i Zachodniej.

Pierwszym z koszykarzy, który po raz kolejny publicznie wypowiedział się przeciwko takim zasadom wybierania najlepszych dwóch zespołów National Basketball Association, był dziewięciokrotny uczestnik NBA All Star Game, Ray Allen z Boston Celtics. - Takie głosowanie, kiedy kibice mają w 100 procentach decyzję, kto będzie grał w tak ważnym i prestiżowym spotkaniu meczu jak Mecz Gwiazd , rozmywa jego znaczenie - mówi Allen. - Nie ma w tym niczego złego, że kibice wybierają tych, których lubią oglądać, ale nie może być tak, że mają 100 procent głosów.

Zdaniem Allena, fani NBA powinni mieć 50 procent głosów, a na resztę zawodników powinni głosować dziennikarze oraz... koszykarze NBA. - My najlepiej wiemy, kto potrafi grać, a kto powinien zostać w domu. Dzięki takiemu głosowaniu na parkiecie byłoby w pierwszych piątkach Wschodu i Zachodu dziesięciu najlepszych obecnie koszykarzy w NBA. Bez względu na to, jak się nazywają, czy co potrafili pokazywać na parkiecie w przeszłości - argumentuje Allen.

NBA w połowie lat siedemdziesiątych podjęło decyzję, że to kibice będą decydować o tym, którzy z koszykarzy wyjdą w pierwszych piątkach swoich drużyn i jak twierdzi Brian McIntyre, rzecznik prasowy NBA, "nie zamierzamy tego zmieniać, bo to znakomity sposób by zainteresować meczem fanów koszykówki. Często głosy kibiców mają tyle samo wspólnego z tym, co koszykarze pokazują w tym sezonie, co z ich zasługami w przeszłości".

Najlepsi w sezonie czy najpopularniejsi w ostatnich latach?

Ray Allen nie chce uchodzić za wroga McGrady'ego, ale trudno odmówić logiki jego argumentom. - Tracy, gdyby grał w tym sezonie, na pewno byłby wystarczająco dobry, by zagrać w tegorocznym Meczu Gwiazd, bo udowodniał to podczas swojej kariery. Ale w tym przypadku zabiera miejsce komuś z Konferencji Zachodniej. Komuś, kto gra bardzo dobrze i zasługuje na to, by zagrać w Dallas - tłumaczy.
Zdaniem Allena, nawet trenerzy wybierający pierwsze piątki nie gwarantują jednak faktu, że fani zobaczą najlepszych koszykarzy, bo "oni też mają swoje powody i swoich faworytów". Tak było na przykład wtedy, kiedy w 2008 roku, trapiony kontuzjami w Miami Heat Shaquille O'Neal mógł liczyć na głos trenera Knicks, Isiaha Thomasa. Jego argumentacja? "Kiedy ja grałem w Meczu Gwiazd, mieliśmy szacunek dla byłych gwiazd, jak dla Juliusa Erwinga, nawet pod koniec ich karier. Dlatego grali w All Star Game". Tak samo uważa, cytowany w "Sports Illustrated" trener Charlotte Bobcats, Larry Brown głosując na kandydaturę Iversona: "Kibice głosują na tych, którzy wnieśli coś do NBA. Oni głosują na swoich ulubionych koszykarzy. Ja też patrzę na całość, a nie na jeden sezon".

Bez względu na argumentację Browna czy rzecznika NBA, jedno nie będzie w Dallas ulegało wątpliwości - tylko 24 graczy pojedzie w tym roku na All Star Game i nie będą to wszyscy ci, którzy na to zasługują. Grający w Toronto Raptors, znakomity w pierwszej części sezonu Chris Bosh (24 pkt, 11 zbiórek) nie ma większych szans na to, by zagrać w rodzinnym Dallas, bo w głosowaniu przegrywa z LeBronem Jamesem i Kevinem Garnettem (15 pkt, 7 zbiórek), który - nie tylko statystycznie - bardzo ustępuje mu formą. Widocznie Chris nie ma jednak w kontrakcie klauzuli o dodatkowej premii za udział w Meczu Gwiazd (wielu koszykarzy ją posiada), bo zupełnie mu to nie przeszkadza. - To kibice płacą za to, że nas oglądają w sezonie. Niech wybierają kogo chcą - mówi Bosh.

Przemek Garczarczyk, ASInfo, USA





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty