Maciej Sadlok wywalczył sobie pewne miejsce w kadrze Franciszka Smudy i z meczu na mecz nabiera doświadczenia. W środowym spotkaniu z Serbią zagrał na lewej obronie, choć jak sam przyznał w rozmowie z ASInfo, woli grać na środku boiska.

- Niestety nie udało nam się znowu strzelić bramki, ale może cieszyć to, że goli nie tracimy. Musimy jednak w końcu się przełamać, bo stwarzamy sobie sporo sytuacji. Myślę, że dla oka nasza gra nie jest zła, zwłaszcza dobrze to wyglądało wczoraj w pierwszej połowie. W innych meczach powinno być jeszcze lepiej i nawet z Hiszpanią będziemy starali się zdobyć bramkę, choć z pewnością nie będzie łatwo.

Po meczu trener Smuda chwalił was za odwagę.

- Trener nam cały czas powtarza, że nie ważne, czy gramy z Argentyną, czy inną mocną drużyną, czy też ze średnią lub słabszą, my musimy pod chodzi do rywala tak samo. Przede wszystkim bez kompleksów, z wiarą w swoje umiejętności. Oczywiście należy mieć szacunek dla rywala, ale nie ma co myśleć, ile ktoś zagrał spotkań w Lidze Mistrzów, czy gra w sławnym klubie, czy nie. My musimy wierzyć w siebie.

Jak się panu grało na lewej obronie?

- Bok obrony nie jest moją nominalną pozycją i gorzej się tam czuję niż w środku defensywy, czy na pozycji defensywnego pomocnika. To właśnie w środku pola rozgrywam większość spotkań, ale jeśli trener desygnował mnie na lewą stronę, tu musiałem wykonać jego polecenie i pokazać się z jak najlepszej strony.

Pogoda was tutaj nie rozpieszcza. Leje jak z cebra...

- Pogoda jest dobijająca, gdyż dopiero dziś pierwszy dzień nie pada deszcz, bo od chwili gdy tu przyjechaliśmy, to codziennie lało. Na meczu też nie było przyjemnie, bo padało cały czas i boisko było bardzo miękkie. Takie mecze też są ważne, bo łapie się doświadczenie. Jednak mimo tak złych warunków, w meczu z wymagającym rywalem stworzyliśmy kilka ciekawych akcji.

Na tle finalisty mundialu wypadliście naprawdę dobrze. Trochę żal, że nie będzie was w RPA.

- Każdy by chciał pojechać na mundial, ale nam to nie jest dane. My teraz robimy wszystko, aby ta drużyna na Euro 2012 stanowiła jeden wielki kolektyw. W każdym meczu chcemy się poprawiać i moim zdaniem już widać pewne dobre symptomy w naszej grze.

Mowił pan o przełamaniu niemocy strzeleckiej, ale Hiszpania to jeszcze trudniejszy rywal.

- Hiszpania jest klasowym zespołem, z wielkimi gwiazdami, które oglądamy głównie w telewizji. Nic nam nie pozostaje innego, jak wyjść i zagrać, bez żadnego strachu. Jeżeli wyszlibyśmy na spotkanie z jakimiś obawami, to byłoby fatalnie. Na pewno jednak zagramy bez kompleksów.

Fabregas, Xavi, Iniesta, Torres i inne gwiazdy. Naprawdę nie zadrży noga na boisku?

- Do takiego rywala podchodzi się z szacunkiem. W hotelu można pomyśleć sobie, jakie oni rzeczy potrafią zrobić z piłką, ale gdy wychodzi się na boisko, to zapomina się o tym i gra się bezpardonowo. Każdy chce walczyć i pokazać na murawie, że jest lepszy od rywala. Tak samo będzie w spotkaniu z Hiszpanią.

Czy już wie pan, w jakim klubie będzie grał w nowym sezonie?

Nie wiem jeszcze. Na razie chcę skupić się na kadrze, choć też trudno tak o tym nie myśleć. Na dzień dzisiejszy nie wiem, czy zostanę w Chorzowie. Sądzę, że wszystko wyjaśni się, jak wrócę ze zgrupowania reprezentacji.