Lekko zakatarzony Robert Lewandowski liczy, że do sobotniego meczu z USA wyleczy się i będzie mógł pokazać się polsko-amerykańskiej publiczności z jak najlepszej strony.

Jakie wrażenia po pierwszych godzinach w Chicago?

- Na razie pokręciliśmy się w pobliżu hotelu, bo ten lot był męczący, gdyż na miejscu byliśmy o 4 nad ranem czasu polskiego. Staraliśmy się nie spać w samolocie, aby nie mieć problemów z zaśnięciem w Chicago. Trzeba było się trochę przemęczyć.

Podobno warunki w hotelu nie są najlepsze.

- Bywały lepsze warunki. Hotel jakiś... jest jaki jest, ale nie ma co narzekać. Zobaczymy jakie będzie boisko do treningu, bo to jest najważniejsze.

Czy echa tzw. afery alkoholowej po ostatnim zgrupowaniu nie zepsuły atmosfery w kadrze?

- Ta afera została w większości wymyślona. Połowa z tych rzeczy, o których się pisało jest nieprawdziwa. Nie wiem dlaczego ktoś specjalnie rozpowiada takie historie, widocznie nie każdemu zależy na dobrej atmosferze w kadrze. My powinniśmy skupić się na grze i udowodnić, że nie jest tak źle, jak może wyglądać to z boku.

W ostatni meczach raziliście nieskutecznością.

- Owszem, sytuacji było sporo, ale musimy też pamiętać o obronie, bo np. Australia stworzyła sobie pół sytuacji i strzeliła dwie bramki. Na pewno jest jakiś postęp w naszej grze, a to jest najważniejsze. Może większa koncentracja na treningu strzeleckim pozwoli nam wykorzystywać te sytuacje.

Jakby w sobotę był rzut karny, to podejście pan do wykonania jedenastki?

- Karnych w meczach aż tak wiele nie ma. Raz się nie udało, ale wyciągnąłem wnioski. W meczu z Australią strzeliłem za słabo. Wiem już jak strzelić następnego karnego, aby piłka już wylądowała w bramce. Kilka dni później patrzyłem na Leo Messiego i podobnie do mnie nie wykorzystał karnego w meczu Ligi Mistrzów.

Zdajecie sobie sprawę, że Amerykanie to bardzo mocna drużyna?

- I bardzo dobrze, bo mamy grać z takimi przeciwnikami. Liczę, że zagramy mądrze w obronie i skutecznie w ataku.