W całej NBA huczy od plotek na temat przyszłości Allena Iversona, po tym jak zawodnik wyznał dziennikarzom, że nie jest w stanie zaakceptować siebie w roli rezerwowego Memphis Grizzlies.

Zaledwie kilka dni temu w ostrych słowach "Answer" wypowiedział się na temat decyzji personalnych podejmowanych przez szkoleniowca drużyny z Memhpis. Były gracz Philladelphia 76ers, Denver Nuggets i Detroit Pistons nie rozumie, dlaczego miejsce w pierwszej piątce mają młodzi gracze (tacy jak Mike Conley), a nie on - dobry strzelec z ogromnym doświadczeniem. Iverson zaczął sezon od leczenia kontuzji, a gdy wrócił do pełni sił wystąpił tylko w trzech meczach łącznie zaliczając 67 minut gry, czyli średnio 22,3 minuty (w karierze przebywał na parkiecie średnio 41,4 minut).
Gwiazdor opuścił swoją drużynę na kilka dni pod pretekstem uporządkowania spraw osobistych - bynajmniej tak utrzymuje właściciel "Niedźwiadków" Michael Heisley. - Jego nieobecność nie ma nic wspólnego z żadnym nieporozumieniem z trenerem. Pozwoliłem mu opuścić kolegów z drużyny, gdyż Allen musi uporać się z kilkoma sprawami osobistymi. To sprawy rodzinne, o których nie mogę mówić - powiedział Heisley.
Jeśli Iverson nie znajdzie szybko wspólnego języka z trenerem i kolegami może pożegnać się z Memhis Grizzlies już wkrótce. O kolejny angaż może być bardzo trudno, ponieważ mało który menadżer w NBA będzie ryzykował dobrą atmosferę w szatni, na rzecz podpisania kontraktu z krnąbrnym graczem.