Polski Związek Koszykówki zobowiązał się do 15 grudnia podać nazwisko nowego selekcjonera żeńskiej reprezentacji Polski. Zgłoszone kandydatury utrzymywane są w tajemnicy, a w spekulacjach brakuje faworyta.

- Warunkiem stawianym przez PZKosz jest pełne zaangażowanie w proces przygotowań kadry narodowej kobiet w okresie 2010-2012 – informuje Związek. Wszystko wskazuje, że nowy selekcjoner będzie musiał zrezygnować z pracy klubowej. Wyboru dokona zarząd PZKosz w oparciu o opinię grupy ekspertów.
- Decyzja jest o tyle ważna, że Polska zorganizuje Mistrzostwa Europy 2011. One będą przepustką  do Igrzysk Olimpijskich w Londynie – zaznacza prezes TS Wisła Kraków a niegdyś wybitny trener, Ludwik Miętta-Mikołajewicz. Jest jedną z osób, która dokona przeglądu aplikacji. – Moim zdaniem nie powinien to być trener klubowy – twierdzi. 
Konkurs jest otwarty obcokrajowców. Przykład Muli Katzurina, który w trakcie tegorocznego Eurobasketu prowadził reprezentację mężczyzn, daje do myślenia. Niespełna dwa lata to stosunkowo krótki okres na przygotowanie zespołu, który będzie do dyspozycji szkoleniowca przez zaledwie kilka tygodni w roku. Istotnym czynnikiem będzie zatem znajomość na starcie lokalnego potencjału. – Jeśli trener bacznie śledzi polską ligę i Euroligę, będzie znał również ewentualne kadrowiczki. Są tacy trenerzy. Wystarczy spojrzeć na Jose Ignacio Hernandeza, który dotarł do nas z bardzo dobrym rozpoznaniem koszykarek – podkreśla prezes Miętta-Mikołajewicz.
- Jeśli trener z zagranicy, to taki z górnej półki. W innym przypadku powinien to być Polak – ocenia zaś środkowa Wisły Can-Pack i reprezentacji, Ewelina Kobryn. – Z posiadanych przez mnie wiadomości nasz trener nie zgłosił kandydatury, nad czym bardzo ubolewam – nie ukrywa, skłaniając się w takich okolicznościach do powierzenia losów reprezentacji w ręce rodaka.
Robert Błaszczyk