Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
RYSZARD NIEMIEC: Brakuje słów wobec moralnego barbarzyństwa funkcjonariuszy klubu z Rzeszowa...2017-01-28 13:49:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (381)

Między Serwanem, a Skrokiem


Sport zawodowy w Polsce z roku na rok systematycznie się humanizuje, przestaje mieć charakter bezduszny. Zwłaszcza relacje pomiędzy pracodawcą, a pracującym wyczynowcem, nabierają charakteru niekonfrontacyjnego.


Walka o prawa pracownicze w sporcie tak naprawdę zaczęła się na dobre jeszcze w środkowym PRL, a dyscypliną frontową okazał się wtedy boks. Jego wyniszczający charakter, wbrew ówczesnemu, formalnemu statusowi amatorstwa, objawił się w ligowych klubach Rzeszowszczyzny - Stali Stalowa Wola i Stali Rzeszów. Zarzewiem pożaru, który rozprzestrzenił się po całym kraju stała się sprawa Serwana - zawodnika Stali SW. Występujący w najcięższych wagach, w zależności od klubowych potrzeb kadrowych, robiący wagę in plus i in minus, ze względu na drastyczne niedostatki techniczne, bywał ciężko obijany w ringu. Nie trzeba było być specjalistą medycyny sportowej, aby dostrzec skutki eksploatatorskiej polityki klubu wobec niego. Widoczne oznaki encefalopatii to tylko jeden z objawów zrujnowanego zdrowia. Po zakończeniu kariery ringowej stał się de facto inwalidą i za radą adwokata wystąpił o odszkodowanie i dożywotnią rentę. Dla zespołu orzekającego okazał się modelowym przykładem destrukcyjnych skutków uprawiania boksu. Przykład Serwana znalazł wielu naśladowców wśród bokserów z silnego ośrodka, jakim była Stalowa Wola. Ich roszczenia sądy jednoznacznie oceniały jako przykład niedopełniania przez kluby elementarnych obowiązków pracodawcy… W systemie organizacyjnym krypto amatorstwa, jaki istniał w PRL, kluby prowadzące sekcje bokserskie zwijały interes, chroniąc się przed nawałnicą roszczeń zawodników, zwiastujących zwyczajne bankructwo. Przed tym nokautującym ciosem nie obroniła się formuła dyscypliny, która przyniosła polskiemu sportowi tyle powodów do chwały i sławy na igrzyskach, mistrzostwach świata i kontynentu.


Po zmianie ustroju politycznego w Polsce sport profesjonalny, identyfikowany głównie z piłką nożną wysoko zorganizowaną, w swoich regulaminach i reżimach licencyjnych zadbał o odpowiednie zapisy, chroniące zdrowie i bezpieczeństwo zawodników. Mając odpowiednio kompetentne podmioty menadżerskie i wsparcie profesjonalnych adwokatów, piłkarz był w stanie zmusić pracodawcę (właściciela klubu) do utrzymywania na liście płac nawet wówczas, gdy jego dyspozycja fizyczna nie pozwalała mu uczestniczyć w meczach i treningach. Uosobieniem takiego podejścia był piłkarz Wisły Dawidowski. Przebywał na statusie kontuzjowanego przez ładnych parę sezonów, przeplatając rzadkie występy na murawie segregatorem druków L-4. Nie specjalnie się przejmował tym, że posiadał jeden z najbardziej lukratywnych kontraktów, przyprawiających o ból głowy właściciela, obciążając drastycznie fundusz płac, denerwując kibiców zadawaniem szyku za kierownicą wypasionej limuzyny…


W tę wielce optymistyczną z punktu widzenia socjalnego zaopatrzenia pracowników klubów sportowych sensu largo, wdziera się oto opowieść z innej zgoła bajki, niewątpliwie autorstwa braci Grimm… Rzecz dzieje się w sporcie miasta zawsze przyjaznego wyczynowi, czyli w Rzeszowie. Od dobrej dekady rozwija się tam całkiem przyzwoity klub siatkówki żeńskiej, systematycznie wychodzący z długiego cienia siatkarzy Asseco Resovii. Ekonomicznym fundamentem ekstraklasowego zespołu jest firma deweloperska przodująca na rynku budownictwa mieszkaniowego. Dobrze prosperując na polu gospodarczym, ma ona - jak się okazuje - wszakże spore problemy z respektowaniem wartości moralno-etycznych, związanych z kodeksem zachowań na gruncie sportu wyczynowego. Trenerem zespołu Developres, czyniącym systematyczne postępy i aspirującym do krajowej elity, był do ub. czwartku Jacek Skrok, znany niegdyś zawodnik i uznany szkoleniowiec. Jak grom z jasnego nieba spadła na niego dymisja z zajmowanej funkcji. Poinformował o tym komunikat zarządu klubu następującymi słowy: ”W związku z okresem rekonwalescencji trenera Jacka Skroka po przebytej operacji przeszczepu nerki, Zarząd Klubu Sportowego Developres Rzeszów podjął decyzję o zatrudnieniu Lorenzo Micellego, który poprowadzi zespół w zbliżającym się, niezwykle intensywnym dla zespołu okresie rozgrywkowym. Jednocześnie zarówno władze klubu, zawodniczki oraz sztab szkoleniowy życzą trenerów Jackowi Skrokowi szybkiego powrotu do zdrowia”.


Brakuje słów wobec moralnego barbarzyństwa funkcjonariuszy klubu, z jednej strony życzących faryzejsko szybkiego powrotu do zdrowia, a z drugiej zadając pracownikowi upokarzający cios. Żeby była jasność, trener jest zdrów i pełen zapału do kontynuowania swojej misji, a na przeszczep nerki wyraził zgodę, ratując w potrzebie bliską osobę. Syn trenera zainteresował casusem dziennikarzy, z czego narodził się program Wydarzeń, głównej audycji informacyjnej TVP, nie kryjący ostrej krytyki pracodawców-tryglodytów. Wyszła czarno na białym prymitywna filozofia działaczy, chodzących stadnym szlakiem zatrudniania na siłę zagranicznych trenerów, korzystających z haniebnego pretekstu, jakim był humanitarny i wielkoduszny czyn polskiego szkoleniowca. Przy okazji straciła siatkówka jako dyscyplina, straciło miasto, tak wiele środków i energii wkładające w wyczynowy sport… Straci ani chybi deweloperski interes promujący się przez kobiecą drużynę siatkówki. Szczerze mówiąc, osobiście za nic w świecie nie kupiłbym mieszkania, budowanego przez osobników o tak ograniczonej puli wrażliwości i empatii wobec zasłużonego, własnego pracownika!


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty