Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Aktualności
RYSZARD NIEMIEC: Zamiast pikantnego bon motu porada2022-05-21 15:24:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (630)

Zwołać naradę, powołać komisję…


Nowe kierownictwo Komisji Etyki PZPN pod wodzą księdza profesora Jerzego Kostorza zwija się jak w ukropie, inicjując coraz to bardziej ambitne zamierzenia ze sfery etyki i fair play. Jego poprzednik, były rektor gdańskiej AWF śp. Wojciech Przybylski reprezentował nurt reaktywny w działaniu Komisji. Teraz najwidoczniej mamy do czynienia z kursem profilaktycznym, co otwiera pole do licznych, kontrowersyjnych dywagacji i przypuszczeń.


Moje, niestety, są mało optymistyczne, wynikające z dziesiątek lat publicystycznego wysyłania do opinii publicznej sygnałów alarmowych o wyłaniającym się rozprzężeniu moralnym. Zawsze odczuwam taką potrzebę, kiedy światek piłkarski przeżywa gorączkę konferencji, seminariów i innych nasiadówek, poświęconych przypomnieniu kodeksów etycznych, pryncypiów fair play. Oznacza to, nie mniej, nie więcej, że patologiczne zjawiska nadwerężające szczytne zasady narastają z dnia na dzień.


Tak było przede wszystkim w latach 90-tych poprzedniego wieku, kiedy nadciągające apogeum korupcyjne generowało pozorowane środki osłonowo-zapobiegawcze. Ich szczytem było powołanie do życia tak zwanych „brygad tygrysa”. Były to doraźnie konstruowane dwu-, trzyosobowe komisje nadzorujące w trybie doraźnym przebieg spotkań ekstraklasowych pod względem czystości rywalizacji. Panowie mieli mieć oczy i uszy szczególnie uwrażliwione na przypadki nieuczciwości, ustawek i podkładek, o czym mieli informować organy dyscyplinarne PZPN. Rozdmuchana ponad realia dęta inicjatywa zakończyła się wielką klapą i została zaniechana bodaj po jednej rundzie…


PZPN wkrótce po sięgnął po metodę konferencyjną, której powtórką po latach stała się wczorajsza narada zwołana przez księdza profesora. Jest w niej jakaś symbolika porównawcza, albowiem tak jak dziś odbyła się w gościnnych progach krakowskiej AWF. Wyższość tamtych posiadów polegała na tym, że wzięła w niej udział spora liczba działaczy klubowych, nie tylko z Krakowa, niższość na kiepskim poziomie wygłaszanych, jedynie słusznych tyrad. Konferencja wczorajsza, z równie wysoką frekwencją, zaabsorbowała jednak głównie studentów uczelni im. Bronisława Czecha. Dlatego na realne efekty oczekiwane przez dziesiątkę konferencyjnych prelegentów przyjdzie zapewne poczekać ładnych parę lat, kiedy dzisiejsi słuchacze staną przy warsztacie trenerskim.


Krakowska, a dzień wcześniej katowicka konferencja, mają być skopiowane w innych regionach kraju, co ma oznaczać albo czysty postęp arytmetyczny, albo wielokrotność uderzenia na alarm, bo wokół źle się dzieje.


A wracając do przywoływanych czasów, poprzedzających wielką katastrofę korupcyjną 2005-2010, która zahamowała rozwój polskiego piłkarstwa, warto przypomnieć kilka zdarzeń z wcześniejszej  ligowej rzeczywistości. Oto w meczu decydującym o pozostanie w ekstraklasie bramkarz Ruchu Jojko własnoręcznie wrzuca piłkę do własnej bramki, dając wygraną Lechii w Chorzowie… W spotkaniu Stali Mielec ze Śląskiem Wrocław inny bramkarz ze statusem kadrowicza - Kalinowski, tak przyjmuje podanie z odległości 30 metrów od stopera Rachwalskiego, że pod nogami pozwala piłce wtoczyć się do bramki. O „osiągnięciu” Bobrowicza z krakowskiej Wisły w osławionym meczu z Legią pisałem tydzień temu, dziś dodam jedynie, że przy rzucie karnym interweniował tak pokracznie, że wywołał salwy śmiechu na trybunach…


Szukając zgrabnej pointy do niniejszego felietonu, zamiast pikantnego bon motu, jako dobrze zapowiadający się ongiś trampkarz i ministrant, sięgnę do porady jakiej udzieliłbym ks. Jerzemu Kostorzowi. Aby wyprzeć pokłady pustosłowia z niektórych wykładów konferencyjnych, mógłby zaprosić na obrady któregoś z wrocławskich prokuratorów…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty