Kiosk
- Rozmowa z Moniką Kobylińską
- PIŁKA RĘCZNA. Biało-czerwoni bohaterami transferów
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Adam Sokołowski po raz 28. mistrzem Polski kibiców sportowych
- 48. MP Kibiców Sportowych już w sobotę w Gostyniu
- Ćwierćwiecze super kibica Stanisława Sienkiewicza
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski Mistrzem Mistrzów, podziękowania dla Stanisława Sienkiewicza
- 48. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Gostyń 2025, eliminacje cd.
- OMNIBUS SPORTOWY. Kolejny triumf Adama Sokołowskiego
- 48. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Gostyń 2025
LEKCJA GIMNASTYKI (217)
Kto buduje - pokutuje?
Największym sukcesem minionej, pierwszej kadencji najwyższych władz polskiego piłkarstwa uznano rezygnację z budowy siedziby PZPN w Wilanowie. Intrygujące jest to, że projekt gmachu został zatwierdzony przez poprzedni zarząd federacji, działka pod budowę kupiona i przygotowana do wejścia generalnego wykonawcy. Nagle, hop, siup, nazajutrz po przejęciu sterów w PZPN ekipy prezesa Zbigniewa Bońka, zarządzono wsteczny bieg. Żeby było dramatycznie weselej, decyzję przyklepał nowy zarząd, w którym połowa członków to ci sami ludzie, którzy występowali trzy lata wcześniej jako autorzy postanowienia o zasadności inwestycji i wyceny zakupionej ziemi. Niektórzy z nowych-starych członków zarządu nie tak dawno inkasowali, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, sowite premie za niezwykle udaną transakcję, lokalizację i wykonawstwo! Potem, za czas niedługi, trzask, prask, panowie znowu pretendują do splendoru za jedynie trafną decyzję o wycofaniu się z zaawansowanego przedsięwzięcia. Nie mam danych, stanowczo za szczelnie strzeżonych, jak na ekipę idącą do władzy z hasłem transparentności do szpiku kości, ale podejrzewam, że nagrody za podjętą woltę też się posypały…
Trzeba przyznać, że w zasadzie mamy do czynienia z drastycznym odwróceniem hierarchii wartości i postawieniem jej dokładnie na głowie. W historii bowiem wszystkich cywilizacji, jakie zna ludzkość, do historii przechodzili ci, którzy budowali, a nie z budowy schodzili lub porzucali ją w fazie wstępnego przygotowania placu budowy. Dlatego aż do współczesności trwa uznanie dla egipskich faraonów, którzy wznosili piramidy nad Nilem, pewnej dynastii cesarzy chińskich, co zostawili po sobie wielotysięczny kilometraż muru odgradzającego państwo Środka od reszty świata, Greków co nam w spadku pozostawili Akropol, Propyleje, stadion w Delfach i grób Agamemnona… Kto nie lubi budować, jeno się prawować, rychło zginie!
O konieczności postawienia własnej siedziby największej federacji sportowej w kraju mówiło się od połowy lat 90-tych. Sam szef europejskiej federacji futbolowej Lennart Johansson, w mojej przytomności, wytykał prezesowi Marianowi Dziurowiczowi opieszałość w realizacji inwestycji. Miało to miejsce w Katowicach, dzień przed meczem Polska - Szwecja, czyli 30 marca 1999 roku. Podkreślał jednocześnie, że celowa dotacja na budowę siedziby jest od dawna zarezerwowana w budżecie UEFA, a polska niemoc na tej niwie lokuje ją wśród paru federacji - maruderów, ciągle występujących w roli płacących czynsz komorników. „Magnatowi” brakło czasu na sfinalizowanie obiecanej Johanssonowi budowli. Z kolei Liskiewicz nie miał ani serca, ani cierpliwości do krzątania wokół biurokratycznych musików typu „wuzetka”, pozwolenie na budowę, nie mówiąc już o znalezieniu terenu pod budowę, projektanta, wykonawcy…
Lato się zaparł i poszedł na całego, kasę z UEFA zaklepał, przetargi na kupno działki, projekt i wykonawstwo rozpisał… Prześlepił ponoć tylko brak szerokiego podjazdu pod budynek, ale na swoją obronę miał przecież czas przeszły dokonany: przed żadną poprzednią siedzibą PZPN, ani tą przy Alejach Ujazdowskich, ani tą na Miodowej, ani tą ostatnią przy Bitwy Warszawskiej 1920, miejsca na zaparkowanie autokaru nie było! No, ale prawdziwą przyczyną rejterady z Wilanowa była spiskowa teoria, wedle której Grzegorz Lato wraz z sekretarzem generalnym Zdzisławem Kręciną przepłacili działkę o 130 (sic!) procent w stosunku do ceny rynkowej, po to, aby stworzyć sobie okazję do korupcyjnego bakszyszu. Druga część tak postawionej kwestii stała się podstawą do złożenia oficjalnego doniesienia do Prokuratury Okręgowej w Warszawie z prośbą o wszczęcie dochodzenia. Domyślam się, że pod takim pismem do prokuratury musieli podpisać się prominentni funkcjonariusze PZPN, wyciągający pochopne wnioski z tak zwanych taśm prawdy, czyli podstępnie nagranych zapisów rozmów toczonych w gabinecie Laty pomiędzy nim, Kręciną i rejestrującym je niejakim Grzegorzem Kuligowskim. Ten ostatni, sprowadzony jeszcze przez Listkiewicza, dokleił się do włodarzy PZPN w niepłonnej nadziei ciągnięcia osobistych korzyści z tych relacji. Panowie, zwłaszcza Kręcina i Kuligowski, byli na tyle zżyci, że ten pierwszy udzielił mu prywatnej pożyczki w wysokości kilkuset tysięcy złotych. Chcąc się od jej zwrotu uchylić, starał się doprowadzić za wszelką cenę do kompromitacji kierowniczego duetu związkowego. No, i poniekąd mu się udało. Nagrania przekazane do emisji telewizyjnej zostały pokazane w dniu zjazdu sprawozdawczego PZPN i eksplodowały gigantycznym oburzeniem opinii publicznej. Najpierw Kręcina stracił posadę sekretarza generalnego, a Lato wszelkie szanse na reelekcję na prezesa Związku. Przejmując stery w PZPN nowa ekipa dołączyła do donosicieli - pionierów: ministra Joanny Muchy i Kuligowskiego, tworząc tercet, usiłujący odebrać Lacie resztki godności i skazując go na publiczną infamię. Po raz pierwszy w historii PZPN ustępujący prezes został podmiotem doniesienia do prokuratury, nawet bez uprzedniej próby złożenia wyjaśnień na gruncie prawa związkowego. Ponad dwuletnie dochodzenie oznaczało dla Laty śmierć cywilną, definitywny drenaż autorytetu, okazję do wyżywania się na nim przez czarną sotnię medialnych zagończyków, pracujących na ewidentne zamówienie.
Dziś prokuratura śledztwo umorzyła, bez rozgłosu i specjalnej konferencji prasowej, ale dała satysfakcję niesłusznie podejrzewanym. Kultura i poczucie elementarnej uczciwości nakazuje publicznie ich przeprosić, czego oczekuje zwłaszcza środowisko piłkarskie!
Ryszard Niemiec
Ryszard Niemiec


