Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC analizuje przyczyny słabej gry Lewandowskiego na rosyjskim mundialu
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (455)

Rozbieranie Lewego

Im bardziej rozpędza się machina mundialowa, im wyraziściej pokazują swoje umiejętności zespoły zmierzające ku strefie medalowej, tym bardziej oczywistym staje się nędzna postawa naszej drużyny! Kiedy patrzymy, na przykład, na grę belgijskiego centra Lukaku, łączącego idealnie motoryczną wydolność z techniczną wirtuozerią, siłą rzeczy stają nam przed oczami nieporadne próby ofensywnych akcji nadziei polskiego konceptu ofensywnego - Lewandowskiego.


Przeczytałem otóż analizę przyczyny słabej gry Lewego jaką przedstawił w jednym z portali Ryszard Szul, znany specjalista od przygotowania fizycznego, współpracujący z czołówką polskich trenerów, między innymi z Nawałką, w czasie jego szkoleniowej posługi w Wiśle. Postawił on odważną tezę, wedle której kapitan naszej ekipy, stawiając w ostatnim czasie na widoczną poprawę swej masy mięśniowej, stymulując wydolność siłową, doprowadził niechcąco do zakłócenia koordynacji swych poczynań technicznych, w tym najbardziej - strzeleckich. Koronnym dowodem na podparcie tej sugestii miała być niewykorzystana sytuacja, stworzona w meczu z Japonią, dzięki precyzyjnemu dograniu piłki przez Grosickiego. Nie wydaje mi się, aby ten przypadek mógł być podstawą do wyciągania tak radykalnego wniosku, zwłaszcza że nie stoją za nim żadne dane empiryczne, poza wrażeniem optycznym. Moje akurat nie potwierdza jakiejś ewidentnej przesady w muskulaturze piłkarza, który w niedawno skończonym sezonie Bundesligi po raz kolejny wygrał wyraźnie indywidualny ranking strzelecki. A przecież mięśniakiem zawodnik nie staje się ani z tygodnia na tydzień, ani z miesiąca na miesiąc, ani nawet z sezonu na sezon! Ponadto, gdzie jak gdzie, ale na pewno nie w Bayernie Monachium, pozwolono by najlepszemu graczowi ofensywnemu doprowadzić się do stanu niewydolności koordynacyjno-technicznej. Tym bardziej nie da się powiązać logicznie postawionego zarzutu z treningami, zaliczonymi przed samym mundialem, w ramach przygotowań w Juracie i Arłamowie, prowadzonych pod nadzorem Nawałki…


Dodatkowy snop światła na przyczyny kiepskiej formy napastnika Bayernu rzuca fatalna postawa w rosyjskim turnieju całej reprezentacji Niemiec, która - nolens volens - musiała być projekcją objawionego niespodziewanie lichego, kadrowego potencjału sztandarowej drużyny klubowej, jaką był i jest, właśnie Bayern. Tu wielkiej przenikliwości porównawczej nie trzeba demonstrować, by dostrzec nie tylko podobieństwo losów reprezentacji Polski i Niemiec. A ponieważ Lewandowski niesie dla naszej reprezentacji znaczenie kluczowe, coś na rzeczy być musi. Jeśli ma rację Antoni Piechniczek, który uznał, że polska kadra jawiła się jako „zamulona”, to podopieczni trenera Loewa biegali po murawie niczym… w metrowym mule! Stawiam tezę zatem, że Lewandowski przyjechał na kadrę obciążony wszystkimi zauważonymi i niezidentyfikowanymi dotąd mankamentami, składającymi się na słabą formę. Także psychiczną! Wbrew swoim obowiązkom kapitańskim, niestety, bardzo rzadko korzystał z prawa do demonstrowania aktów mobilizacji kolegów do determinacji, w sytuacjach, kiedy prosiło się o dodatkowy wysiłek i zaangażowanie. Przykro to pisać, ale to od niego zaczynała się pasywna postawa naszej drużyny w realizacji nie tylko wysokiego pressingu, ale i zwykłej konieczności dania z siebie więcej przy niezbędnej, taktycznej powinności odbioru straconej piłki. Patologiczną wręcz odmianą takiego zaniechania była skandaliczna bierność naszych graczy w końcówce meczu z Japonią. Samuraje, kalkulując, że porażka z Polską 0:1, przy remisowym wyniku starcia Senegalu z Kolumbią, daje im awans z grupy (przy zastosowaniu kryterium mniejszej ilości żółtych kartek), rozpoczęli parominutowy spektakl teatru kabuki. Podawali sobie futbolówkę w ramach poetyki sztuka dla sztuki, bez chęci uczynienia krzywdy przeciwnikowi, na co nasi chętnie przystali, przyjmując rolę pożałowania godnych statystów. W tym momencie wkroczyć powinien kapitan drużyny, co przyszłoby mu o tyle łatwiej, bo jako ustawiony najbliżej brandzlujących piłkę Azjatów, jako pierwszy mógł im psuć przedstawienie i wytrącić z pasywnego marazmu swoich kolegów. Nic takiego się nie stało. Na oczach 45 tysięcy widzów nasi przyłączyli się do tego aktu szlachtowania futbolu, nie zważając na okropne gwizdy i okrzyki oburzenia!


Dlatego, jeśli chcemy podjąć merytoryczną krytykę Roberta Lewandowskiego, to mało odkrywcze będzie pomawianie go o  nadmierną preferencję akcentów siłowych w treningu indywidualnym. Takie podejście do analizy przyczyn jego formy zaliczać trzeba do tematów zastępczych, takich samych, mniej więcej, jak gubienie strzeleckiej skuteczności w przelotach helikopterem, czy rozmowach dotyczących ewentualnego transferu do Realu i wszystkich bez reszty, topowych  klubów piłkarskich na europejskim kontynencie…

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty