Jeśli koszykarze Los Angeles Lakers chcą obronić tytuł najlepszej drużyny NBA, muszą w dwóch kolejnych meczach pokonać Boston Celtics. Ten objął bowiem prowadzenie w Finałach 3-2, wygrywając w niedzielę 92-86.

Chociaż rywalizacja przeniesie teraz do LA, podopieczni Phila Jacksona znaleźli się w trudnym położeniu. Każde ich potknięcie będzie oznaczało koniec serii i utratę tytułu.

Od samego początku przewaga należała do bostończyków. Po niespełna dwóch minutach prowadzili 6-0, a każdy z podstawowych graczy rywali miał już wtedy po jednym niecelnym rzucie. Po przełamaniu przyszedł okres lepszej gry „Jeziorowców”, którzy często stawali na linii osobistych i odzyskali skuteczność na dystansie. Mimo tego nie potrafili odskoczyć na więcej niż dwa punkty.

Po przerwie walkę w pojedynkę  podjął Kobe Bryant, rzucając aż 28 punktów (łącznie 38). Zespołowo grający gospodarze zdawali sobie nic z tego nie robić, a stawiając wymagające warunki w obronie poparte skutecznością Rajona Rondo i Paula Pierca zachowywali bezpieczny wynik. Na minutę z sekundami przed ostatnią syreną różnica spadła do pięciu punktów (87-82), ale Lakers przerywali akcje faulami, co bezlitośnie obracało się przeciwko nim.

Boston Celtics – Los Angeles Lakers 92-86 (22-20, 23-19, 28-26, 19-21)

CELTICS: Pierce 27, Rondo 18, Garnett 18, R. Allen 12, Wallace 5, Perkins 4, T. Allen 4, Robinson 4, Davis.
LAKERS: Bryant 38, Gasol 12, Fisher 9, Odom 8, Artest 7, Bynum 6, Vujacić 5, Farmar 1, Brawn, Walton.
rb