Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
RYSZARD NIEMIEC zastanawia się dlaczego najlepszy siatkarz świata nie zagrał w Asseco Resovii2019-03-23 20:37:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (494)

Leon a sprawa rzeszowsko-polska…


Trochę ten fakt zahacza o słynne, historyczne porzekadło o polityce dynastycznej Habsburgów: ”niech inni prowadzą wojny, a ty szczęśliwa Austrio żeń się!”… Nasi kibice siatkówki nie mogą się doczekać debiutu w naszej kadrze najlepszego, bez wątpienia, siatkarza świata - Kubańczyka, już z polskim obywatelstwem - Wilfredo Leona. Przynależący do kategorii sportowych bieżeńców z komunistycznej Kuby, najliczniej reprezentowanych przez bokserów i siatkarzy, znalazł dla siebie drugą połowę w Rzeszowie. Tym samym wybrał Polskę na drugą ojczyznę, o ile, rzecz jasna, profesjonalny sportowiec, raz grający w klubie rosyjskim, raz włoskim, pojęcie ojczyzny traktuje tak samo, jak my…


Niestety, rzeszowski ośrodek siatkarski z tytułu tego mariażu premii nie otrzymał, a szkoda. Ożenek jako pretekst zmiany narodowych barw bronionych przez sportowca nie jest specjalnym precedensem, także w historii polskiego sportu. Piłka nożna miała zaraz po wojnie pożytek z zawodnika węgierskiego Rudolfa Patkolo (Rozso). Na robotach w Niemczech poznał Polkę i ożeniwszy się z nią w 1947 roku, wybrał nasz kraj za miejsce osiedlenia i założenia rodziny. Już jako dwukrotny reprezentant Węgier zaczął grać w ligowych drużynach ŁKS, potem Wisły. Trzy razy zagrał w reprezentacji Polski, osiadł na stałe w Stalowej Woli, zajmując się trenerką.


Za wyborem Leona stała też w pewnym sensie mocna pozycja polskiej siatkówki w światowej hierarchii, co jednak nie przełożyło się na podpisanie kontraktu z polskim klubem z Asseco Resovią w roli głównej. Chociaż, jak ostatnio słychać w wypowiedzi przedstawiciela menadżerskiego klanu Grzybów, owszem, była szansa na przekonanie Leona do przefarbowania się na resoviaka. Niestety, ówczesny trener prowadzący Resovię - Andrzej Kowal, nie wykazał się cierpliwością związaną z koniecznością inwestowania w gracza czekającego na naturalizację i zgodę federacji kubańskiej, co wymagało sporego czasu. Rosyjski szkoleniowiec Władymir Alekno, zapewne dysponujący poważniejszymi argumentami dolarowymi i większą cierpliwością, a w końcu zapewne także merytoryczną wiedzą o wyczynie, skaperował zawieszonego Wilfredo do Kazania i wyszedł na tym znakomicie. Jego Zenit zdobył w globalnej rywalizacji klubowej wszystko, co było do zdobycia, do czego w znacznym stopniu przyczynił się Kubańczyk, dziś już broniący barw włoskiej Perugii. Wypada sądzić, że akces Leona do ekipy rzeszowskiej mógł zwieńczyć trwającą od pół wieku budowę wielkiej siatkówki klubowej w mieście nad Wisłokiem.


Już na początku lat siedemdziesiątych absolwent warszawskiej AWF - kuźni kadr trenerskich - Janusz Strzelczyk znalazł w rodzinnym mieście optymalny klimat dla swojego projektu. Widząc „teatr swój ogromnym”, zaraził ideą jego wznoszenia dyrektora naczelnego Rzeszowskiego Zjednoczenia Budownictwa Józefa Walusa, prezesa Resovii Edwarda Słowika i działaczy z pogranicza gospodarki i sportu – Henryka Nykla i Jana Stypułę. Strzelczykowy entuzjazm, plus szybkie decyzje o przyznawaniu mieszkań zawodnikom z puli budowlanych przedsiębiorstw, plus perspektywa wyjazdu na zagraniczny kontrakt z puli Budimexu, po zakończeniu kariery zawodniczej, otworzyły przed Resovią szanse na przebieranie w ofertach zawodniczych, niczym w ulęgałkach. Rozstrzygającym było ściągnięcie do Resovii genialnego rozgrywającego Stanisława Gościniaka. Wyrwany z wrocławskiej Gwardii, z niemałym trudem, stał się konstrukcją osobową, wokół której powstawał zespół na miarę wielkich ambicji Strzelczyka. Ta dwójka sformatowała i udoskonaliła technicznie japoński wynalazek kombinacji w ataku nazywanej „podwójną krótką”. Do nich szybko doszlusowali do Gościniaka reprezentanci kraju - Jasiukiewicz, Karbarz, Bebel, Radomski, Stefański, Świderek, a Such i Iwanicki byli przecież na miejscu… Szybko przyszły tytuły mistrzowskie, w pierwszej szóstce brakowało miejsca dla kadrowiczów. Powstał projekt hali Podpromie na 5 tysięcy widzów, to nic, że zrealizowany dopiero trzydzieści lat później, niewiele brakowało, aby Resovia wywalczyła klubowy Pucharu Europy 1975.


Trzeba było jednak upływu lat, zmiany ustrojowej i pokoleniowych, aby zrealizować testament Strzelczyka. Gwarancje dawał nowy inwestor (po starym zjednoczeniu budownictwa nie został ślad) w osobie firmy informatycznej Adama Górala - Asseco. Pod nowym patronem Resovię stać było na wielkie transfery zawodników, których niemała gromada przewinęła się przez ręce także trenera Kowala. Jego zaniechanie lub niecierpliwość zaważyły, po mojemu, że z Leonem w składzie Asseco Resovia mogła przełamać hegemonię klubów rosyjskich, włoskich czy brazylijskich na przestworzu światowego volleyballu klubowego.


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty