- Mamy znakomity bilans w Ford Germaz Ekstraklasie, a teraz chcemy wrócić do reguły z poprzedniego sezonu, jaką były euroligowe zwycięstwa na własnym parkiecie – mówi trener Wisły Can-Pack Kraków Jose Ignacio Hernandez. W środę o godzinie 19. koszykarki "Białej Gwiazdy" podejmą MiZO Pecs 2010, który wyeliminowały z poprzedniej edycji rozgrywek w 1. rundzie play-off.

Decydujący o awansie do ćwierćfinału mecz wiślaczki wygrały 69-57, a trzema najskuteczniejszymi zawodniczkami były Marta Fernandez, Katerina Zohnova i Liron Cohen. Dziś żadnej z nich nie ma już w klubie, ale aspiracje są równie wielkie jak przed rokiem.

Trener Hernandez nie będzie mógł skorzystać z Gunty Basko, która pechowo złamała kość śródstopia w starciu z gdyńskim Lotosem. Najprawdopodobniej drużynie będzie mogła już pomóc Magdalena Leciejewska. Skrzydłowa, borykająca się z problemami zdrowotnymi, zasiadła na ławce rezerwowych podczas niedzielnego meczu i wraca do treningów.

Węgierki dotarły do Krakowa we wtorkowy poranek, dzięki czemu na hali przy ulicy Reymonta mogły odbyć dwa treningi. Ich skład został nieco przebudowany, ale w jego szeregach pozostała jedna z liderek – Dalma Ivanyi. Zaszła zmiana na stanowisku pierwszego trenera. Akos Fuzy przyjął propozycję od Seat Gyor, a jego obowiązki przejął Zeljko Djokic.

Faworytkami spotkania będą krakowianki, chociaż to Pecs 2010 rozpoczął tegoroczne zmagania na europejskich parkietach od zwycięstwa nad TTT Ryga (66-60). Dla obydwu drużyn będzie to niewątpliwie poważna próba radzenia sobie z emocjami, bowiem ich pojedynki toczą się zawsze przy szczelnie wypełnionych trybunach. Swój przyjazd zapowiedziała około 150-osobowa grupa z Węgier.

rb