Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski Mistrzem Mistrzów, podziękowania dla Stanisława Sienkiewicza
- 48. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Gostyń 2025, eliminacje cd.
- OMNIBUS SPORTOWY. Kolejny triumf Adama Sokołowskiego
- 48. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Gostyń 2025
- VIII Omnibus Sportowy w Darłowie - konkurs korespondencyjny
- VIII Omnibus sportowy w Darłowie - PYTANIA ELIMINACYJNE
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
Z DOMIESZKĄ RETRO (54)
Lekcja Paris St. Germain: Dlaczego warto pozbyć się balastu?
Pozostanie wieczną tajemnicą, z którego boku na który przewracał się w grobie Helenio Herrera, gdy docierał do niego sobotni przekaz z Monachium. Inter Mediolan za czasów „Wielkiego Maga” wprawdzie czasem przegrywał, ale nigdy nie dał się tak zdominować jak podczas zbierania batów od Paris St. Germain. Dawno temu - w finale tej samej imprezy, choć pod inną nazwą oraz w innej formule - mediolańczycy byli bezradni wobec popisu walecznych Szkotów z Celtiku Glasgow. Przy wyniku 1-2 o klęsce jednak nie może być mowy. Za to teraz stała się koszmarną rzeczywistością. Bezspornym faktem, którego nikt choćby w myślach nie odważy się zakwestionować.
Zacząłem od Helenio Herrery, bo pomyślałem o nim jeszcze w poprzedniej fazie, kiedy Inter prowadził na San Siro 2-0 z Barceloną i nagle stał się jej tłem. Byłoby to możliwe wcześniej, właśnie za czasów Herrery, a nie Simone Inzaghiego? Wykluczone. Wcale nie uważam, aby tamten dwumecz z „nerazzurri” „Barca” przegrała niezasłużenie. Równocześnie jednak żałowałem jej losu z czysto estetycznego powodu. Że oto ucieka nam wspaniała gratka w postaci zderzenia drużyn podobnych do siebie, bo grających najnormalniej pięknie.
Czy w takiej hipotetycznej konfrontacji byłaby Barcelona faworytem nad PSG? Nie sądzę, a owo przekonanie wcale nie zrodziło się w trakcie finałowego nokautowania przez paryżan kompletnie zdemolowanego Interu. To miało miejsce zdecydowanie wcześniej, akurat w meczu przegranym u siebie 0-1 z FC Liverpool. Na Parc des Princes miała miejsce totalna niesprawiedliwość, osłodzona jakże kapitalnym popisem PSG, z jednoczesną demonstracją siły. To wtedy powinna się zapalić dla reszty Europy czerwona lampka. Że rośnie gigant, który jest w stanie zmiażdżyć każdego.
I to w jakich rozmiarach… Wielki Real Madryt z Ferencem Puskasem i Alfredo di Stefano w składzie kiedyś zdeklasował Eintracht Frankfurt, ale były to „tylko” cztery gole różnicy (7-3). To samo odnosiło się ponad trzy dekady później do AC Milan, który rozbił Barcelonę (4-0), choć miała Johana Cruyffa na trenerskiej ławce. Nie bez powodu porównywano wówczas futbol do tenisa. Asumpt dał Dejan Savicević, gdy cudownym lobem wrzucał piłkę do siatki, za kołnierz Andoniego Zubizarrety. W odniesieniu do tamtego spotkania Włosi znaleźli się teraz na karuzeli nastrojów. I spadli z niej, zresztą z ogromnym hukiem.
Jeżeli Barcelona zachwyca młodzieńczą fantazją i polotem rozwijanych akcji, to w jednej kwestii, przynajmniej na razie, różni się od PSG. Nie jest jeszcze dobrze zrównoważona w każdej strefie boiska, niedostatki gry obronnej są widoczne gołym okiem. Najczęściej nie ma to znaczenia, bo siła ognia jest potężna. Ale bywa czasem, że z tego powodu rodzą się problemy.
PSG znacznie lepiej wie, jak poradzić sobie z tym fantem. I dysponuje w defensywie bokami, które pod przeciwną bramką potrafią siać spustoszenie. Dzieło zniszczenia zapoczątkował w Monachium Achraf Hakimi. Na tym znakomitym Marokańczyku nie wyznał się kiedyś Real, zaś do PSG trafił Achraf akurat z Interu… No i teraz wjechał Hakimi mediolańczykom do bramki, ten gol otwierający stan meczu finałowego był jakby żywcem wzięty z... gry podwórkowej. Wbrew pozorom to akurat komplement.
Ale i lewa flanka wygląda w Paryżu kapitalnie. To królestwo Nuno Mendesa. Przypomnijmy sobie jak we wspomnianym już starciu z Liverpoolem nakrył czapką Mohameda Salaha, zachowajmy w pamięci asysty Portugalczyka przy innych okazjach, ekspresową szybkość, kiedy trzeba biec do tyłu, ale też do przodu. Hakimi i Mendes to absolutna czołówka światowa, bezdyskusyjne…
Zachwyty nad obecnym kształtem PSG są czymś naturalnym.
PSG 2025 jest o niebo sympatyczniejsze od wieloletniej wersji tego samego klubu. Bo wreszcie jest pozbawiony balastu gwiazdorów, którzy długo dawali etykietę drużynie, ale jednocześnie oddalali ją od tego, aby wreszcie stała się z e s p o ł em. Właśnie z powyższego względu nie wolno ograniczyć się do duetu Hakimi - Mendes, a listę trzeba rozszerzyć praktycznie o cały skład. Z fantastycznie wyglądającym na boisku Ousmane Dembele (jego zagranie piętą przy golu na 3-0 to czysta magia), tyleż pracującym w pocie czoła, co perfekcyjnie dryblującym Gruzinem Chwiczą Kwaracchelią, zdumiewająco ustabilizowanym w działaniach między słupkami włoskim golkiperem Gianluigim Donnarummą, imponującym polotem w środku pola Portugalczykiem Vitihną i dzielnie towarzyszącym mu rodakiem Joao Nevesem, dającym rozwagę na łasnym przedpolu brazylijskim stoperem Marquinhosem itp, itd…
Przerywam, bo felieton nie powinien być książką telefoniczną. Przymusowo nieobecnych z góry przepraszam. Ale jeszcze dwóch nazwisk nie da się uniknąć. Desire Doue przedwczoraj skończył 20 lat, a po dublecie w Monachium już zdążył zostać bohaterem najważniejszej gry w klubowej Europie. Doue to oczywiście materiał na megagwiazdę światowego formatu. Jednak nad wszystkim trzymał pieczę Luis Enrique. Poświęciłem mu kiedyś trochę cierpkich uwag, teraz nie mam zamiaru posypywać głowy popiołem. Nadal twierdzę i zdania nie zmienię, że pożegnanie z Enrique w roli selekcjonera wyszło tylko na dobre reprezentacji Hiszpanii. Jednakowoż oferta składana przez Enrique jako głównodowodzącego sztabem trenerskim PSG stoi na absolutnie najwyższym poziomie i zasługuje na szczery zachwyt.
Wszyscy wymienieni powyżej przyczynili się pospołu, że Helenio Herrera musiał przewracać się w sobotni wieczór z boku na bok. I w tym istnym kołowrocie sam chyba stracił orientację, z którego boku na który. Skoro przepadł z kretesem Inter, Herrerze pozostaje wiara, że w jego imieniu odwet na PSG weźmie kiedyś Barcelona.
W niej Helenio też przecież pracował, nawet dwukrotnie…
JERZY CIERPIATKA
Jerzy Cierpiatka