Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka > Wiadomości koszykówka
Miliardy za studentów2010-03-16 08:30:00 ASInfo

Tylko pierwszy tydzień rozpoczynającego się w czwartek, 18 marca, koszykarskiego Marcowego Szaleństwa (March Madness) będzie kosztował biznes w Stanach Zjednoczonych ponad 1,8 miliarda dolarów strat.


Przeciętny amerykański kibic przeznaczy w ciągu pracy na wypełnianie tabelek z wynikami przynajmniej 20 minut z roboczego dnia. Fanów turnieju wyłaniającego najlepszą drużynę koszykarską jest w USA ponad 58 milionów, więc i straty są astronomiczne. Na dodatek już dawno można przestać nazywać grających w turnieju studentów amatorami, a na pokazywanie jak sobie radzą w March Madness amerykańska telewizja CBS zapłaci ponad 2 miliardy dolarów czyli...kilkanaście razy więcej niż wynosi dwuletni budżet Polski na wszystkie dyscypliny sportowe.

Poza Stanami Zjednoczonymi, koszykówka uniwersytecka kojarzy się może z 300 kibicami (dziewczyny i koledzy zawodników), małymi salkami i czymś, co dla większości wyższych uczelni jest złem koniecznym. W USA nie może być bardziej odwrotnie - koszykówka to wielki, przynoszący olbrzymie zyski, biznes. Biznes, w którym zarabia tylko jedna strona - uczelnia, która pójdzie na każdy układ, żeby pozyskać największe, spieszące się do NBA gwiazdy. Kiedy w 1991 roku zapytano grającego w NBA Eldena Campbella czy uczył się wystarczająco dobrze by dostać dyplom ukończenia Clemson University, Elden spokojnie odparł: - Gdzie tam, ale i tak mi go dali.

Układ między znakomicie zapowiadającymi się w NBA koszykarzami, a uczelnią jest prosty: ja przychodzę na uczelnię, gram w koszykówkę pokazując się agentom NBA, a wy nie przeszkadzajcie mi w treningach jakimiś egzaminami i zarabiajcie miliony na sprzedaży koszulek z moim nazwiskiem i praw telewizyjnych. To dobry interes dla wszystkich, bo znakomity John Wall, grający pierwszy sezon w University of Kentucky wie, że jeśli zostanie numerem jeden lipcowego NBA Draft, zarobi tylko w pierwszym roku dokładnie 5,114,280 dolarów...

W USA bierze udział w różnych formach studenckiego sportu ponad 440 tysięcy chłopców i dziewcząt, ale tylko 13 tysięcy z nich uprawia sporty przynoszące uczelniom pieniądze jak koszykówka czy futbol amerykański. Reszta, żeby grać w piłkę nożną czy pływać musi pilnie studiować, bo dla nich nie ma taryfy ulgowej.
Żeby zdać sobie sprawę z potęgi jaką jest sam turniej March Madness trzeba znać kilka liczb. Za trzyletnie prawa do pokazywania trwającego trzy tygodnie turnieju, stacja telewizyjna CBS płaci Stowarzyszeniu Sportu Akademickiego (NCAA) 2 miliardy 130 milionów dolarów! Wystarczy porównać tę liczbę do sumy niespełna 500 milionów złotych (około 170 mln dolarów), które w ciągu dwóch lat otrzymały wszystkie związki sportowe z budżetu państwa w Polsce, by zdać sobie sprawę z tego, czym jest uniwersytecka koszykówka w USA.

Takich milionowych przykładów jest więcej. Adidas płaci uniwersytetowi Kansas prawie 27 mln, żeby drużyna nosiła ich stroje firmowe, 30-sekundowa reklama w tylko pierwszej rundzie tegorocznego turnieju kosztuje 100 tysięcy dolarów a za każdy mecz rozegrany podczas Marcowego Szaleństwa, NCAA płaci ponad 222 tysiące dolarów grupie rozgrywkowej, z której pochodzi drużyna. Za cztery noce w hotelu i jeden bilet na mecze półfinałowe March Madness w Indianapolis trzeba zapłacić NCAA dokładnie 2,985 dolarów.

Nie każdy zespół w gronie 64 walczących o tytuł startuje z takiego samego pułapu. W pierwszej rundzie, University of Kansas, jeden z faworytów, mistrz sprzed dwóch lat, grać będzie z Lehigh. Różnica między pieniędzmi przeznaczonymi na rozwój koszykarzy w tych zespołach, możliwości finansowe uczelni, jest równie wielka, jak minimalne są szanse na niespodziankę czyli nieco ponad siedem milionów dolarów.

Tylko na sprzedaży biletów, uniwersytecki zespół Lousiville Cardinals zarobił w tym roku prawie 17 milionów dolarów, a hala w której grali, mieszcząca 18,885 widzów Freedom Arena, okazała się zbyt mała i w nowym sezonie studenci grać będą w nowym, większym o 5 tysięcy miejsc obiekcie. W pierwszej dziesiątce krezusów uczestniczących w tegorocznych rozgrywkach, najmniejszą halę ("tylko" dla 14,625 widzów) ma uniwersytet w Minnesocie. - Standard hali uniwersyteckiej w szanującej się koszykarsko uczelni to minimum 19 tysięcy widzów - twierdzą chicagowscy eksperci od marketingu. Im więcej tym lepiej. Kentucky Wildcats, najlepszy zespół sezonu zasadniczego, grają w Rupp Arena, hali mieszczącej 23 tysiące fanatycznych kibiców. W planach jest już budowa czegoś bardziej spektakularnego...


ASInfo



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty