Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Euro 2012 > Wiadomości ME 2012
EURO z Krakowa Jerzego Cierpiatki (8): Ratownik Walcott, jurność „Galijskiego Koguta”2012-06-16 15:09:00

Na gruncie zupełnie nowej sytuacji politycznej zrodziły się dawno temu wątpliwości, wbrew komunistycznej propagandzie, czy to akurat manewr marszałka Koniewa uratował Kraków. W przypadku wczorajszego meczu Anglii ze Szwecją sprawa jest jasna. Zastąpieniem Milnera Walcottem uratował Hodgson Albion.


Różnica między tymi piłkarzami polega na tym, że Milner jest w przeciwieństwie do Walcotta uniwersalny. Wprawdzie chętnie targa do przodu, ale potrafi się wrócić. Walcotta natomiast interesuje przede wszystkim jeden kierunek jazdy. Wczoraj ta jednostronność okazała się atutem nie do przecenienia, bo Anglia musiała przy stanie 1-2 gonić wynik. Theo praktycznie od razu trafił do siatki i pewnikiem sam był mocno zdziwiony, że Isaksson zachowa się jak gówniarz. Zwłaszcza że sekundy wcześniej szwedzki olbrzym brawurowo obronił „główkę” Terry’ego.

Później Walcott zaszarżował na prawej flance, a Welbeck w ekwilibrystycznej pozie przekonał znaczną część odbiorców, iż w futbolu czasem jest potrzebna cyrkowa zręczność. I gdyby jeszcze Gerrard nie nastrzelił Isakssona w ostatnich sekundach, Walcott dopisałby jeszcze jedną bramkową asystę.

Anglia uratowała skórę w meczu z rywalem silnym fizycznie, ale nudnym przy rozwijaniu akcji. Próbującym straszyć bezproduktywnym Elmanderem, bezpodstawnie wierzącym, że stoper Mellberg będzie lekiem na całe zło, zrzucającym zbyt duży ciężar na barki Ibrahimovića. Selekcjonerem Szwedów jest Hamren, któremu ewentualnie udzieliłbym rozgrzeszenia, gdyby w nazwisku zamiast „e” miał „i”.

„Kurre” Hamrin był w odległych epokach graczem wspaniałym. Wartym kroci, jakie zapłacił za Kurta AC Milan. Już pod koniec pięknej kariery to właśnie Hamrin dał „rossonerim” Puchar Zdobywców Pucharów w meczu z Hamburger SV. (TVP, co pod koniec lat 60. było w jej zwyczaju, nie przeprowadziła transmisji. Jako jeden z bodaj czterech krajów europejskich, m.in. obok Albanii...). Hamrin grał porywająco, drużyna Hamrena bezpłciowo. Dziecko w postaci awansu nie mogło w tej sytuacji przyjść na świat.

Z kolei Anglia jest niewątpliwie nad kreską. Dzięki Bogu i Królowej przetrwała czas przymusowej kwarantanny dla Rooneya i step by step zbliża się do celu. Na okoliczność decydującego meczu z Ukrainą warto nieśmiało podszepnąć Hodgsonowi, aby drogą perswazji spowodował większą koncentrację zwłaszcza wśród defensorów. Limit banalnych błędów, polegających na łatwych stratach piłki na własnej połowie został wyczerpany. Powinien zostać wyczerpany.

No i warto posłuchać Shearera, który z pozycji snajpera światowej klasy nie może pojąć obecności Carrolla w podstawowym składzie. Dryblas strzelił głową efektownego gola, to fakt. Ale poza tym jest słabszy od najsłabszego ogniwa. Shearer nie może podpowiedzieć Hodgsonowi swojej kandydatury, ani tym bardziej Linekera... Ale przecież wreszcie może wrócić na centralny afisz Rooney. To on zapewne spowoduje, że Carroll znów zostanie statystą. I wcale nie powinien sobie z tego powodu krzywdować.

W sposób precyzyjnie zaplanowany czerpią dobrodziejstwa z wysokiego poziomu edukacyjnego tamtejszego szkolnictwa Francuzi. Przed dwoma laty fatalnie oblali egzamin w RPA. Nie odrobili przedmiotowych lekcji, a na dodatek dostali dwóję z wykrzyknikiem z wychowania. Obraz tamtej Francji był żałosny, skandal odbił się szerokim echem na całym świecie.

W absolutnie kryzysowej sytuacji postanowiono podejść do sprawy metodycznie. Wypalić żelazem zło, na dodatek mocno skorodowane. Zblazowanych weteranów zastąpiono młodzieżą, co było o tyle łatwiejsze, że mimo kompromitacji na szczytach proces produkcyjny wciąż postępował jak należy. A boiska ligowe, bez żadnego wariowania z apanażami dla talentów, wciąż stanowiły główny poligon dla kadetów.

Ponadto zmienił się marszałek. Czas Domenecha, niczym nie przekonującego już w poprzednich finałach EURO, ani tym bardzie w MŚ 2010, nieuchronnie upłynął. Szansę otrzymał Blanc, który jest równie znakomity przy linii autowej, jak wcześniej na boisku. To był idealny wybór Francuzów. Dziś znajdują się w zupełnie innych humorach niż w chwilach toczenia publicznej debaty nad przyczynami blamażu w RPA.

Wczoraj byli zdecydowanie silniejsi od Ukrainy. Wbrew temu, co sugeruje wynik, dyktowali warunki również w pierwszej połowie. Piłkarze nowej fali (Menez, Cabaye, Debuchy, aktualnie na dalszym planie Martin czy Giroud) grają bez kompleksów. Awangarda (Ribery, Nasri, Benzema, Mexes) jest na wyraźnym głodzie spektakularnego sukcesu.

Francja wczoraj bez wątpienia zaimponowała. A kapitalna wymiana co najmniej kilkunastu podań przygotowujących przedpole do zadania decydującego ciosu budziła szczery podziw. Kołowrót był zawrotny, Ukraińcy przestali wiedzieć gdzie znajduje się piłka. Od razu przypomniała mi się brazylijska kanonada w 1978, kiedy w Rosario kompletnie zawróciło się w głowach piłkarzom Gmocha, jemu samemu, a przy okazji nam przy telewizorach.

Francja przed kilku miesiącami w świetnym stylu wygrała w Bremie towarzyski mecz z Niemcami. Tu i ówdzie powątpiewano wtedy, że „Galijski Kogut” aby na pewno jest jurny. Na Ukrainie, a zwłaszcza w Doniecku, właśnie przestano rozpatrywać tę cokolwiek intymną kwestię.

JERZY CIERPIATKA





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty