Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC: Emocje związane z heroizmem życiowym Kubicy nie powinny dominować w prosportowej, finansowej polityce bogatego koncernu…
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (476)

Orlen pompuje kasę…

Gdyby zlecić ogólnonarodową ankietę z zapytaniem, ilu Polaków oglądało na własne oczy wyścig Formuły 1, wyszłaby wartość nieomal zerowa! Tych wędrujących po kontynentach zgodnie z marszrutą Grand Prix, da się zliczyć na palcach jednej ręki, to pewne. Tych, którzy wyskakują na Węgry, by nadwerężać organ wzroku, bezskutecznie doślepiający bolidy, śmigające w mgnieniu oka przed zgromadzoną widownią Hungaroringu i pomachać błyskawicznie oddalającym się ścigantom, trzeba liczyć na setki najwyżej…


W tym kontekście twierdzenie, że powrót (po ośmiu latach) Roberta Kubicy do grona kierowców-twórców owego latającego cyrku, jest epokowym wydarzeniem w polskim sporcie wyczynowym, zasługuje na gwałtowny odpór! Przypisując sobie ostatnie miejsce wśród tych, którzy lekceważą iście heroiczną determinację Roberta w pracy nad usprawnieniem ekstremalnie kontuzjowanej ręki, zdecydowanie zaprzeczam, jakoby nasz człowiek z Grzegórzek, teraz w barwach Williamsa, może być porównywany ze Stochem, Radwańską, Gortatem, Kurkiem, czy Włodarczykówną i Fajdkiem! Owszem, w dosyć odległej przeszłości wygrał jeden wyścig, bodaj Grand Prix Kanady, aliści wydreptanie miejsca w najsłabszej aktualnie ekipie wyścigowej karuzeli nie czyni zeń giganta wyczynu…


Ta felietonowo przejaskrawiona introdukcja niniejszego utworu służy programowej krytyce finansowej łaskawości polskiego koncernu paliwowego - Orlen. Ni z gruszki, ni z pietruszki, zawiadowcy naszego monopolisty postanowili wesprzeć starania Kubicy o startową reaktywację kwotą, która zapiera dech w piersiach! 10 milionów euro, to wielka góra kasy, za którą można by zaspokoić głód finansowy paru ważnych dyscyplin polskiego sportu. Pewnie niektórzy naskoczą na mnie za wskazanie konieczności załatania wyrw, na przykład, w budżetach narodowych związków hokeja na lodzie, kolarstwa… Spowodowali je, owszem, nieudolni działacze, ale przecież nie da się ich winami obciążać zawodników, pozbawionych należnych gratyfikacji i możliwości startów w międzynarodowej konkurencji. Groszem nie śmierdzą także inne federacje, że wspomnę drugą po piłce nożnej, masowej u nas dyscyplinie, jaka pozostaje koszykówka.


Inną rzeczą jest kwestia swoistej taniości transakcji wkupienia Kubicy do Williamsa… To, co w polskim sporcie poprawia gruntownie sytuację materialną beneficjenta 10 milionów euro, na rynku zawodniczym Formuły 1 jest małym pikusiem! Orlen bynajmniej nie będzie jedynym sponsorem Williamsa, a jego logo, czyli stylizowany Orzeł, bynajmniej nie będzie rozwijał skrzydeł na piersiach uniformu Roberta. Spośród wszystkich ochów i achów, które towarzyszę operacji wsadzenia Polaka za kierownicą produktu brytyjskiego koncernu, najbardziej śmieszą towarzyszące zdarzeniu, naciągane podbijanie bębenka basującego nadzwyczajności Kubicy i jego szczególnych predyspozycji do brylowania na światowych torach. Najbardziej komicznie brzmi ksywa o kierowcy, który ma „benzynę we krwi”, czy może nawet „zamiast krwi”...! Niewiele mniej śmieszny jest argument o tym, że 33 lata naszego kierowcy, które lokują go na drugim miejscu leciwych zawodników w całej stawce, to bardzo poważny atut. Jest dokładnie odwrotnie: wejście w czwarty krzyżyk to sygnał do szykowania się do zamykania kariery, że przytoczę przykład 37–letniego, wielokrotnego mistrza świata Fernando Alonso, właśnie żegnającego się z torem. Pokrętnie brzmi więc argument o tym, że pani Claire Williams, zarządzająca własną ekipą, stawiając w pierwszym rzędzie na 20-latka Russella, potrzebowała kogoś bardzo doświadczonego, w imię mitu o konieczności „łączenia rutyny z młodością”. Z ta rutyną to także lekka przesada. Osiem lat rozbratu z torem i żywym kontaktem z maszyną, owej rutyny nie budowały przecież, stawiały raczej znajomość realiów Roberta na poziomie roku 2010, a przecież od tego czasu w przemyśle motoryzacyjnym upłynęła epoka.


Refleksja wyłuszczona w niniejszym tekście ma na celu uzmysłowienie nie tyle straconej pozycji polskiego kierowcy i odbieranie mu szans w nadchodzącym roku, co poniekąd nietrafnej lokaty Orlenu. Emocje związane z heroizmem życiowym Kubicy nie powinny dominować w prosportowej, finansowej polityce bogatego koncernu…


PS. Wiadomość z ostatniej chwili: angielska firma pragnie zostać właścicielem piłkarskiej spółki Wisła Kraków. Bez angażowania środków finansowych...!!!

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty