Mark Hughes, zwolniony w sobotę z posady menadżera Manchesteru City, otrzymał wsparcie od opiekunów innych drużyn Premier League. Walijczyk stracił pracę mimo, że jego drużyna, mocno przebudowana latem, przegrała w tym sezonie w lidze tylko dwa mecze.

Przed początkiem rozgrywek Hughes mocno przemeblował skład swojego zespołu. Dołączyło do niego wiele gwiazd, m.in. Emmanuel Adebayor i Kolo Toure z Arsenalu Londyn, Carlos Tevez z Manchesteru United, Joleon Lescott z Evertonu i Roque Santa Cruz z Blackburn Rovers, ale osiągane przez drużynę wyniki nie spełniały oczekiwań arabskich właścicieli klubu, którzy mimo zwycięstwa 4:3 w sobotnim spotkaniu Premier League z Sunderlandem, podjęli decyzję o zwolnieniu byłego selekcjonera reprezentacji Walii.
- Nie da się zbudować drużyny w 18 miesięcy lub w czasie jednego okienka transferowego, potrzeba na to o wiele więcej czasu - stwierdził menadżer Sunderlandu, Steve Bruce na konferencji prasowej po meczu przegranym przez jego podopiecznych na City Of Manchester Stadium. - Zachowanie szefów klubów Premier League musi się zmienić. Jaki jest sens wieloletniej nauki, zdobywania doświadczenia, jeśli ktoś to wszystko przekreśla zwalniając trenera po kilku miesiącach?
- Myślę, że nikt już nie może być zaskoczony tego typu sytuacjami - dodał były partner Hughesa z czasów wspólnej gry w Manchesterze United. - Jednak trudno w ich obliczu zachęcać młodych ludzi do podejmowania w przyszłości pracy trenerskiej, jaki miałby być tego sens?
Zwolnieniem Hughesa zaskoczony był także menadżer Arsenalu Londyn, Arsene Wenger. - To bardzo smutne, gdy kolejny menadżer tak szybko traci swoją pracę i nie ma wystarczającej ilości czasu na zaprezentowanie pełni swoich możliwości - zauważył Francuz.
- Ta sytuacja pokazuje, jak zadziwiająca jest Premier League - dodał Phil Brown, menadżer Hull City. - Możesz przegrać jedynie dwa razy, zajmować w lidze przyzwoitą pozycję i mimo to stracić swoją posadę.
Na stanowisku menadżera Manchesteru City Marka Hughesa zastąpił Roberto Mancini.