Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Żużel > Wiadomości żużel
RYSZARD NIEMIEC o tym co znajduje się w samym środku europejskiej mapy tenisa i żużla2012-04-09 12:37:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (127)

Tenis i żużel


Pisał kiedyś Andrzej Ziemilski, w "Wokół sportu - prywatnym leksykonie", że gdyby sporządzić mapy obrazujące sukcesy europejskich nacji w poszczególnych dyscyplinach sportu, to na mapie tenisowej w samym jej środku, tam gdzie Polska, byłaby dziura.

Od momentu wydania leksykonu minęło dopiero jedno pokolenie uprawiających sport wyczynowy, a tu konstatacja znakomitego socjologa sportu i publicysty przestała być aktualna. Stało się to głównie za sprawą pewnej zwariowanej na punkcie tenisa rodziny mieszczan krakowskich - Radwańskich. Metodą poniekąd chałupniczą, ale tylko w sensie organizacyjno-socjalnym, bez staży w amerykańskim ośrodku pana Bollettieriego, bez angażowania zagranicznych instruktorów i płacenia za „stundy” Navratilowej lub Lendlowi, za krwawicę dziadków, puszczających w obieg rodzinne srebra i Kossaki, wiszące w stołowym od pokoleń, familia wyhodowała gwiazdę światowego tenisa ziemnego! Z roku na rok Agnieszka Radwańska zasypuje dziurę Ziemilskiego coraz bardziej konsekwentnie i jeśli (odpukać) nie znudzi się całorocznym kieratem, a na dodatek nie obudzi się w niej lwica salonowa, możemy się doczekać pierwszej polskiej królowej światowego tenisa…

Jeśli dobrze zrozumiałem istotę wywodów cytowanego autora, za główne przyczyny naszego zapóźnienia w tenisie uznał on dwie kwestie. Cieniem na rozwoju tej dyscypliny położyły się PRL-owskie typologie, zaliczające go do pakietu dziedzin stricte burżuazyjnych, a zatem nie kwalifikujących się do państwowego wsparcia. Biorąc pod uwagę takie postaci jak Jadwiga Jędrzejowska, Władysław Skonecki, a zwłaszcza Wojciech Fibak, można w pewnym sensie zakwestionować wspomniana tezę. Nikt tenisowi w PRL nie kładł kłód pod nogi, nie był on zabroniony, a państwowe dotacje obejmowały go tak samo jak boks, szermierkę, koszykówkę. Było nawet tak, że na prezesurę PZT rzucano przedstawicieli partyjno-rządowego establishmentu, na czele - uwaga, uwaga - z Piotrem Jaroszewiczem! Prawdą jest jednak i to, że urodzaj na talenty tenisowe wymaga pewnego, wysokiego poziomu rozwoju sił wytwórczych, jak mawiali marksiści, którego aż do schyłku epoki minionej nie mogliśmy osiągnąć. Prymat gospodarki nakazowo-rozdzielczej i drastyczny niedobór demokracji wyjaławiał glebę, na której mieli wyrastać konkurenci Steffi Graf, Martiny Hingis, Bjoerna Borga, Borisa Beckera… Ponadto biały sport to dziedzina wymyślona dla klasy średniej i inteligencji, żeby nie napisać: dla białych kołnierzyków. Tymczasem Ludowa Polska miała socjologiczne fundamenty robotniczo-chłopskie.

Drugim powodem dziury Ziemilskiego było nie całkiem poważne traktowanie tenisa, jako sportu zanadto rozrywkowo-ludycznego, coś w rodzaju menueta, tańczonego na wielkopańskich salonach. Robotniczo-chłopski system wartości dystansował się od tej mało męskiej zabawy. Można powiedzieć, że dla młodych Polaków z aspiracjami droga do własnego domu, dobrego samochodu i wakacji w Bułgarii prowadziła przez bardziej twarde i na wskroś męskie dyscypliny: najpierw boks i futbol, a potem futbol i żużel…

Zwłaszcza ten drugi robił karierę jako przedłużenie mołojeckich aspiracji wiejskich chłopaków, dosiadających po pijaku swoje eshaelki, emzetki, czy junaki, a także tradycjonalistów z miast i miasteczek, odwołujących się do husarzy spod Kircholmu, szwoleżerów spod Somosierry, czy ułanów szarżujących w bitwie nad Bzurą. To była i jest dyscyplina szczególnego rodzaju. Od początku dawała nam Polakom szanse na udział w wyścigu produkcyjnym na polu techniki pojazdów mechanicznych, to nic, że jednośladowych. Nie dało się nam wyjść poza rodzimy prototyp prymitywnej Syrenki, jeśli chodzi o rywalizację na niwie samochodowej, niewiele lepiej poszło w wytwórstwie aparatów latających, bo jedynie do etapu samolotu szkolno-treningowego TS-11 Iskra, byliśmy krótko posiadaczami rekordów świata, za to w produkcji żużlówek długi czas byliśmy samowystarczalni. Współpraca rzeszowskiej WSK z podopieczną, zakładową sekcją speedwaya przyniosła w efekcie znakomity motocykl FIS (inżynierowie Fiedko, Iżewski, plus… Stal). Mimo znakomitych osiągów i parametrów, potwierdzanych na torach, ten „uboczny” dla fabryki silników samolotów bojowych produkt nie spotkał się z należytym poparciem inwestycyjnym planistów centrali. Z tego powodu i w tej branży musieliśmy oddać pole konkurencji czeskiej Jawy.

Żużel jednak cały czas się rozpędzał, stając się dziś fenomenem na skalę Europy i świata. To w naszych ligach gromadzą się najwybitniejsi ściganci, nie wyłączając Amerykanów, Australijczyków, Anglików czy Szwedów i Niemców! Podpisują lukratywne kontrakty, o jakich w swych bogatych ojczyznach nawet marzyć nie są w stanie. Bywa nie raz, że nawet mistrzowie świata, tak jak dziś Amerykanin Hancock i Australijczyk Crump, podpisują akces do klubów nie będących faworytami naszej superligi. Tylko w żużlu możliwy jest, jak dotąd, rzadko spotykany fakt przyjęcia polskiego obywatelstwa przez wybitnego sportowca zagranicznego z tytułem mistrza świata (Norweg Rune Holta!).

Rozpoczynający się w drugi dzień Świąt Wielkiej Nocy sezon żużlowy ma swoją niebagatelną wymowę. Tylko ta dyscyplina sportu ma tak wielki magnes, że odrywa ludzi od celebrowania najważniejszego dla katolików święta i ściąga na stadiony. Niegdyś drugi dzień Wielkanocy to okazja do obejrzenia meczu piłkarskiego: międzynarodowego, ligowego… Dominacja futbolu tym samym była niepodważalna. Teraz w lany poniedziałek na placu boju jest jeden suweren: żużel. Wiąże się z takim obrotem spraw także jedno ważne prawo wyczynu polskiego: tam gdzie kwitnie żużel, więdnie piłka nożna! Przykłady najbliższe to Tarnów i Rzeszów, dalsze i bardziej spektakularne to Toruń, Bydgoszcz, Zielona Góra, Gorzów Wielkopolski… Rosnąca popularność speedwaya przekłada się na poziom reprezentacji narodowej. Od paru lat Polacy nie mają równych konkurentów w drużynowych mistrzostwach świata, a wielki, zawodowy cyrk zwany współzawodnictwem Grand Prix (indywidualne MŚ) bez polskich organizatorów (Leszno, Toruń, Bydgoszcz, Zielona Góra) i naszej masowej widowni, nie miałby ekonomicznego uzasadnienia. Dlatego kończę ten tekst stwierdzeniem, że gdyby "sporządzać mapę Europy żużlowej” to w miejscu gdzie leży Polska, ukazałaby się wielka wyżyna, górująca na dolinami reszty kontynentu.

Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty