Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC o politycznych kontekstach pojedynków z Niemcami i Rosjanami, a także o tym, czego zabrakło w Lublanie2019-09-07 11:40:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (518)

Mając przykład bratnich dyscyplin…


Okrutnie niewygodny dla naszych piłkarzy punkt odniesienia narzuciły reprezentacje siatkarek i koszykarzy. To nic, że niemieckie volleybolistki to żadna światowa potęga, a rosyjscy basketballiści przyjechali do Chin mocno osłabieni… Nie ma w Europie tak ludnego narodu, którego pasja do sportu wyczynowego międzynarodowego wymiaru, tak bardzo przesycona jest politycznymi kontekstami. No, może Turcy, a z mniejszych nacji Serbowie i Węgrzy…


Już przed II wojną światową mecze piłkarzy polskich z reprezentacją III Rzeszy, niosły ze sobą emocje, daleko wybiegające poza echa stadionowe. Niezabliźnione rany pozaborowe, krzywdy czynione Polakom przez armię niemiecką podczas I wojny światowej, pokłady wzajemnej nienawiści wyniesione z trzech powstań śląskich, czyniły z polsko-niemieckich relacji istne pole minowe. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech (styczeń 1933), a przed zawarciem układu niemiecko-polskiego o niestosowaniu siły w rozwiązywaniu spornych problemów (styczeń 1934), reprezentacje piłkarskie obu państw rozegrały w Berlinie oficjalne spotkanie (3 grudnia 1933). Miało ono ocieplić stosunki, przetrzeć szlak dyplomatom i politykom. Niezbyt się one ociepliły, nie tylko dlatego, że płyta berlińskiego stadionu „Pocztowego” o tej porze roku przypominała mroźne lodowisko… Emanacją wrogości między kibicami okazał się mecz rewanżowy w Warszawie (również przegrany przez Polaków) 9 września 1934 roku. Jak pisze w Encyklopedii piłkarskiej FUJI Andrzej Gowarzewski, w świat poszedł hyr o ostrym polsko-niemieckim pojedynku na chorał stadionowy związany z odśpiewaniem hymnów przez kibiców. Na boisku była gra niezwykle twarda…


Reprezentacyjni piłkarze wyznaczyli emocjonalny standard dla innych dyscyplin, z których na czoło przez półwiecze wybijali się bokserzy. Aktem założycielskim sportowych związków piłkarstwa z polityką na kierunku rosyjskim był pamiętny, eliminacyjny mecz do mistrzostw świata ze Związkiem Radzieckim w październiku 1957 roku w Chorzowie. Dwie bramki Gerarda Cieślika przesądziły o sukcesie naszej reprezentacji. Miały być skromniutką rekompensatą za lata zaborów, wojnę bolszewicką, wrześniowy „nóż w plecy” w 1939, Katyń, zainstalowanie wrogiego systemu nad Wisłą et cetera…


Wcześniej było wielkie uniesienie kiedy na bokserskich mistrzostwach Europy w Warszawie polscy zawodnicy zdobyli 5 złotych medali bijąc w finale Ruskich! Później, na igrzyskach w Montrealu, siatkarska drużyna Jerzego Wagnera wygrała turniej olimpijski, pokonując faworyta ze Wschodu. Utrwalał się przez cały okres PRL pozytywny stereotyp powiększanej stawki moralno-politycznej w każdym pojedynku z ekipami ZSRR. I chociaż nie ma już tego państwa, na reprezentacje Federacji Rosyjskiej przeniosło się wiadoma ekscytacja ze strony polskich kibiców…


Nasi piłkarze w Lublanie, wolni od takich obciążeń, a może pozbawieni omawianych wyżej motywacji z paragrafu historyczno-politycznego patriotyzmu, nie byli w stanie nawiązać do poprzedzających ich mecz wyczynów siatkarek i koszykarzy. Gorzej, bo wyglądali, jakby przez letnie miesiące rozwiały się ich elementarne umiejętności piłkarskie, przejawy zdolności taktycznych, a na ich miejsce zadomowiło się w ich głowach podejrzenie o Słoweńcach, którzy przed nimi uklękną na murawie i poproszą o łagodny wymiar kary. Tymczasem przedstawiciele raptem dwumilionowego narodu, którego losy nigdy nie krzyżowały się negatywnie z naszymi wyszli na plac nastawieni niezwykle bojowo i przez 90 minut gryźli trawę w imię jak najwyższego zwycięstwa. Może i dobrze się stało, z naszego punktu widzenia, że wybili nam z głów przekonanie o spacerowym charakterze batalii o wygranie grupy, w której nie mieliśmy z kim przegrać…


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty