Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC o linii transferowej pomiędzy Wisłą i Legią, która ma charakter zbliżony do pola minowego2016-02-14 16:33:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (330)

Za daleki wykop bramkarza RC


Z tego, co wiem na pewno, bramkarz Radosław Cierzniak Młynarczykiem, ani Tomaszewskim nie będzie, dlatego perspektywa jego przejścia do Legii specjalnie mnie nie bulwersuje. Wbrew powszechnemu przekonaniu, jego rolę w urobku wiślackiej jedenastki podczas jesiennej rundy rozgrywek sezonu 2015/2016, oceniam jako nader skromną. Uznawanie go za ostatnią instancję, ratującą skórę słabo grającej drużynie, trzeba uznać za mało odkrywczy eufemizm, wszak rzeczywiście na bramkarzu kończą się zaczepne akcje przeciwnika; przecież za nim nie ma już nikogo, kto mógłby pomóc kolegom z zespołu…


Tak naprawdę Wisłę od większych nieszczęść w bieżącym sezonie wybronił nie Cierzniak, ale stoper Głowacki. W wielu przypadkach jego interwencje, czynione w trybie ratunkowym całym ciałem, poza kończynami górnymi, niejednokrotnie przy zastosowaniu salt, padów i wypadów, wślizgów i stawaniu na głowie (nomen omen), pozwalały łatać dziury w defensywie, a przy okazji dodawały punktów w statystykach bramkarzowi. Już choćby z tego względu wynajęty do występów na Reymonta w trybie łapanki bramkarz, powinien czuć się zobowiązany do wdzięczności indywidualnej. Wdzięczność zaś kolektywną winno wzbudzić w nim miłosierdzie dyrektora Zdzisława Kapki i trenera Kazimierza Moskala, którzy wydobyli gościa z roli wiecznego tułacza, szwendającego się po kraju i Europie w poszukiwaniu cieplejszego kąta na starość. Nie jestem w stanie zliczyć ilości klubów zaliczonych przez Cierzniaka (15?16?17?), aliści ich zestaw każe podejrzewać, że piłkarz cierpi na syndrom skrajnej niestałości uczuć, radykalnie eliminujący bodaj resztki sentymentu do tak zwanych barw klubowych. Próbując ustalić jakiś głębszy sens w jego zagranicznej marszrucie, dochodzę do wniosku, że w grze na ukraińskim Wołyniu, w cypryjskiej Larnace i szkockim Dundee, kryją się tęsknota do europejskich peryferii, a co od biedy wyjaśnia nagłą, objawioną w środku sezonu, chęć przeniesienia się z Krakowa do Warszawy. Niestety, tu dają o sobie znać lata stażu w takich miastach jak Szamotuły i Oborniki, z koniecznym akcentem na drugą nazwę… Na drugim biegunie preferencyjnej mapy Cierzniaka leży jednak Kraków, gdzie już przytrafiło mu się przytulisko przy ulicy Kałuży, lecz okazało się epizodycznym epizodem… Dziś człowiek został odesłany do zespołu rezerw i będzie miał za zadanie pomóc drużynie trenera Musiała zadomowić się w III lidze. Przyczyną degradacji sportowej stał się mało lojalny wobec Wisły autograf złożony przez Cierzniaka na deklaracji zawodniczej Legii, której barw zobowiązał się bronić od nowego sezonu. Rutynowany piłkarz dobrze wiedział jak bardzo bolesny dla kibiców i właściciela Wisły jest transfer do klubu z Łazienkowskiej 3. Obok starych resentymentów z peerelowskich zmagań resortowych pomiędzy wojskiem (L), a milicją (W), jeszcze bardziej dojmujący jest konflikt o podłożu sportowym z ostatniego 20-lecia. Z tych powodów linia transferowa pomiędzy Wisłą i Legią ma charakter zbliżony do pola minowego. W półwieczu od 1965 roku paru śmiałków zdołało ją przebyć, z tym jednak, że byli to gracze o większym rozmiarze kapelusza, że wspomnę Marka Kusto, Krzysztofa Budkę czy Marcina Jałochę… Cierzniak nie dorasta im do pięt, zarówno w aspekcie stażu wiślackiego, jak i reprezentowanych umiejętności sportowych. Dlatego w jego przypadku nie wchodzi w grę przywilej wolnej karty w zamian za położone zasługi.


Z kolei Bogusław Cupiał wynosi przekonanie z dotychczasowej swej obecności w Wiśle, że model współzawodnictwa na szczycie polskiego futbolu toczy się w zasadzie wokół rywalizacji z warszawskim  klubem. Oddanie pola w wyścigu po prymat w ekstraklasie Lechowi, Śląskowi, Piastowi, nie jest przyczyną aż tak wielkiej traumy właściciela Tele-Foniki. W takich razach w grę wchodzi element przypadku, a raczej wypadku przy pracy. Co innego przegranie sezonu na rzecz mistrzostwa dla Legii… Swoją rolę odgrywa pamięć  niesławnego meczu pomiędzy tymi zespołami na finiszu sezonu 1992/93, kiedy to Legia Janusza Wójcika dokonała gwałtu na cnocie wiślaków i drogą kupna zwycięskich punktów i 6 bramek upokorzyła tysiące sympatyków krakowskiego klubu. Należał do nich Cupiał, a że łeb ma do pamięci mocny, reaguje neurotycznie na wspomnienia tamtego zdarzenia, a wtedy uruchamia mu się automatycznie dźwignia w kieszonkowym rewolwerze. Cwaniacki greps Cierzniaka wziął do siebie i postanowił dać mu nauczkę. Mógł wprawdzie uruchomić w Wiśle efekt „klubu Kokosa”, co by oznaczało polecenie Cierzniakowi trenowanie w pojedynkę, według karcerowej rozpiski trenerskiej, uwzględniającej bardzo dużo tempówek i skippingu na płotkach, oczywiście bez uwzględniania przedmiotu piłki.


Niektórzy komentatorzy opisywanej decyzji personalnej uważają, że odesłanie Cierzniaka do drużyny rezerwowej znacznie osłabia drużynę pierwszą, zwłaszcza że właściciel jak najbardziej karkołomnie uważa, że możliwość zdobycia mistrzostwa Polski jeszcze wiślakom nie uciekła. Szczerzy doradcy próbują Cupiałowi sugerować, aby nie przeszkadzał bramkarzowi w kontynuowaniu dobrej passy w barwach Białej Gwiazdy. Mówią, że Wisły nie stać, aby w imię prestiżowych wartości osłabiać swe szanse. Ośmielam się mieć odmienne zdanie. Cierzniakowi dane było wystąpić w klubie o dziesięć lat starszym od Legii, wyprzedzającym ją ilością zdobytych tytułów mistrzowskich, która na tym fundamencie ustanowiła swoją dumę i chwałę. To, że Legia dziś ma więcej pieniędzy na opłacenie kadry zawodniczej, jest jedynie przejawem zmienności fortuny, dziś niesprzyjającej wiślakom. Cierzniak powinien był to wiedzieć i rozumieć, co by go uchroniło od podrażnienia Cupiała i armii kibiców, nie tylko spod znaku Sharksów...


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty