Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne > Wiadomości inne
RYSZARD NIEMIEC o Polakach, którzy na szachowej olimpiadzie narozrabiali co niemiara...2018-10-06 20:23:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (468)

Nasz gambit królewski w Batumi


W moim, leciwym, doświadczeniu felietonisty problematyka szachowa jawi się jako zdecydowane peryferia tematyczne. U schyłku lat siedemdziesiątych porwałem się jednak na udział w symultanie z nie byle kim, jeno z aktualną mistrzynią świata - Noną Gaprindaszwili. W rzeszowskim Wojewódzkim Domu Kultury usiadło naprzeciw niej 19 graczy z regionalnej czołówki i pupilarnie zaliczony do ich grona - reporter. Jak było do przewidzenia, najrychlej poddałem, przy okazji buchnąłem też Nonę w dłoń. Zapis rozgrywki z mistrzynią skończył się w okolicach 16 posunięć, w wybranym nieostrożnie gambicie hetmańskim…


Do udziału w symultanie skłoniła mnie wtedy lektura tomu reportaży Hanny Krall, poświęconemu radzieckiej rzeczywistości. Poza relacją z podróży do syberyjskiej wsi, zamieszkałej przez rodziny polskich zesłańców, największe wrażenie uczynił tekst o pewnym amatorze szachów, jeżdżącym po rosyjskim interiorze i „polującym” na okazję zmierzenia się z mistrzem świata Michaiłem Talem (1961-63), podczas rozgrywanych, licznych turniejów pokazowych, umasawiających i tak niesłychanie popularną tam dyscyplinę sportu. Tal dostrzegł w nim kandydata na wielkiego zawodnika, już po pierwszej zremisowanej partii… Samorodny talent po jakimś czasie utracił kompletnie umiejętności. Ulotniły się wraz z wyleczeniem się latającego amatora z… choroby psychicznej, bodaj schizofrenii! Reportaż przyszłej królowej gatunku, pchnął mnie ku rzuceniu rękawicy pani Gaprindaszwili, co samo w sobie, w pewnym sensie było dowodem na moje, lekkie, zaburzenie umysłowe. Początkujący, niezrzeszony amator, raptem z II kategorią na koncie i wicemistrzostwem II Domu Akademickiego ŻACZEK, po protekcji dostaje szansę zmierzenia się z pierwszą damą królewskiej gry...! Niebywałe! Gruzinka zapłaciła, niestety, wielką cenę za pospolitowanie się ze słabeuszem, albowiem wkrótce po polskim tournee przegrała batalię z rodaczką Mają Cziburdanidze, tracąc nieodwracalnie mistrzowski tytuł…


Wprowadzam wspomnieniowy wątek do niniejszego tekstu po to, aby Czytelnika uodpornić na szokującą wiadomość o Polakach, którzy na szachowej olimpiadzie narozrabiali co niemiara, bijąc szachowe potęgi: Rosję, Stany Zjednoczone, Francję i Ukrainę! Mimo że skala sukcesu i poziom niespodzianki prawie dorównują mundialowym zwycięstwom siatkarzy nad tymi krajami (minus Francja), w polskich mediach ani be, ani kukuryku: cisza zupełna. Tymczasem wdarcie się do światowej czołówki (IV miejsce, a byłoby I, gdyby udało się zdobyć pół punktu więcej w remisowym mczu z Indiami!)naszych reprezentantów to epokowy przełom, nawiązujący do osiągnięć polskiej ekipy w międzywojniu. Wtedy raz wygraliśmy olimpiadę (1930) i parokrotnie zajmowaliśmy miejsce na podium. No, ale wówczas po naszej stronie szachownicy zasiadały takie mózgownice jak Akiba Rubinstein, Ksawery Tartakower, Mieczysław Najdorf…


Dzisiejsza niespodzianka w wykonaniu naszych zawodników jest o tyle radośniejsza dla sportowych patriotów krakowsko-małopolskiego regionu, że największym udziałowcem w tym olimpijskim pochodzie po złoto jest 20-latek z Wieliczki - Jan Krzysztof Duda. Studiuje na krakowskiej AWF i jak wynika z jego sylwetki opublikowanej w Gazecie Wyborczej, ten typ aktywności fizycznej znakomicie wpływa na jego kondycję i wytrzymałość psychiczną, tak ważną w pojedynkach, angażujących bez reszty umysły szachistów. Nasza reprezentacja, najmłodsza w stawce olimpijskiej, to zbiór talentów, jakich dotąd nie mieliśmy, nie dziwota, że budzi szalone zainteresowanie w światowych mediach. Niestety, nie w polskich…


Z naszej, regionalnej perspektywy, warto też zauważyć obecność przy ekipie grającej w gruzińskim Batumi, trenera Kamila Mitonia. Ten wychowanek klubu Goniec ze Staniątek, wielka postać współczesnych szachów, sekunduje właśnie Dudzie, wnosząc poważny wkład w dorobek reprezentacji. Nie popadając w nadmierną euforię, da się jednak wyprowadzić pewien ważny wniosek dla narodowej pedagogiki dumy i poczucia wartości. Myślę, że w przededniu jubileuszowych uroczystości niepodległościowych, jest to zabieg w pełni uzasadniony. Oto pokolenie sportowców pokazuje w rywalizacji międzypaństwowej, że jest emanacją narodu kompletnie rozwiniętego, zarówno pod względem sprawności fizycznej(siatkarze), jak i wydolności umysłowej (szachiści). Gdyby ktoś chciał mnie łapać za słowa na uproszczeniu problemu, dodaję bez bicia: w obu dziedzinach wyczynu potrzebna jest równowaga pomiędzy fizis i psyche; różnicą pozostają akcenty...!


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty