We własnej hali Boston Celtics był zupełnie inną drużyną. Rozbił Miami Heat 97-81, odnosząc kontaktowe zwycięstwo w serii. Do składu powrócił legendarny Shaquille O’Neal, ale bohaterem był inny weteran Kevin Garnett, który uzyskał 28 punktów i 18 zbiórek.

Podopieczni Doca Riversa pokazali charakter, a wielkie słowa uznania należą się Rajonowi Rondo. W ostatniej kwarcie grał mimo iż wcześniej zwichnął łokieć. – Nie jestem tym zdziwiony, bo to jest właśnie oblicze mojego zespołu. Znaleźliśmy drogę do pokonania Miami – mówił szkoleniowiec. Wreszcie udało się zatrzymać LeBrona Jamesa i Chrisa Bosha. Najskuteczniejszy był Dwyane Wade, ale 23 punkty zdobył przy skuteczności pozostawiającej wiele do życzenia.

Na prowadzenie 2-1 wyszło Memphis Grizzlies. Ograło po dogrywce Oklahomę City Thunder 101-93. W ciągu 48 minut niejednokrotnie następowały zwroty wydarzeń, a w pewnym momencie wydawało się, że Memphis zostanie zmuszone do pogodzenia z porażką. Wtedy odblokował się Zach Randolph (21 punktów, 21 zbiórek!), a dwie trójki dołożył OJ Mayo. – Po prostu nie poddaliśmy się – powiedział rezerwowy o recepcie na sukces.

rb