Na walce przerywanej częstymi faulami z obu stron upłynęło pierwszych 25 minut gry. Ciekawiej zaczęło się robić później.  Przed dwoma szansami stawał Czerkas, najpierw zablokował go Księżyc, gdy wychodził ju na sam na sam, potem    piłkarz Świt doszedł do strzału, ale fatalnie go wykonał. Pierwsza szansa Puszczy - w 34 min - była o wiele groźniejsza. Ankowski pięknym strzałem zmusił Bigajskiego do pokazania całego kunsztu. Chwilę potem groźnie uderzał wprowadzony na boisko za Czerkasa Zjawiński, mocno rotowaną piłkę nieznacznie minęła słupek. Biorąc pod uwagę stawkę spotkania dla Świtu, to nie pokazał on aż tak wiele w pierwszej połowie.

Gospodarze żwawiej (mimo upału) zabrali się do pracy po przerwie, ale - paradoksalnie - to Puszcza objęła prowadzenie. Wykorzystała kontrę, którą w 57 min Moskała, po dośrodkowaniu z prawej strony, zamienił na bramkę. Płynął czas, a Świtowi nie wychodziły pomysły na odrobienie straty. Zapędy Gmitrzuka nic nie dawały, a zbyt odważne wyjście Wróbla skończyło sie tylko rzutem rożnym. W 74 min młody bramkarz Puszczy poradził sobie z główką Gmitrzuka.  Skapitulował w 82 min, gdy strzałem w długi róg pokonał go Zjawiński.

Puszcza, choć wciąż bliska degradacji, honorowo urywa punkty faworytom. W ostatniej kolejce zagra z liderującą rozgrywkom Olimpią Elbląg. Jeśli sprawi niespodziankę, może wstrząsnąć najważniejszymi rozstrzygnięciami w II lidze.