Nic do stracenia, wiele do zyskania - tak po krótce można scharakteryzować sytuację, w jakiej przed meczem w Baku znalazły się siatkarki z Muszyny. Po porażce 0:3 we własnej hali, aby myśleć o awansie do Final Four Ligi Misrzyń, muszą wygrać mecz i "złotego seta" w Azerbejdżanie.

W zupełnie innych nastrojach zespół z Muszyny przyjeżdżał na rewanżowe spotkanie z MC-Carnaghi Villa Cortese. Bank BPS Fakro miał przed tamtym spotkaniem wygrany mecz na koncie i dwie szanse na awans. Tym razem nawet zwycięstwo w meczu rewanżowym nie gwarantuje gry w Final Four. Trzeba jeszcze wygrać "złotego seta", a w Baku nie gra się najłatwiej, o czym przekonały się wszystkie zespoły, które w tym roku przyjeżdżały nad Morze Kaspijskiej.

Tylko Scavollini Pesaro zdołało wygrać w Azerbejdżanie seta. Pozostałe trzy zespoły wyjeżdżały z Baku z bagażem trzech przegranych partii i żadną wygraną. To nie napawa optymizmem, choć siatkarki z Muszyny nie mają tym razem wiele do stracenia. - Niejednokrotnie zdarzało się tak, że przegrywałyśmy u siebie, a udawało się wygrać na wyjeździe. Nic nie jest więc przesądzone, bo to dopiero połowa rywalizacji - mówiła przed rewanżowym spotkaniem Ola Jagieło.

Mecz w Muszynie podopiecznym Bogdana Serwińskiego nie wyszedł, a Rabita udowodniła, że ma ogromną siłę ognia. - Zawodniczki z Baku udowodniły, że ich atutem jest atak. Nie można powiedzieć, że przegrałyśmy mecz bez walki, czy gładko. Czegoś po prostu zabrakło. W rewanżu trzeba szukać swojej szansy - mówiła po pierwszym spotkaniu środkowa zespołu z Muszyny, Kasia Gajgał.

W Muszynie poważnie podchodzą do spotkania rewanżowego do tego stopnia, że na wyjazd do Baku zdecydowano się wyczarterować samolot. Dzięki temu podróż nie trwała przeszło dobę (jak w przypadku regularnych linii) ale nieco ponad siedem godzin.

Początek spotkania Rabita Baku - Bank BPS Fakro Muszyna w czwartek 3 marca o godzinie 14 polskiego czasu.

mksmuszynianka.com