Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka > Wiadomości koszykówka
Marcin Gortat układa sobie życie w Phoenix2010-12-25 11:39:00

To szczególne święta dla Marcina Gortata, jedynego Polaka grającego w NBA. Jeszcze sześć dni przed Wigilią był przekonany, że wraz ze swoją dziewczyną Anią spędzi je w domu w Orlando. Nagle jednak świat naszego koszykarza stanął na głowie i trudno powiedzieć, kiedy znów wróci do równowagi.


W sobotę, 19 grudnia okazało się, że Marcin musi przenieść się 3 tysiące kilometrów na zachód, do legendarnej krainy Apaczów - Arizony. Będzie bowiem grać w Phoenix Suns - pisze Marek Kondraciuk w "Dzienniku Łódzkim".

Myślałem, że będzie mi lżej, a jest mi ciężko

- Marcin liczył się z tym, że przejdzie do innej drużyny i chciał tego, ale wiadomość przyszła tak nagle, że dla mnie była szokiem - powiedziała nam Alicja Gortat, mama koszykarza. - Syn szykował się właśnie, jak co dzień, na trening, kiedy dostał telefon, że przechodzi do Suns. Mnie przekazała tę wieść Ania. Pierwsze słowa Marcina zapamiętam na długo: Mamo, myślałem, że będzie mi lżej, a jest mi ciężko.

- Święta spędzimy oczywiście już w Phoenix, ale jeszcze nie wiem gdzie i jak
- powiedział nam cztery dni przed Wigilią Marcin Gortat, który na początku zamieszkał w hotelu i stamtąd prowadził, z nieocenioną pomocą przyjaciela i asystenta Michała Micielskiego, operację logistyczną pod tytułem "przeprowadzka".
- Mam nadzieję, że zdążę wynająć jakiś dom albo mieszkanie i będzie szansa zjedzenia przy swoim stole pysznego, polskiego posiłku, który przygotuje Ania - mówi Gortat. - Będzie ciężko, bo byliśmy przygotowani, że święta spędzimy w Orlando. Mieliśmy wszystko gotowe, wiedzieliśmy, jakie dania będą na świątecznym stole, dom był przygotowany. Sytuacja zmieniła się nagle i radykalnie. Ja to rozumiem, nie jesteśmy na nikogo źli, że tak się stało. Musimy teraz poukładać sobie życie na nowo w Phoenix - dodał wychowanek ŁKS.

Przejście z Orlando Magic do Phoenix Suns to kolejne ważne wydarzenie w amerykańskim rozdziale kariery Gortata. Podobnymi milowymi kamieniami były: wybór w drafcie 28 czerwca 2005 przez... Phoenix Suns i natychmiastowe przekazanie do Orlando, debiut w Magic 1 marca 2008, wicemistrzostwo NBA zdobyte w 2009 roku i nowy, pięcioletni kontrakt opiewający na 34 miliony dolarów.

40 milionów nowych kibiców Phoenix Suns
W Phoenix mieszka aż 120 tysięcy Polaków. Gortat z pewnością więc odczuje ich poparcie. Liczy też, że jeszcze mocniej niż dotąd kibicować mu będą rodacy w kraju. - Spodziewam się, że oczy całej Polski będą teraz zwrócone na moją osobę, a ja postaram się nie zawieźć ani kibiców ani mediów i wygrać jak najwięcej - wyznał.

Po przyjeździe do Arizony Marcin powiedział w nowym klubie: - Mam nadzieję, że Słońcom przybędzie 40 milionów kibiców z mojej ojczyzny.

Phoenix to najbardziej polskie i... łódzkie miasto w NBA. Przed Gortatem grali w Suns Cezary Trybański i Maciej Lampe, podobnie jak Marcin urodzony w Łodzi. Maciek ma nadal dom w Phoenix.
- Nie będziemy sąsiadami z Maćkiem Lampe - mówi Marcin Gortat. - Zobaczymy się jednak w Phoenix, jak tylko przyjedzie, na pewno pójdziemy na kolację, powspominamy Łódź, pogadamy o reprezentacji Polski, pogramy na PlayStation, może razem potrenujemy.

Z numerem 4, jak Sasza Obradović
Przechodząc do Suns, Marcin musiał rozstać się ze swoim ulubionym numerem 13. W Suns ten numer jest jednak zarezerwowany dla Steve Nasha, legendy klubu, jednego z najlepszych rozgrywających świata. Gortat zdecydował się więc na "4". - Z tym numerem grał mój mentor Sasza Obradović - uzasadnił swój wybór Gortat. - Jest dla mnie autorytetem i decydując się na 4, chciałem podkreślić, jak ogromny wpływ na mnie, mój rozwój i przebieg mojej kariery miał Sasza - dodał Marcin, który grał z Obradoviciem w Kolonii.
Obradović był rozgrywającym, który znakomicie współpracował z wysokimi graczami i wiele nauczył Marcina.

W Suns Polak wiele sobie obiecuje po współpracy z innym mistrzem podania Nashem. - Nie mogę się doczekać gry z Nashem, który rozdaje w kierunku wysokich zawodników wiele znakomitych podań. Mam nadzieję, że występy u jego boku sprawią, że stanę się lepszym zawodnikiem.

 

Gortat żyje koszykówką, rozgrywa rocznie około stu meczów w NBA, ale znajduje czas na coś innego poza sportem. Próbuje sił w biznesie. - Obok koszykówki to jest to, co kręci mnie najbardziej - mówi Marcin.  W wolnych chwilach czyta, zgłębia wiedzę na temat prowadzenia interesów, inwestowania i zarządzania. - Uczę się tego, co może mi być przydatne po zakończeniu kariery - dodaje.

Kolekcja broni i 800 koni pod maską
Hobby? Dwight Howard zaraził go pasją do kolekcjonowania broni. W swojej kolekcji ma cztery pistolety, strzelbę i karabin maszynowy. Jego ulubione dwie sztuki to Springfield 45 i podobno najcenniejszy w kolekcji Glock.

Kiedy w wieku 17 lat zaczynał koszykarską karierę, uczył się w technikum samochodowym. Zamiłowanie do aut pozostało mu do dziś. W jego garażu stoją teraz dwa samochody. Dwa lata temu kupił za 150 tysięcy dolarów wymarzone bmw M5, w którym zmodyfikował silnik. "Katrina", jak pieszczotliwie nazywa swoje auto, ma teraz 800 koni mechanicznych, a więc więcej niż bolid Roberta Kubicy w Formule 1. Osiąga prędkość 200 mil na godzinę, czyli ponad 300 km/godz. Od niedawna Gortat jest też właścicielem 12-cylindrowego, 6-litrowego, mercedesa, superluksusowego L65 rapid-turbo za 200 tysięcy zielonych. Z firmowych 610 koni zrobiło się po przeróbkach 700!

Marcin Gortat śni swój wspaniały, kolorowy amerykański sen. Z podwórek łódzkich Bałut, z ciasnej, wysłużonej hali ŁKS trafił do wielkiego świata NBA. Ameryka zachwyciła go, ale nie zmieniła jego polskiej natury. To rzadki przypadek. Zarabia astronomiczne pieniądze, około 50 tysięcy złotych dziennie (!), jeździ luksusowymi samochodami, ale po polsku tęskni za Łodzią, jest blisko polskich spraw, stara się żyć życiem swojego rodzinnego miasta. Kiedy przyjeżdża do Łodzi, zawsze pojawia się na treningach kadetów i juniorów ŁKS. Wystarczy wówczas zamienić z nim kilka zdań, aby przekonać się, że pod powierzchownością gwiazdy NBA wciąż kryje się chłopak z Bałut, bez amerykańskich nawyków i amerykańskiego zadęcia.

Marek Kondraciuk, www.dzienniklodzki.pl


g26a.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty