Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > I liga
Wciąż 0 punktów, 0 bramek

Widzew Łódź – Sandecja Nowy Sącz 1-0 (0-0)

1-0 Robak 61 karny
Sędziował Mariusz Złotek (Gorzyce). Żółta kartka: Frohlich. Widzów 4 tys.
WIDZEW:
Mielcarz – Dudu, Madera, Bieniuk, Broź – Ostrowski (82 Juszkiewicz), Panka, Grzeszczyk (46 Kuklis), Budka – Grzelczak (68 Oziębała), Robak.
SANDECJA: Różalski – Makuch, Jędrszczyk, Frohlich, Borovićanin - Berliński - Bębenek, Stefanik (71 Zawadzki), Gawęcki, Piegzik (71 Skrzypek) – Aleksander (80 Chlipała).

O punktów, 0 bramek – taki był dorobek wyjazdowy Sandecji w tym sezonie przed meczem z Widzewem i taki został. Trener Dariusz Wójtowicz zapowiadał, że na boisku utytułowanego rywala goście powalczą o przerwanie tej niechlubnej serii i walczyli, tylko, że z tym samym co zwykle efektem. Muszą być bardziej przekonujący i pomysłowi w ataku jego podopieczni, mniej standardowo rozgrywać swoje akcje, może bardziej zdać się na indywidualne umiejętności, a więc to wszystko czym imponują u siebie, skopiować i użyć na obcych boiskach.

 

W pierwszej połowie Widzewowi nie pomagali kibice, prowadząc milczący protest przeciwko – jak to określili - cenzurze PZPN. Zaczęli doping dopiero w drugiej części gry, która była gorsza niż pierwsza.

Sądeczanie w tej części gry dotrzymywali rywalom kroku,  zwłaszcza w środkowej strefie boiska, wysoko naciskali na rywala, początkowo ich akcje ofensywne nie były może tak groźne jak Widzewa, ale z biegiem czasu poczynali sobie coraz śmielej. Przez to, że prowadzili otwartą grę sporo były okazji bramkowych, ale obie strony grzeszyły fatalną nieskutecznością. 
Pierwsi pod bramki rywala pojawili się gracze Sandecji. Dudu musiał po ich akcji wybijać piłkę na róg, potem Piegzik wyskoczył do piłki w polu karnym, ale trafił tylko w boczną siatkę. Widzew odpowiedział od razu tak, że powinien być gol. Grzelczak urwał się obrońcom Sandecji po lewej stronie i strzelał, ale strzelił w Różalskiego. Pięć minut później sądeczanie mogli skorzystać z błędu Ł. Brozia, ale naprawili go koledzy z obrony, za chwilę Madera powstrzymał szarżującego Gawęckiego. W 22. minucie znakomitą akcję prawą stroną przeprowadził Brazylijczyk Dudu, minął dwóch rywali i strzelał z kąta, świetnie interweniował bramkarz Kmity, wybijając piłkę.  W doskonałej sytuacji był z kolei w 28. minucie Grzelczak. Robak, po rajdzie prawą stroną, podał mu piłkę, ale ten zamiast od razu strzelać lewą nogą, jeszcze szukał lepszej pozycji i wygarnął mu futbolówkę Makuch.

 

Jedyny wysunięty z przodu gracz Sandecji Aleksander przypomniał się kibicom Widzewa w 35. minucie. Wybiegł przed obrońców gospodarzy, ale z kolei przed niego wybiegł Mielcarz i zagarnął piłkę.     
Riposta Widzewa była bardzo groźna. Centrę Budki przejął Grzelczak, ale z jego strzałem znów pewnie poradził sobie Różalski. 
Ostatnie minuty pierwszej połowy przyniosły wymianę ciosów. Najpierw po podaniu Makucha Aleksander główkował nad poprzeczką, riposta znów była 100-procentową szansą Widzewa. Robak znów dobrze dogrywał, a Grzeszczyk znów źle strzelał. 
Bardzo ładna akcja mogła zakończyć bramką Sandecji pierwszą połowę. Lewą stroną pomknął Piegzik (asekurujący go Gawęcki zderzył się w tej sytuacji z Maderą, ale sędzia nie przerwał gry), dograł w pole karne do Bębenka, ale po strzale tego znów udanie interweniował Mielcarz.
Pochwały zbierali goście od telewizyjnych ekspertów w przerwie. – Nie spodziewałem się tak dobrej gry zespołu z Nowego Sącza – przyznawał jeden z najlepszych piłkarzy w historii Widzewa Tomasz Łapiński. Wtórował mu Dariusz Dudek.


Goście równie odważnie zaczęli drugą połowę, ale zaraz po jej starcie mogli zapłacić za błąd obrońców. Między nimi znalazł się Ostrowski, po jego strzale znów pewnie zachował się Różalski. Kilkanaście minut późniejszej walki miało nieprzyjemny finał dla Sandecji. Przy wrzutce w pole karne opadającego po wyskoku w górę Jędrszczyka piłka trafiła w rękę. Sędzia Złotek bez namysłu podyktował za to rzut karny, a może powinien dłużej pomyśleć, bo pewnie połowa sędziów w jego sytuacji karnego by nie gwizdnęła. Do piłki podszedł Robak, jeszcze nim strzelił, Różalski wybrał lewy róg, a egzekutor prawy. Od 61. minuty Widzew prowadził więc 1-0.
Bardzo szybko Sandecja mogła wyrównać, Bębenek najpierw chciał udawać kontuzję, ale natychmiast  zebrał się z murawy, gdy zawiązywała się akcją, która zapachniała bramką. Pognał z piłką i strzelił, ale Mielcarz znów nie dał się zaskoczyć. W 66. minucie sędzia mógł (powinien?) podyktować drugiego karnego dla Widzewa, wbiegającego w pole karne Budkę sfaulował bowiem Frohlich, ale bez konsekwencji. Głęboko odetchnął po tej sędziowskiej decyzji, a raczej jej braku, obrońca sądeczan...
Sandecja powinna wyrównać w 69. minucie, ale Aleksander wciąż nie ma szczęścia do stadionu Widzewa. Główkował dosłownie z 5 metrów, Mielcarz utrzymał wysoki poziom interwencji i wybronił ten strzał.
Trener Wójtowicz dokonał dwóch zmian w 71. minucie, na boisko weszli Zawadzki i Skrzypek, ale nie pomogli zespołowi w przerwaniu fatalnej passy. Jeszcze ostatnią dobrą szansę miał Chlipała w 85. minucie, ale znów nie zaskoczył Mielcarza „główką”.
Szósty wyjazd Sandecji zakończył się więc tym samym co pięć poprzednich.      
- To nie był nasz wielki mecz, mimo że wygraliśmy 1-0. Za dużo swobody daliśmy przeciwnikowi. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego spotkania, musimy mniej błędów popełniać. Spodziewałem się bardziej defensywnej gry Sandecji, a ponieważ zagrała otwartą piłkę, tym bardziej łatwo powinno nam się z nią grać. A tak nie było – przyznawał po meczu strzelec jedynej bramki Marcin Robak.

MAS

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty