Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Ekstraklasa > Wiadomości ekstraklasa
RYSZARD NIEMIEC: Wrócił do Wisły Smuda i od razu zrobiło się weselej...2013-06-15 21:21:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (190)

Problematyka parcia na szkło…


Wrócił Smuda i od razu zrobiło się weselej… Nie było go pół roku, bo w Ratyzbonie szlifował swój niemiecki, dlatego bezbłędne, w warstwie językowej, zdania w udzielanych po polsku wywiadach pozytywnie zaskakują. Gorzej, niestety, z ich merytoryką i logicznością. Powiada na przykład, że dostał trzy okienka na to, by z wiślaków zrobić mistrzowski zespół, co w wolnym tłumaczeniu na nasze oznacza, że nadchodzący sezon mamy z głowy. Poza tym mierząc czas cyklem międzyokienkowym, pan trener dał do zrozumienia, że liczy głównie na zakupy, spychając na dalszy plan efektywność warsztatu własnego. Trzy okna, jak na dzisiejszą Wisłę, to stanowczo za mało, zwłaszcza że stare porzekadło mówi, że szkłem dupy nie utrzesz…


Co innego nowy pierwszoligowiec z Niepołomic, którzy ma rosnąć na potentata dzięki producentowi okien… Właściciel „Oknoplastu” pan Mikołaj Placek zapowiada zwiększenie swego zaangażowania w rozwój Puszczy do poziomu swoich wydatków sponsorskich, których beneficjentem od pewnego czasu jest Inter Mediolan. Przeliczając dotację na okna, Puszcza może śmiało marzyć o szklanym domu ekstraklasy, co też czyni umysłowością trenera Wójtowicza.


A wracając do trenera Franciszka, mam do niego pretensje o szerzenie nastrojów franciszkańskiego ubóstwa kadr, zwłaszcza kiedy mówi, że „teraz w kraju jest bardzo mało utalentowanej młodzieży”. Mam zgoła odmienne zdanie w tej materii, bom na wojewódzkich finałach turnieju im. Marka Wielgusa odkrył dwunastolatka z Tarnowa, wypisz-wymaluj, kopię Olega Błochina, a na meczu amatorów Małopolska - Podkarpacie pokazał się drugi „Zyga” Szołtysik, tyle, że z Izolatora Boguchwała!


Dwa tygodnie temu wzywałem kibiców Wisły, aby nie rzucali kłód pod nogi trenerowi po raz trzeci wkraczającemu na ławkę trenerską przy Reymonta. Dziś z kolei apeluję do samego Smudy, aby podejmując nowe, kto wie, czy nie poważniejsze zadanie, demonstrował większą pokorę i szczerze odniósł się do dwu ostatnich faz swej trenerskiej kariery. Mam na myśli te półtrzecia roku, które spędził na lukratywnej posadzie selekcjonera narodowej reprezentacji Polski i te parę miesięcy zatrudnienia w niemieckim klubie z Regensburga. Niestety, samoocena brzmi fałszywie, rozmijając się z ewidentnymi faktami w postaci wyników!


Zacznijmy od kwestii imprezy głównej, czyli EURO 2012, wieńczącej szmat czasu przeznaczonego na przygotowania. Zapewniono kadrze optymalne warunki do osiągnięcia celu minimum, czyli wyjścia z grupy. Padło nawet rozczulające podsumowanie socjalne o  systematycznym dostarczaniu zawodnikom „ptasiego mleka”, by w efekcie popaść w klęskę sportową. Smuda podsumowuje zdarzenia sprzed roku następująco: - „Wielu kibiców, którzy nie są złośliwi i znają się na piłce, czasem dziękują za emocje, jakie stworzyliśmy do ostatniej sekundy naszych występów w tym turnieju”. Owszem, takie podziękowania sam czasem słyszałem, ale w odróżnieniu od Smudy, wyłowiłem z nich sarkazm, ironię i szyderstwo! A ponieważ zaliczam się, niestety, do osób złośliwych, a na piłce znam się wciąż niedostatecznie, nie odnajduję w sobie ani odrobiny wdzięczności za przeżyte emocje do ostatniej sekundy, albowiem miały one charakter i wydźwięk tak ponury, że nigdy więcej nie chciałbym ich przeżyć. Zwłaszcza, gdyby one miały się powtórzyć w odniesieniu do występów drużyny Wisły w nadchodzącym sezonie…


Wyjaśniło się też dosyć tajemnicze zatrudnienie Smudy w drugoligowej drużynie Regensburga. Z jego słów wynika, że głównym motywem byłą lojalność i stałość uczuć koleżeńsko-przyjacielskich z tamtejszym menadżerem. Poprosił on Franka, aby spróbował wydobyć zespół z tarapatów czerwonej latarni II Bundesligi. Na miejscu okazało się, że zadanie jest niewykonalne, bo nie było po prostu kim grać! Zawodnicy mieli umiejętności na poziomie ligi czwartej, a tu trzeba było bronić się przed spadkiem z drugiej! A, że czwartoligowcom płacono jak szpilerom z bezirkklasy, nie dało się nic zrobić… Dosyć pokrętne to tłumaczenie, bo wielkość trenera polega też na tym, że jest w stanie ukręcić bicz nawet z bata, a wtedy trafia się do Walhalli, narodowej świątyni Germanów, akurat zlokalizowanej w Regensburgu. Niniejszy utwór jest swego rodzaju apelem, który kieruje z taką pewną nieśmiałością do Franciszka Smudy, aby do czasu skierowania piłkarzy Wisły na dobrze mu znany szlak, starał się powstrzymywać od udzielania wywiadów dla prasy, radia i telewizji. Reporterów najlepiej posyłać do diabła, albo do rzecznika prasowego klubu…


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty