Kazimierz Greń, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej w rozmowie z radiem TokSport mówił na temat walnego zjazdu PZPN, byłego prezesa, Michała Listkiewicza i obecnego, Grzegorza Laty. Poruszył też wiele innych kwestii dotyczących piłkarskiej centrali.

Zaczął jednak od gorącego tematu, jakim jest zagranie ręką Thierry'ego Henry'ego podczas spotkania barażowego z Irlandią w sytuacji, po której padła bramka dająca awans na mundial "Trójkolorowym".

- Gdyby to ode mnie zależało doprowadziłbym do powtórki spotkania. To było bardzo widoczne, zresztą sam zawodnik się przyznał. Powinna pojawić się od razu decyzja FIFA o powtórzeniu tego meczu. Takie sytuacje nie mogą wypaczać wyników ważnych spotkań. Można powiedzieć, że była to analogiczna sytuacja do zagrania Diego Maradony lub też mojego przyjaciela, Jana Furtoka, który wepchnął piłkę ręką do bramki. Decyzja należy jednak do FIFA i to wszystko jest poza nami - skomentował sytuację Kazimierz Greń.

Prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej twierdzi, że był w szoku, kiedy dowiedział się o zatrzymaniu Michała Listkiewicza i o postawionych mu zarzutach.

- Byłem bardzo zaskoczony, gdy otrzymałem informację na temat zatrzymania przez wrocławską prokuraturę Michała Listkiewicza. Dobrze, że podjął decyzję, że nie chce, aby media mówiły o nim "Michał L.", tylko po prostu pełnym nazwiskiem. Zobaczymy jak ta sytuacja rozwinie się dalej. Póki nie ma wyroku nikt nie jest skazany - powiedział Greń. - Pozostałym podejrzanym (Andrzej G., Andrzej P., właściciele Widzewa Łódź i Sekretarz Generalny PZPN, Zdzisław K. przyp. red.) źle w nie życzę, ponieważ sam przeszedłem gehennę, udowadniając, że nie mam sobie czego zarzucić. Każdy ma prawo do obrony - podsumował były członek zarządu PZPN.

Greń wyjaśnił również, dlaczego zrezygnował z bycia członkiem zarządu PZPN. Zaprzeczył, jakoby czuł, co się będzie działo w związku. Zdradził również, że związek odebrał mu mandat na najbliższy zjazd.

- Ja jasnowidzem nie jestem. Gdybym był, to przewidziałbym "6" w totolotka i dzisiaj leżałbym na Wyspach Bahama - żartował Greń. - Czasami uda mi się coś przewidzieć, tak jak to było z wyborem na prezesa PZPN. Mówiłem już wcześniej, że Grzegorz Lato wygra wybory i tak się stało. Wczoraj doszła do mnie zła informacja, że zarząd PZPN postanowił odebrać mi mandat na przyszły zjazd. Wobec tego przewiduję kolejny scenariusz, że zaskarżam decyzję, której jeszcze nie mam na piśmie i w tym momencie moje pytanie brzmi "Panie Lato czego pan się boi? Prawdy? Panie Lato niech pan popatrzy mi w oczy i powie co obiecywał ludziom." Zadam te pytania, bez względu na to czy będę na sali czy nie, bo to jest karygodne. To jest Białoruś. Jak można komuś kneblować usta. Nawet opozycja ma prawo wyrazić swoją opinię. Nie jest to prywatny folwark pana Laty. To nie jest jego firma, aby decydował kto ma tu być, a kto nie. To jest łamanie statutu PZPN, złożyłem sprawę do Ministra Sprawiedliwości, jak również do Ministra Sportu i Turystyki - powiedział Greń.

Były członek zarządu PZPN nie wie, czy znajdzie się na zjeździe, ale zamierza otwarcie mówić o tym, co myśli na temat działalności piłkarskich oficjeli.

- Głową muru nie przebiję, nie wiem czy będę na zjeździe. Jednak będę mówił o tym co chciałem powiedzieć głośno, niech ludzie się dowiedzą o pewnych rzeczach. Powinienem być na zjeździe delegatem, a nie zaproszonym gościem. Obecnie jest w statucie PZPN, że musi być udzielone absolutorium dla poszczególnych członków zarządu. To zostanie uczynione, ale w punkcie 20. obrad, jest usunięcie zapisu ze statutu PZPN dotyczące tego, żeby nie było już absolutorium w kolejnym roku dla członków zarządu. To jest na zasadzie, że "Panowie wybraliście nas, a teraz pocałujcie nas w nos. Nie oceniajcie nas, bo sami się ocenimy." Tak to ma dzisiaj wyglądać? To jest demokracja? - pytał retorycznie Greń.

Zapytany o to, czy obecny prezes, Grzegorz Lato może również skończyć tak jak były, Michał Listkiewicz, Gren odważnie mówi, że jest taka możliwość.

- Tak, to może się zdarzyć. Mogą być na to dokumenty i papiery - skomentował prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.

Kazimierz Greń zgodził się ze stwierdzeniem, że wybór Franciszka Smudy na selekcjonera reprezentacji Polski był ważny w kontekście stonowania złych nastrojów w środowisku kibiców. Porównuje on trenera kadry do parawanu, który miał przesłonić niektóre sprawy.

- Smuda jest oczywiście wybitnym fachowcem, to nie ulega wątpliwości. Jednak jest to tylko taki parawan, który miał przesłonić pewne rzeczy. Okazało się, że ten parawan jest przezroczysty i nie zasłoni korupcji, odchodzenia sponsorów, akcji "Znicz", bojkotu kibiców, że zatrudniło się więcej osób niż miało być i wielu innych rzeczy. Pan Lato nie jest tutaj carem ani Łukaszenką II. Niech nie myśli, że będzie wiecznie, bo tak to tylko Lenin mógł być i też nie do końca. Niejednokrotnie dochodziły mnie słuchy, że były krytykowane działania Grzegorza Laty w Małopolskim Związku Piłki Nożnej. Ale kiedy przychodzi co do czego, wówczas broni się coś, co nie ma racji bytu. A przecież trzeba będzie powiedzieć o tym co się dzieje, o nieprawidłowościach związanych z zatrudnieniami, z umowami, o przekroczeniu budżetu. Potem na zasadzie "Wicie rozumicie" mówi się o tym, że trzeba bronić tego, że będzie lepiej i tym samym wymyślono usunięcie zapisu o absolutorium. Pada hasło "nie kompromitujmy związku", przecież jego nie trzeba kompromitować, on sam się kompromituje. Powiem też, że Greń nie stworzył Lacie opozycji, Lato sam sobie ja stworzył - powiedział prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.

Kazimierz Greń jest przekonany, że dojdzie do nowych wyborów na stanowisko prezesa PZPN.

- Ja bardzo wierzę, że dojdzie do tego. Ludzie muszą dorosnąć. Wybieram się na zjazd do Warszawy. Liczę na mądrość ludzi, że zrozumieją, że jest naprawdę źle. A jeśli nie to ktoś poniesie konsekwencje za 3 lata. Chyba, że znowu coś się stanie w statucie i każdy będzie interpretował go jak chciał. Za 3 lata muszą nastąpić wybory - ocenił były członek zarządu PZPN.

Greń skomentował również jedną ze swoich tez, dotyczącą usprawnienia rejestracji zawodników i kart dla kibiców. Według niego trzeba to zmienić. Skrytykował również wydatki PZPN.

- Sytuacja jest tego typu, że "Extranet" w porozumieniu z PZPN wprowadził zamiast papierowych kart zawodników, karty chipowe, które miały usprawnić system rejestracji piłkarzy. Jeden taki dokument miał kosztować 16 zł, a prawdopodobnie producent chciał 2 zł, teraz należy się zastanowić kto 14 zł wziął. Kosztowało to ponad 7 mln zł., 20 tysięcy kart brakuje. "Extranet" nie funkcjonuje od 3,5 roku. Teraz się dowiaduję, że zarząd PZPN powołał spółkę i takie karty mają mieć kibice pierwszej, drugiej i trzeciej ligi i sędziowie, czyli około kolejny milion kart. Jest to kolejna spółka utworzona przy związku dla kilku panów. Po co, to jest komu potrzebne? Czy ktoś pytał się tych klubów, czy robił jakąś sondę czy to jest konieczne? - pytał retorycznie Greń. - Jeżeli administracja pochłania ponad 30 procent budżetu, załóżmy 60 milionowego to o czym tu mówić? Na dzieci i młodzież idzie około 2 mln. Jaki to jest stosunek? Grzegorz Lato mówił, że za jego kadencji będzie zmniejszenie etatów, pensji i płac, a teraz okazuje się, że jet ich o 17 więcej. Sprzątaczka zarabia 4 200 zł. Niektórzy po kilkanaście tysięcy co miesiąc. Zatrudniono kolejne osoby przy spółce o której mówiłem. Po co było okłamywać ludzi przed wyborami? Trzeba było powiedzieć to w trzech punktach. Po pierwsze chcę być prezesem PZPN, po drugie chcę zarabiać 50 tysięcy złotych, po trzecie chcę nic nie robić - podsumował ostro Kazimierz Greń.
(ASInfo/TokSport)