- Niektórzy moi zawodnicy nie wytrzymują tej dużej odpowiedzialności. Nie wiem czy trzeba kupować niektórym zawodnikom pampersy? - mówił po meczu z Widzewem rozczarowany porażką trener Cracovii Jurij Szatałow. Ale dodawał, że jeszcze wierzy utrzymanie.

Jurij Szatałow, trener Cracovii: - To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu, zwłaszcza jego początek. Nie wiem, czy w takich spotkaniach trzeba kupować niektórym chłopakom pampersy? To nie jest dołek. To po prostu duża odpowiedzialność i niektórzy jej nie wytrzymują. W pierwszej połowie graliśmy głównie do tyłu. Zawsze tak jest, że gdy gra się w dziesiątkę, są większe emocje i wie się, że nie ma się nic do stracenia. Wiara w utrzymanie wciąż jest. Podnosimy się z kolan i idziemy dalej. Są jeszcze dwa mecze i trzeba zdobyć sześć punktów. Czy oceni Pan pracę sędziego. A sędzia był na meczu? Nie widziałem. Saidi? Miał przez trzy gni gorączkę po 39 stopni. Dziś podjęliśmy decyzję, że zagra. Sam zgłosił chęć występu.

Czesław Michniewicz, trener Widzewa: - Jestem zadowolony, że wygraliśmy bardzo trudne spotkanie. Do tej pory nie potrafiliśmy zwyciężyć w dwóch kolejnych meczach. Teraz udało nam zdobyć trzy punkty w potyczkach z Zagłębiem i Cracovią. Przyjeżdżając do Krakowa nie liczyliśmy na szczęście czy też przypadek. Od początku do końca graliśmy z jasną taktyką. Mieliśmy w pamięci, że gospodarze wyprowadzają groźne kontrataki. Po stracie jednego zawodnika krakowianie ruszyli do ataku wiedząc, że upływający czas działa na ich niekorzyść. Wówczas my mieliśmy okazję na szybkie wyprowadzanie akcji. Żałuję, że nie kończyły się one strzałami. Przed nami dwa ostatnie mecze. Dopiero teraz tabela nabiera sensu. W tej chwili najważniejsze jest dla nas, aby po spotkaniu z Górnikiem Zabrze być jak najwyżej.

ST/widzew.pl