Łukasz Kubot w brazylijskim Costa do Sauipe przegrał w niedzielę dwa finały. Najpierw w singlu, a potem jeszcze w deblu razem z Oliverem Marachem.

Kubot w Brazylii wychodził na kort rekordowo często. Już po przegranym finale singla z Juanem Carlosem Ferrero, przepraszając kibiców, dawał do zrozumienia, że jest zmęczony. W czwartek w Costa do Sauipe padało i nie dało się grać. By nadrobić stratę, Polak musiał rozegrać siedem meczów w trzy dni.

Nieco ponad godzinę po odebraniu statuetki za zajęcie drugiego miejsca w singlu, Kubot stanął u boku Olivera Maracha, by zakończyć ten maraton finałem debla. Wygrać się nie udało. Polsko-austriacką parę pokonał duet Pablo Cuevas/Marcel Granollers (Urugwaj/Hiszpania).

Dla Kubota i Maracha był to siódmy wspólny finał turnieju ATP, a trzeci przegrany. W tym roku Polak i Austriak zdobyli już jednak jeden tytuł - w chilijskim Santiago.

O kolejne punkty i trofea Kubot poleci walczyć do Buenos Aires. Organizatorzy przyznali mu tam nawet tzw. Special Exempt. To specjalna przepustka do gry w turnieju głównym dla zawodników, którzy - ze względu na dobre wyniki osiągane w innych zawodach - nie mają szansy zdążyć na turniej kwalifikacyjny. Pierwszym rywalem Polaka będzie w Argentynie rozstawiony z "czwórką" Juan Monaco.

Wynik finału debla:
Pablo Cuevas/Marcel Granollers (Urugwaj/Hiszpania) - Łukasz Kubot/Oliver Marach (Polska/Austria, 1) 7:5, 6:4

***

Łukasz Kubot gładko przegrał w finale turnieju ATP w Costa do Sauipe w Brazylii (pula nagród 442,5 tys. dol.) z Juanem Carlosem Ferrero. Polak będzie musiał jeszcze poczekać na swój pierwszy tytuł w karierze.

30-letni Hiszpan, w Brazylii rozstawiony z "jedynką", to 22. rakieta globu, były lider światowego rankingu i mistrz wielkoszlemowego Roland Garros. - Z Kubotem nie będzie łatwo - mówił nieco kurtuazyjnie przed meczem.

Jednak wcale trudno nie było, bo Kubota zawodził serwis. W premierowym gemie Polak popełnił dwa podwójne błędy serwisowe, a w trzecim kolejnego. Pierwszy punkt przy własnym podaniu zdobył dopiero za ósmą próbą. Pozbawiony swojej silnej zazwyczaj broni polski tenisista plątał się po korcie bezradny jak owieczka. Nie miał pomysłu, czasem próbował przyspieszać, ale Ferrero był jeszcze szybszy. Hiszpan wygrał seta do jednego.

Drugą partię Polak zaczął od skutecznej akcji przy siatce zakończonej precyzyjnym stop wolejem, ale to nie okazało się zapowiedzią lepszej gry. Ferrero robił swoje, a Kubot nie przeszkadzał, od czasu do czasu popełniając proste błędy. Do końca nie wygrał już żadnego gema.

Po godzinie Polak przegrał 1:6, 0:6, ale i tak odniósł jeden z największych sukcesów w karierze. W finale turnieju ATP zagrał po raz drugi w karierze. - Chciałbym przeprosić za swoją grę. Niestety mam w nogach sporo meczów. Przepraszam, chłopaki - powiedział zaraz po odbiorze statuetki za zajęcie drugiego miejsca.

W poniedziałek Kubot awansuje do najlepszej pięćdziesiątki światowego rankingu. W tym gronie żadnego polskiego tenisisty nie było od... początku listopada 1985 roku.

Wynik finału:
Juan Carlos Ferrero (Hiszpania, 1) - Łukasz Kubot (Polska) 6:1, 6:0

Aktualizacja: 23:30; 15.02.2010 01:58